Kochani, oto jest, kolejny rozdział! Po poprawkach i codziennym jeżdżeniu na uczelnie, żeby załatwić wpisy do indeksu, w końcu udało mi się go dokończyć. A tymczasem na blogu stuknęło już prawie 43,000 wyświetleń, jest to dla mnie niewyobrażalna liczba i bardzo się z niej cieszę!
Ten rozdział był sprawdzany trochę w pośpiechu, więc będę wdzięczna za wszelkie wytknięcie błędów, żebym mogła je poprawić. Za każdy inny komentarz też będę wdzięczna, to dzięki nim w ogóle mam ochotę na pisanie.
Wakacje się kończą, więc ten przydługi wstęp również.
Przyjemnego czytania :)
***
James,
Wiem, że powinnam powiedzieć Ci to wszystko osobiście, ale
nie potrafię. Chciałabym móc być tak odważna i pewna siebie jak Ty. Mam
nadzieję, że wybaczysz mi ten okropny list.
Na początku chcę Cię przeprosić. Za to, że nigdy nie byłam z
Tobą tak do końca szczera. Że wolałam oceniać po pozorach, niż szczerze
porozmawiać. Że byłam taką okropną hipokrytką. Że myślałam tylko o sobie. Że
nie dałam Ci szansy. Przepraszam za wszystko. Nie jestem nawet w stanie
wyrazić, jak bardzo mi przykro.
Opowiadałam Ci o swojej przeszłości, racja? Powiedziałam, że
to już minęło i teraz jest w porządku, racja? Prawda jest taka, że wcale nie
jest w porządku. Prawdopodobnie sama chciałam to sobie wtedy wmówić. To, co
wydarzyło się tak dawno, wciąż siedzi gdzieś we mnie.
Nie mogę znieść facetów. Nie, może to nie do końca tak. Ja
się boję facetów. Kiedy mam przebywać w ich towarzystwie dłużej niż pięć minut,
zaczyna oblewać mnie zimny pot, nie potrafię normalnie rozmawiać. Po prostu nie
jestem sobą. Na pewno się dziwisz, bo w końcu mam kilku znajomych chłopaków.
Ale z Danielem byłam od dziecka, wiedziałam, że nie ma wobec mnie złych
zamiarów. Przyjaźń z nim była naturalnym stanem rzeczy. Simona i Michaela
poznałam przez Pixie, ale długo trwało, zanim byłam w stanie się przed nimi
otworzyć. Innych wciąż nie znosiłam. A wszystko przez bandę kilku smarkaczy,
którzy upodobali sobie dziewczynę do nękania. Dla nich były to pewnie niewinne
żarty. A ja nie chciałam chodzić do szkoły, nie chciałam widzieć tych kpiących
spojrzeń i słyszeć okrutnych docinków. Zaczęłam nienawidzić samej siebie,
zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak.
Po roku znienawidziłam wszystkich wokół. Zaczęłam odpłacać się tym
samym, żadnej obraźliwej uwagi nie zbywałam milczeniem. W chwilach bezsilności
potrafiłam uderzyć. Nic mnie już nie obchodziło, nie miałam nic do stracenia.
Nawet po skończeniu szkoły nie odetchnęłam. Bałam się, co czeka mnie dalej. Czy
koszmar będzie się ciągnął w następnej szkole? Okazało się, że nie. Tam nikt
nie traktował mnie jak śmiecia. Ale ja
już nie potrafiłam wrócić do starej siebie. Na początku nie byłam tego
świadoma, ale z czasem zauważyłam, że do kogokolwiek się zbliżyłam, prędzej czy
później ten ktoś mnie zostawiał. Nie miałam pojęcia, co robię źle. Dopiero po
pewnym czasie dotarło do mnie, że już nie ma tamtej Natalie. Że zamiast niej
pojawiła się oschła, niedostępna i zamknięta w sobie dziewczyna, który wszystkich
traktuje z dystansem. Z przerażaniem zdałam sobie sprawę, że choćbym nie wiem
jak się starała, nie zmienię tego. Dlatego postanowiłam zostać sama, nie
polegać na nikim, bo każdy i tak mnie w końcu zostawi. Miałam tylko Daniela,
ale on chodził do szkoły po drugiej stronie miasta, więc nie widzieliśmy się
zbyt często. Dopiero, kiedy poznałam Pixie coś się zmieniło. Ona nie była taka
jak inni. Przeciwieństwo mnie. Uśmiechnięta, spontaniczna, przyjazna.
Chodziłyśmy do innych klas, ale wybierałyśmy się do tego samego liceum, więc
postanowiłam zaryzykować i zaufać jej. Wiesz, co było dalej. Kiedy poznałam
resztę naszej obecnej paczki wszystko zaczęło się układać. Swoje strachy i
demony trzymałam krótko, ciesząc się faktem, że mam ludzi, na których mogę
polegać. Nie potrzebowałam nikogo więcej.
I nagle pojawiłeś się Ty. Chyba nie zdajesz sobie sprawy z
tego, co zrobiłeś, wskakując niespodziewanie w moje życie. Naprawdę Cię nie
lubiłam. Skradłeś mi pierwszy pocałunek i byłeś typem faceta, którego nie
znosiłam najbardziej. A potem okazało się, że chodzimy do tej samej szkoły, a Ty
nie chