Witajcie, kochani! Na samym początku bije się po głowie i przepraszam za tak długą nieobecność. Matura się, niestety, zbliża. I to wielkimi krokami... Dlatego też wena się traci oraz jakakolwiek ochota na pisanie. Ale w końcu udało mi się znaleźć chwilę na przybliżenie wam historii Pixie, bo to o niej będzie ten rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba i nie nastawicie się do niego negatywnie.
A jeszcze, muszę się pochwalić, ale prawko zdane i od miesiąca w portfelu schowane :)
I jak zwykle, coś dla fanów japońskich animacji.
I w ogóle liczę na jakąś odezwę, czy wciąż tu jesteście i czytacie tę "sztukę" ;)
***
Pixie
leżała na brzuchu na swoim łóżku w kusej bluzeczce i jasnych szortach, zajęta
przeglądaniem katalogu z kosmetykami. Tata dzisiaj przesadził dokładając do
pieca, więc w domu można było się ugotować. Nawet zapominało się, że za oknem
panował mróz, a śnieg pokrywał drzewa w ogrodzie.
Święta
zbliżały się wielkimi krokami. Już jutro wigilia, z tego powodu trwały
gorączkowe przygotowania. Dziewczyna chciała pomóc mamie, ale została szybko
wygoniona z kuchni, kiedy stłukła pierwszy talerz i rozsypała mąkę na podłogę.
Jej tata za to pojechał do centrum po ostatnie zakupy, co chwila odbierając
telefony od mamy, która co rusz przypominała sobie o czymś, co było jej
aktualnie niezbędne.
Ale
przecież tak było co roku. Jej rodzice zostawiali wszystko na ostatnią chwilę,
a Michael siedział zamknięty w swoim pokoju. No, może za wyjątkiem tego, że tym
razem gdzieś zniknął. Pixie próbowała wyciągnąć z niego, gdzie się tak
spieszył, na różne sposoby, ale brat był nieugięty. Chociaż była prawie
stuprocentowo pewna, że chodziło o dziewczynę.
Więc
nawet jej gburowaty brat sobie kogoś znalazł. Westchnęła, krzyżując nogi w
kostkach i zamykając katalog, który odrzuciła gdzieś na stertę ubrań.
Zgodnie
z rozkazem matki, posprzątała pokój przed świętami, ale wystarczył jeden dzień,
aby wszystko wróciło do normy. Naprawdę wolała żyć w nieporządku.
Miała
ochotę spotkać się z Danielem. Ale jaki mogłaby mieć powód, żeby wyciągać go z
domu? Pewnie i tak spędzał ten czas z Natalie.
-
Pixie, masz gościa! – Dobiegło ją wołanie mamy.
-
Idę!
Zsunęła
się z łóżka, ubrała kapcie leżące gdzieś pod drzwiami i zeszła na dół.
O wilku mowa.
W
holu stał Daniel, wytrzepując śnieg z włosów. Mama uśmiechnęła się uprzejmie i
zniknęła w kuchni. W końcu już nie raz spotykała chłopaka, a teraz nie miała
czasu na pogadanki o pogodzie.
-
Cześć – przywitał się, spoglądając na nią uważnie.
-
Cześć?
Naprawdę
nie chciała, żeby to zabrzmiało jak pytanie. Ale co właściwie Daniel robił w
jej domu? Jeśli kiedykolwiek tu był, to tylko z resztą przyjaciół, nigdy sam.
- Nie
przeszkadzam? – zapytał, uporawszy się wreszcie z białymi płatkami na czuprynie.
-
Chodźmy do mnie – zaproponowała, nie odpowiadając na jego pytanie.
Ruszyła
przodem, wspięła się po schodach, modląc się, aby Michael nie wrócił wcześnie. Jej
zwykła beztroska gdzieś uleciała.
-
Wiesz, jeśli ci przeszkadzam, to po prostu powiedz – mruknął Daniel zza jej
pleców.
- Nie
przeszkadzasz – westchnęła, docierając do drzwi pokoju.
Po
raz pierwszy zawstydziła się na myśl o bałaganie w nim panującym. Dobra, może
Daniel był tu wiele razy i wiedział, jak wygląda jej sypialnia, ale teraz miała
być z nim sam na sam. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało.
Zamknęła
drzwi za chłopakiem, który ściągnął kurtkę i rzucił ją na krzesło, służące jej
zazwyczaj za półkę na podręczniki, bo nie lubiła na nim siedzieć.
-
Muszę z tobą pogadać – oznajmił Daniel bez żadnych wstępów. – Chodzi o Natalie.
Oczywiście, że chodziło o
Natalie. Zawsze chodziło o Natalie.
- Co
jest? – Pixie uśmiechnęła się, sadowiąc z powrotem na łóżku.
-
Ostatnio dziwnie się zachowuje. Chodzi cała przygnębiona i nie chce mi
powiedzieć, czy coś się stało – wyjaśnił, zajmując miejsce na bujanym krześle,
które jakimś cudem nie było zagracone. – Myślałem, że może ty coś wiesz. Chodzi
o Jamesa?
Brunetka
oparła się głową o ścianę za sobą. Co miała mu powiedzieć? Jeśli Natalie
skrywała coś przed Danielem, to Pixie tym bardziej nie mogła nic wypaplać. Była
lojalną przyjaciółką.
-
Czego ode mnie oczekujesz, Daniel? Nawet jeśli bym coś wiedziała, to nie więcej
niż ty – przemówiła w końcu, przechylając głowę, aby móc spojrzeć na chłopaka.
Pochylał się na krześle, ręce opierając na kolanach. – Poza tym, czułabym się,
jakbym obmawiała przyjaciółkę za plecami. A chyba oboje tego nie chcemy.
- Po
prostu się o nią martwię.
-
Mogę ci powiedzieć, że Natalie rusza do przodu. Powoli, ale jednak –
powiedziała po namyśle. Chociaż tyle mogła mu wyznać.
-
Najchętniej dałbym temu dupkowi nauczkę. – Chłopak zacisnął dłonie w pięści, a
Pixie zastanawiała się, czy też by tak reagował, gdyby to ona była na miejscu
Natalie.
-
Lubisz ją, co? – mruknęła, krzyżując nogi i podciągając je pod brodę.
Spojrzał
na nią ze zdziwieniem.
-
Jasne, że tak. Przecież to…
- Nie
o takie lubienie mi chodziło. – Nie miała pojęcia, dlaczego drążyła temat, ale
chyba po prostu chciała w końcu wiedzieć na czym stoi.
I
chociaż doskonale znała odpowiedź, wolała ją usłyszeć od niego.
-
Dziwnie się dzisiaj zachowujesz, Pixie – westchnął, jakby to wcale nie była
jego wina. – Powinnaś dawno wiedzieć, że nie czuję nic takiego do Natalie. Jest
moją przyjaciółką i traktuję ją jak siostrę. Dla mnie zachowuje się trochę jak
zagubione dziecko, którego trzeba pilnować, żeby nie zrobiło sobie krzywdy.
Nie
mogła się nie zgodzić z tą opinią, ale ważniejsze dla niej były inne słowa. Czy
Daniel właśnie powiedział, że nie lubi Natalie w taki sposób? A może jednak się
przesłyszała?
- Jak
to nie? – rzuciła. – Przecież to była kwestia czasu, zanim się zejdziecie.
- Dla
kogo? – prychnął z wyższością. – Pixie, co znowu sobie ubzdurałaś w tej swojej
łepetynie?
- To
było widać! Właściwie czasami już zachowywaliście się jak para! – pisnęła
cienkim głosem.
Dlaczego
traktował ją tak protekcjonalnie?
-
Pixie, pomieszałaś sobie coś. Nie zakochałem się w Natalie, ani ona we mnie,
jasne? – Chłopak powoli tracił cierpliwość. – Poza tym, mam już kogoś, kogo
lubię – dodał, odwracając wzrok.
Dziewczyna
jakby dostała obuchem w głowę. Potrząsnęła głową, aby wyrwać się z otępienia i
spojrzała na Daniela.
-
Masz kogoś, kogo lubisz? – powtórzyła bezwiednie, siadając wyprostowana jak
struna.
- Co
się z tobą dzisiaj dzieje? – Chłopak usiadł obok niej na łóżku. – Coś się
stało?
- To
nic, nic – wymamrotała i rzuciła na niego spojrzeniem.
- No
to co się dzieje?
Klęknęła
i pochyliła się w jego stronę, opierając dłonie na łóżku. Wyglądała, jakby
naśladowała jakiegoś dzikiego kota.
-
Kogo lubisz? – zapytała, obserwując go uważnie i przybierając groźną minę.
Zabiję sukę!
-
Naprawdę myślisz, że ci powiem? – Uniósł jedną brew, najwyraźniej się jej nie
bojąc. – Może kiedyś się dowiesz – dodał po chwili, uśmiechając się.
Oklapła
i cofnęła się, opadając na łóżko.
-
Jesteś niemiły – mruknęła obrażona.
- A
ty dziecinna – odparował natychmiast.
- Nie
jestem dziecinna! – zaprotestowała.
-
Chcesz się założyć?
- I
jak niby chcesz to udowodnić? – Zaplotła ręce na piersi.
- Mam
swoje sposoby. – Palcem połaskotał jej bosą stopę.
Pisnęła
i odsunęła się, zwijając w kłębek.
-
Widzisz? Tylko dzieci mają łaskotki. – Uśmiechnął się tryumfalnie.
Spojrzała
na niego z pogardą. A to niby skąd wziął?
- No
chyba żartujesz, dorośli też mają łaskotki.
-
Dawaj, zobaczysz. – Rozłożył ramiona.
Nie
namyślała się długo. Miała szansę dotknąć Daniela i nie mogła pozwolić, aby
przeszła jej ona obok nosa!
Przystąpiła
do ataku, ale jak długo by go nie łaskotała, siedział jak kamienna skała, nie
okazując żadnych oznak rozbawienia. Drżały mu jednak kąciki ust, ale to na
pewno nie była reakcja na jej ataki.
-
Dobrze wiesz, że to nieprawda – mruknęła, poddawszy się w końcu.
-
Jasne, że wiem. – Roześmiał się. – Tak łatwo cię podpuścić. – Pociągnął za jej
kitkę, rozluźniając ją.
-
Popsułeś – westchnęła Pixie i kompletnie rozpuściła krótkie włosy.
-
Poprawiłaś mi humor – stwierdził Daniel. – Chyba naprawdę nie powinien aż tak
zadręczać się Natalie.
-
Szybko się zorientowałeś. – Dziewczyna wywróciła oczami. – Będziesz u niej na
sylwestrze, prawda?
- Jasne,
inaczej i tak siedziałbym w domu. – Wzruszył ramionami, po czym zlustrował ją
wzrokiem. – A co ty taka porozbierana jesteś? – rzucił. – Jest środek zimy.
- Nie
czujesz, jak jest gorąco? – zapytała, nagle czując skrępowanie swoim strojem.
Nie myślała o tym, zanim nie poruszył tematu. – Tata tak nas kocha, że chce
ugotować żywcem – wyjaśniła.
-
Twoja rodzina jest równie szalona jak ty – oznajmił z rozbawieniem. – No nic,
będę się zbierał. Obiecałem jeszcze pojechać na zakupy.
Z ust
Pixie prawie wyrwała się prośba, żeby został dłużej, ale w porę ugryzła się w
język. Już i tak poruszyła dzisiaj za dużo swoich czułych punktów.
Daniel
zabrał kurtkę z krzesła, ubrał ją, po czym znienacka rzucił w nią niebieską,
rozpinaną bluzą, którą znalazł na wieszaku za drzwiami.
-
Ubierz się – prychnął i machnął ręką na pożegnanie. – Sam się odprowadzę.
Kiedy
zamknęły się za nim drzwi, spojrzała na bluzę leżącą na jej kolanach, po czym
ją ubrała, choć już po chwili oblał ją pot.
Miłość
zdecydowanie nie kierowała się prawami logiki.
Pixie
naprawdę nie miała w swoim życiu wielu trosk. Jednak była taka jedna, która
starczyłaby na dziesięć innych. A nazywała się „Daniel”.
Od
wczoraj zastanawiała się, kim mogłaby być potencjalna wybranka chłopaka.
Wygrzebała nawet stary notes, pokryty śmiesznymi naklejkami, w którym
sporządziła listę dziewczyn, z którymi Daniel kiedykolwiek utrzymywał bliższe
stosunki.
Kiedy
to nie przyniosło żadnych ciekawych rezultatów, zdecydowała się na telefon do
Natalie. W końcu kto jak kto, ale ona musiała coś wiedzieć.
Dziewczyna
odebrała po kilku sygnałach, wprawiając Pixie w zniecierpliwienie.
- No
w końcu – mruknęła, kiedy po drugiej stronie usłyszała zaspany głos.
-
Pixie? Wiesz, która jest godzina?
Zerknęła
na zegarek z przymocowaną na górze małpką. Siódma dziesięć. Jednak brunetka nie
miała teraz czasu na sen, a tym bardziej jej przyjaciółka.
- To
teraz nieważne. – Machnęła ręką, chociaż rudowłosa nie mogła tego zobaczyć. –
Musisz mi coś powiedzieć.
- Mów
szybko i daj mi spać – wymamrotała.
-
Kogo mógłby lubić Daniel? Jako dziewczynę? – wyrzuciła z siebie, stukając
długopisem w okładkę notesu, w oczekiwaniu na odpowiedź.
Po
drugiej stronie telefonu zapadła cisza.
-
Przysięgam, że jeśli zasnęłaś, to cię…
- Po
co ci to wiedzieć? – zapytała Natalie. – I w ogóle jak wpadłaś na taki pomysł?
Pixie
zająknęła się, myśląc szybko.
- Bo
znalazłam taki test w internecie i potrzebuję wiedzieć, żeby sprawdzić, jakim
typem jest jeden z moich przyjaciół! – wykrzyknęła z entuzjazmem.
Za tą
improwizację należała jej się jakaś nagroda.
-
Pixie, oszalałaś – mruknęła przyjaciółka. – Nie wiem, kogo Daniel może lubić.
Nigdy mi o tym nie mówił. Raczej rzadko mi się z takich spraw zwierza i wcale
nie powinnaś się dziwić – powiedziała. – A teraz daj mi spać. – Rozłączyła się.
Dobra,
rozczarowała się na Natalie. Była przekonana, że dziewczyna wiedziała trochę
więcej. Ale jeśli Daniel nie zwierzał się jej, to komu?
Skończyło
się na tym, że Pixie zadzwoniła jeszcze do Simona i chociaż on akurat nie spał,
to nakrzyczał na nią, że przeszkadza mu w Wigilię. W ten sposób raczej niczego
się nie dowie, a swojego brata nawet nie zamierzała pytać. Mogła jeszcze
zadzwonić do Rose, ale nie widziała powodu, dla którego Daniel to jej miałby
coś mówić.
Westchnęła
z frustracją. Chyba będzie musiała wyciągnąć to z niego. Na razie nie wiedziała
jak tego dokona, ale już jej głowa w tym, żeby chłopak wszystko jej wyśpiewał.
I tak
zaczęła wydzwaniać do Daniela, zasypując go błahymi pytaniami i próbując
podstępem wyciągnąć informacje. Na nic się to jednak zdało.
-
Pixie, nawet jeśli spróbujesz najbardziej brudnych sztuczek, nie powiem ci. –
Tak powiedział chłopak do telefonu, kiedy zadzwoniła do niego po raz kolejny. –
Żałuję, że cokolwiek ci wspominałem – westchnął.
-
Proszę, Daniel – jęknęła. – Chcę wiedzieć, co to za dziewczyna dostąpi
zaszczytu oglądania twego boskiego oblicza.
-
Komplementy też nie podziałają – przypomniał jej uprzejmie.
Nie, żebym mówiła nieprawdę.
- No
to powiedz mi chociaż, jaka ona jest – mruknęła zrezygnowana. – To musisz wiedzieć.
Przez
chwilę panowała cisza.
-
Wiesz, to najzabawniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek poznałem – powiedział z
pewnego rodzaju czułością.
I
chociaż Pixie ścisnęło się serce, słysząc taki ton głosu, kontynuowała.
-
Tylko tyle jesteś w stanie powiedzieć o wybrance swojego serca? – zapytała z
niedowierzaniem.
-
Gdybym powiedział coś więcej, mogłabyś się zorientować, o kogo chodzi – zaśmiał
się.
- Co
ci szkodzi mi powiedzieć? – marudziła dalej, bo naprawdę nie rozumiała jego
oporu.
- Bo
zaraz wszystkim opowiesz – wyjaśnił. – Nawet do Natalie dzwoniłaś.
-
Powiedziała ci? – zirytowała się. Rudowłosą czekała porządną połajanka.
- Jak
wspominałem, łatwo cię podpuścić – parsknął śmiechem.
Przepraszam, Natalie, pokajała
się w myślach.
-
Jesteś okropny – stwierdziła. – Na razie daje ci spokój. Cześć.
Rzuciła
telefon na łóżko, gdzie odbił się i spadł na podłogę. Skrzywiła się.
Wyciągnie
to z niego na sylwestrze. Upije go i wtedy wszystko jej powie. Plan był
bezwzględny, ale miał duże szanse powodzenia.
Daniel
był jej pierwszą miłością. Poznała go oczywiście przez Natalie. Nie była to
żadna miłość od pierwszego wejrzenia, w którą, notabene, Pixie wcale nie
wierzyła. Przy ich pierwszym spotkaniu pomyślała po prostu, że był strasznie
przystojny i zastanawiała się, dlaczego Natalie jeszcze go nie poderwała. I
wciąż się temu dziwiła, gdy przyjaciółka wyjaśniła jej, że znała się z Danielem
od dzieciństwa. Mieć takiego faceta praktycznie na co dzień przez parę lat i
nie poczuć do niego mięty?
Swoje
uczucia odkryła niewiele później, lecz nigdy nie zdobyła się na odwagę, aby je
wyznać. Na początku myślała, że to po prostu nie wypali, że między nimi i tak
do niczego nie dojdzie. A potem miała już pewność, że Daniel czuje coś do
Natalie. Co, jak widać, postawiło jej zdolności obserwacji i dedukcji pod
znakiem zapytania, biorąc pod uwagę wczorajszy dzień.
Daniel
to pierwsza osoba, która tak podziałała na Pixie. Mimo swojej poważnej i
zrównoważonej postawy, potrafił być zabawny i rozluźniony. Uwielbiała jego
opiekuńcze i zatroskane spojrzenia, nawet jeśli najczęściej rzucał je Natalie.
Potrafił bronić swojego zdania, dlatego wszyscy w klasie zdecydowali wybrać go
na przewodniczącego. Pixie czuła się wtedy taka dumna, szkoda, że mogła
pogratulować mu jedynie przez uścisk ręki.
A on
i tak zawsze traktował ją jak natrętne dziecko. Posyłał protekcjonalne
uśmiechy, jednak przestał to robić, kiedy skończyli pierwszą klasę liceum.
Chyba stwierdził, że odrobinę dojrzała. Może była trochę głośna i energiczna,
ale to nie oznaczało, że mógł patrzeć na nią z góry. To dlatego od samego
początku wiedziała, że to nie wyjdzie, że nigdy nie poczuje do niej tego
samego.
Zapiszczała
z irytacją, targając włosy. Już sama nie wiedziała, co ma robić. Była
sfrustrowana niewiedzą, kto tak owinął sobie Daniela wokół palca. Chciała
ocenić, czy dziewczyna była go warta. Co prawda, na początku miała ochotę po
prostu ją zatłuc, ale już jej przeszło.
Nie
miała zamiaru go powstrzymywać. Jeśli z kimś innym może być szczęśliwy, to
mogła jedynie życzyć mu powodzenia. Była wyrozumiała. Dlaczego miałaby wpychać
się ze swoimi uczuciami, kiedy wiedziała, że Daniel kogoś lubił? Zraniłoby to
tylko ich oboje. Pewnie nie potrafiliby już normalnie ze sobą rozmawiać,
wprowadzając do ich paczki niepotrzebną niezręczność.
Pixie
pokręciła głową z przestrachem. Do tego nie mogła dopuścić.
Po
spokojniej kolacji wigilijnej, spędzonej w rodzinnym gronie, Pixie szykowała
się na pokaz świateł w centrum miasta. Bywała tam co roku, wciąż nie mogąc
przestać zachwycać się niesamowitym widowiskiem. Dwa lata temu udało jej się
wyciągnąć resztę, ale już ostatnim razem nikt nie chciał z nią iść. Michael
obiecał podrzucić ją na miejsce, bo sam wybierał się gdzieś na wieczór. I nie
chciał powiedzieć Pixie gdzie, co okropnie ją frustrowało.
-
Pospiesz się trochę! – krzyknął chłopak w górę schodów.
Odpowiedział
mu jedynie dziwny trzask.
-
Cholercia! – wykrzyknęła Pixie, spoglądając ze złością na kosmetyki rozsypane
po podłodze. Przez nieuwagę strąciła kosmetyczkę z parapetu podczas ubierania
kurtki, a teraz wpatrywała się w rozsypany na podłodze puder.
Westchnęła
ciężko z zamiarem posprzątania bałaganu, gdy zadzwonił jej telefon. Wydobyła go
z kieszeni.
-
Natalie? – mruknęła do słuchawki.
-
Cześć. Idziesz na pokaz, prawda? – zapytała rudowłosa.
-
Jasne.
- To
super, bo Daniel też chciał iść, więc pomyślałam, że i ja się zabiorę –
oznajmiła Natalie. – Spotkamy się na miejscu?
-
Tak, tak – odparła dziewczyna nieprzytomnie, wycierając rozsypany puder z
dywanu.
- To
do zobaczenia. – Rudowłosa rozłączyła się.
Pixie
wstała, spoglądając z niechęcią na niewielką brązową plamę, gdzie resztki pudru
wcisnęły się w dywan.
- W
sumie, kolejna do kolekcji – mruknęła, lustrując wzrokiem pozostałości po soku
malinowym i sosie sojowym.
Wzruszając
ramionami, ruszyła w stronę drzwi, lecz zatrzymała się w pół kroku.
Chwila,
co powiedziała Natalie? Daniel też tam będzie?
Brunetka
zamrugała oczami, a jej ciało zalało przyjemnie ciepło. To znaczyło, że spędzi
wigilijny wieczór z Danielem. Wyrzuciła ręce w górę w geście zwycięstwa. Taka
okazja mogła być ostatnią, skoro chłopak miał kogoś na oku, więc Pixie nie
miała zamiaru z niej rezygnować.
Cała
w skowronkach zbiegła na dół, gdzie czekał zirytowany Michael.
-
Ileż można czekać? – burknął ze złością.
-
Chodźmy – wyśpiewała Pixie, nucąc pod nosem.
- Nie
wierzę, że jesteśmy spokrewnieni – westchnął chłopak, ruszając za dziewczyną.
Z
powodu świątecznego czasu w centrum panował ruch mniejszy niż zwykle. Ludzie
spacerowali po ulicach, a po drogach w przeważającej ilości jeździły charakterystyczne
żółte taksówki.
Pixie
naprawdę lubiła święta, potrafiła wczuć się w specyficzną atmosferę i czerpać z
niej siłę na kolejny rok. Jak nikt potrafiła dostrzec pozytywną stronę
świątecznego szału, który ogarniał Nowy Jork już w listopadzie. Kiedy inni
narzekali na zatłoczone ulice, ona przechadzała się nimi, jakby niezauważona,
przystając przy ciekawszych wystawach.
Dziewczyna
dotarła na miejsce, kiedy pokazy już się zaczęły. Było to widowisko urządzane
co roku od wielu lat na terenie Hyde Parku. Za każdym razem w innej odsłonie,
dlatego stało się ulubionym zajęciem Pixie w ten wyjątkowy wieczór.
Rozejrzała
się wokół tłumów, najwięcej ludzi zgromadziło się przed nią, będzie musiała
jakoś przepchnąć się na przód, aby zobaczyć cokolwiek.
Odetchnęła
zimnym powietrzem, wypuszczając je ustami w postaci białej chmurki. Uwielbiała
tu być, wśród tylu ludzi, móc razem przeżywać występy. Taka już po prostu była.
-
Uważaj, bo cię okradną.
Spojrzała
za siebie, gdzie dostrzegła Natalie i Daniela. Rudowłosa, chowając twarz w
grubym, kremowym szaliku, spogląda na nią śmiejącymi się oczyma.
Pixie
prychnęła w odpowiedzi na słowa chłopaka, który uśmiechał się złośliwie,
chowając ręce do kieszeni kurtki.
- Nie
ma czasu na gadanie – powiedziała, zerkając na tłum za nią. – Już się zaczęło,
chodźcie.
Brunetka
zrobiła im wąską ścieżkę między ludźmi, aby mogli podążyć za jej drobną
postawą, aż dotarła do samego przodu.
Wtedy
zaniemówiła.
Przed
nią spora grupa nieznajomych tańczyła w prawie kompletnej ciemności. Nawet latarnie
w tym miejscu zostały wyłączone. Ale to nie to tak zaskoczyło Pixie.
Tancerze
ubrani byli w cienkie kombinezony, wszystkie świeciły różnymi kolorami. Róż
zmieniał się na niebieski, biel na czerń, odcienie migotały, raz szybciej, a
raz wolniej – wszystko w rytm muzyki, która płynęła nie wiadomo skąd.
Kiedy
dziewczyna przyjrzała się uważniej, mogła dostrzec, że stroje pokrywały
niewielkie diody, których razem musiały być setki. Nie miała pojęcia, kto tym
sterował i w jaki sposób, ale był to niesamowity widok.
Pixie
wbiła wzrok przed siebie, otwierając lekko usta w zaskoczeniu. Do tej pory
pokaz świateł aż tak na nią nie podziałał.
- W
tym roku naprawdę się postarali – zauważył Daniel, stojąc obok niej. Natalie
rozmawiała przez telefon przyciszonym głosem.
- To
jest cudowne – uśmiechnęła się brunetka, zerkając na chłopaka. – Mogłeś zabrać
tutaj tę swoją ukochaną – dodała, wracając do występu.
-
Mogłem – zaśmiał się Daniel.
- Czy
kiedyś się dowiem, kto to?
-
Czemu tak zależy ci na tym, aby wiedzieć? – zapytał, spoglądając na nią z
zaciekawieniem.
Dziewczyna
tylko rzuciła mu znaczące spojrzenie.
-
Jesteś moim przyjacielem, to oczywiste, że chcę wiedzieć.
Ciężkie
westchnięcie było jedyną odpowiedzią, więc z powrotem skupiła się na
tancerzach, chociaż w jej głowie brzęczały nieprzyjemne myśli.
Nim
się obejrzała, pokaz dobiegał końca, a ona nie mogła cieszyć się nim w pełni
przez Daniela. Dlaczego był taki tajemniczy i nie chciał jej niczego wyznać?
Bał się, że wypapla wszystko reszcie? Naprawdę myślał o niej tak źle?
-
Tata po mnie przyjechał – oznajmiła nagle Natalie, kiedy tłum zaczynał rzednąć.
– Dacie sobie radę?
-
Jasne. – Daniel objął ją lekko, po czym odsunął się. – Do zobaczenia.
-
Świetnie się bawiłam. – Rudowłosa pocałowała Pixie w policzek na pożegnanie, po
czym odwróciła się i potruchtała w stronę ulicy.
Brunetka
przygryzła paznokieć, zerkając z frustracją na Daniela. W dodatku zostali sami,
to naprawdę mogło się źle skończyć. Chciała wyciągnąć z niego wszystko, ale
powoli traciła nadzieję, że chłopak powie jej cokolwiek.
- To
ja chyba pójdę. – Najlepszym wyjściem było ulotnienie się.
-
Odprowadzę cię.
- Nie
musisz – zaprotestowała.
- Ale
chcę.
Pixie
walczyła z dwoma pragnieniami. Jedno chciało protestować dalej i w końcu
uwolnić się od Daniela, a drugie najchętniej spędziłoby z nim całą noc, włócząc
się po mieście.
-
Niech ci będzie – westchnęła, odwracając wzrok.
Była
wobec niego naprawdę bezsilna.
Beznadziejny ze mnie przypadek.
Ramię
w ramię ruszyli w odpowiednim kierunku. Pixie wpatrywała się w swoje buty,
milcząc uparcie. Cisza powoli stawała się niezręczna.
-
Czemu nic nie mówisz? To do ciebie niepodobne – rzucił Daniel.
Zacisnęła
ręce w pięści.
-
Tak? Więc co jest do mnie podobne? – zapytała z irytacją.
Czy
zawsze musiała być tą wesołą, wygadaną dziewczyną?
- Spokojnie, Pixie. Nie musisz się tak unosić –
wytknął jej chłopak, mierzwiąc włosy, które brunetka tak długo układała.
Spojrzała
w bok i zaśmiała się gorzko.
-
Dlatego mówiłam, że nie musisz mnie odprowadzać. Nie chcę się kłócić.
Daniel
zatrzymał się, więc Pixie zrobiła to samo. Chwycił ją za ramiona i odwrócił
przodem do siebie.
- Co
się dzieje? – zapytał po prostu, patrząc prosto w jej oczy.
Na
początku zelektryzował ją jego dotyk, sprawiając, że całe ciało ogarnęło
przyjemne ciepło. Później dotarły do niej słowa, na które nie potrafiła
jednoznacznie odpowiedzieć.
- Idę
do domu – oznajmiła w końcu, wyswobadzając się z uścisku, jakkolwiek kuszący by
nie był. – Dziękuję za dzisiaj, dobrze się bawiłam – dodała w poczuciu
obowiązku.
-
Jesteś pewna? – Daniel rzucił jej zaniepokojone spojrzenie.
Pokiwała
głową, odwróciła się i nieśpiesznym krokiem ruszyła w stronę przystanku
autobusowego.
Po
chwili namysłu, obejrzała się za siebie i uśmiechnęła smutno do Daniela, wciąż
stojącego w tym samym miejscu.
- Nie
jestem już dzieckiem, wiesz?
Tak długo Cię nie było i co? I Rose nie ma. I Davies'a nie ma. I nie ma żadnych pikantnych szczegółów między Pixie i Danielem... Jak to? :( Mam nadzieję, że szybciuchno to nadrobisz, bo nie mogłam się doczekać na rozdział, a tu taki dziwnie przejściowy, wiem, że ważny, ale jednak. A odnośnie samego tekstu: dlaczego mam dziwne wrażenie, że wybranką Daniela jest właśnie Pixie? :D Czekamczekamczekam i weny życzę! :*
OdpowiedzUsuńWendka
PS. To żaden przytyk, po prostu liczyłam na Willa pod choinką Rosę, albo cóś xd
To prosty zabieg: teraz zrobiłam przerwę od Rose i Willa (chociaż nie pojawi się on również w kolejnym rozdziale - biedaczek już cierpi z tego powodu), żebyście jeszcze bardziej czekali, a wtedy ja łaskawie rzucę wam super rozdział :D Wiem, wiem, jestem okropna!
UsuńMoże pocieszy cię, że kolejny rozdział planuję dodać za ok 2 tygodnie, bo jest już napisany. Tam nie będziecie narzekać na brak rewelacji :)
Dziękuje za komentarz <3
Hym, hym, hym...
OdpowiedzUsuńAle tam znów nie będzie Willa - no jak możesz? :( Dobra, czekam na te pikantne rewelacje, chociaż one mnie pocieszają.
Wendka
Hej, znalazłam Twoje opowiadanie na SF i się w nim zakochałam. Przeczytałam najpierw całe na wspomnianej stronce, po czym chcąc ciągle więcej i więcej wpadłam tutaj.
OdpowiedzUsuńDzięki przemyślanej fabule i świetnie wyważonemu tempie akcji czyta mi się je bardzo lekko i przyjemnie. Przyznam szczerze, że niezmiernie mnie martwił zastój w Twojej twórczości, gdyż nie wiedziałam czy po prostu brak Ci czasu, czy też postanowiłaś ją zakończyć. Dlatego niesamowicie się cieszę, że jednak nie zapomniałaś o Róży :P.
Jeśli chodzi o rozdział to przyznam, że uwielbiam Pixie oraz jej energie, dlatego też należy on do jednych z moich ulubionych. Z tego powodu nie przeszkadza mi również za bardzo brak Willa i Rose ( chociaż ich również kocham xD).
Na dzisiaj kończę, ale wiedz że czekam niecierpliwie, wiec życzę dużo weny, czasu i pozdrawiam cieplutko :).
lillykiss95
Jak miło, że trafiają tu osoby z SF :o
UsuńRóży nigdy nie porzucę, bo świetnie mi się ją pisze, a fabuła jest w miarę obmyślona do końca :) Po maturze częstotliwość dodawania rozdziałów z pewnością się zwiększy.
Na Rose poczekasz jeszcze jakieś tydzień, a na Willa troszkę dłużej, wybacz :c
Dziękuję za komentarz <3
Viv
Och, ach, jestem! Pewnie już się zastanawiałaś, co się ze mną stało, czyż nie? xD Nie no, tak sobie "żarcikuję". W sumie to nie wiem, czemu mam taki dobry humor. :D
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam!!! Co prawda, kiedy usłyszałam (przeczytałam?), że w tym rozdziale nie będzie Willa (jak ja go uwielbiam!), to trochę mnie to zasmuciło. :( Ale historia Pixie jest równie ciekawa. :)
A tak w ogóle, to nie komentuję pierwsza. :( *chlip, chlip* :(
Ech, Pixie... Oby ta "dziewczyna" Daniela miała na imię Pixie! Jak dobrze, że okazało się, że Daniel wcale nie lubi w ten sposób Natalie. :) Życzę Danielowi i Pixie jak najlepiej, bo, moim zdaniem, pasują do siebie. :)
Czekam na Willa i Rose. Ich relacja jest moją ulubioną :D Will ma coś takiego w sobie... Nie dziwię się Rose, że się w nim zakochała (i dobrze, że w końcu zaczęła to sobie uświadamiać!) :D
Mam nadzieję, że następny rozdział dodasz szybciej. :( Jeeej, już nawet straciłam nadzieję, że coś dodasz, a tu nagle patrzę: rozdział!! :) Im szybciej dodasz nowy rozdział, tym szybciej poczytam o Willu (matko, czy to się tak odmienia? ;o), miej to na uwadze. :D Nie no, będę dla Ciebie wyrozumiała, bo piszesz maturę w tym roku. :D Tak w ogóle, to powodzenia, dużo się ucz, hahaha! :D Pewnie już to kilka razy słyszałaś. :D
Rozdział wspaniały, a ja uzbrajam się z cierpliwość i wyczekuję szanownego Williama Daviesa. :)
Pozdrawiam xoxo
Mam nadzieję, że rozumiesz ten chaotyczny komentarz. :D
Szczerze, to się zastanawiałam, czy jeszcze czytasz, bo ciebie najbardziej kojarzę z komentowania! :D
UsuńZastój miałam masakryczny, ale po maturze częstotliwość dodawania rozdziałów na pewno się zwiększy, obiecuję!
A na kolejny rozdział poczekasz jakieś tydzień, może parę dni więcej :)
Dziękuje za komentarz, jakkolwiek chaotyczny by nie był <3
Viv
Hey, hey! Skarbie, kolejna twoja fanka się ujawnia! Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału, chociaż czekałam na niego multum czasu. Ale nie mam ci tego za złe, w końcu taki prezencik się pojawił. :) Ogólnie twoje opowiadanie nie jest niepowtarzalne, lecz jako dziewczyna, która lubi poczytać miłe, dziewczęce opowiadanka uważam, że jest ono jednym z lepszych umieszczanych w internecie. Podoba mi się twój styl pisania, w ciągu tej historii widać jak bardzo się on polepszył. Dzięki wykreowanym przez Ciebie postaciom dostajesz ode mnie kolejnego plusa. U każdego można zauważyć jego odmienny charakter, czasami podobieństwa dzięki czemu jest on bliski drugiej postaci. Główna bohaterka nie jest dla mnie irytująca, tak jak większość bohaterek w romansach. Z powodu tego, że jest osobą, która zna swoją wartość, potrafi zawalczyć o swoje i ma co do niektórych cięty język, przypomina mi mnie. Co do Williama, po prostu jedyne co mogę robić to wzdychać. Czego wśród moich znajomych nie ma takiego faceta? Aż chce mi się zanucić piosenkę Danuty Rinn "Gdzie ci mężczyźni", bo w dzisiejszych czasach, o pewnego siebie chłopaka ciężko, a łatwiej o tego, co bardziej przypomina kobietę i z wyglądu i z zachowania. :D No, ale kontynuując. Opowiadanie to uważam za udane, ma w sobie dużo plusów, błędów nie zauważyłam, może kilka przecinków z czym ja również mam problem, bo wstawiam je wszędzie. Długość rozdziałów jest moim zdaniem prawidłowa, chociaż nie pogardziłabym dłuższymi, ale wiem co to znaczy pisać jednocześnie zwracając uwagę na błędy ortograficzne, językowe. Mam nadzieje, że zanim dojdziemy do końca będzie jeszcze dużo ciekawych, romantycznych rozdziałów. Oczywiście liczę na happy-end! Nie zawiedź mnie kochana! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, życzę jak najwięcej weny, powodzenia na zbliżającej się szybkimi krokami maturze, wiele pomysłów na to opowiadanie, jak również na inne i oczywiście dużo, dużo więcej czytelniczek! Polecam to opowiadanie wszystkim osobom, spragnionym ciekawej, romantycznej historii! <3
Twoja wierna czytelniczka,
Ola
Las Vegas' first all-in-one casino - DRMCD
OdpowiedzUsuńWynn Resorts operates several gaming venues and 광주광역 출장안마 an all-in-one resort. as the 의왕 출장샵 first major Las Vegas 세종특별자치 출장샵 resort to 광명 출장마사지 fully open 삼척 출장마사지 its doors in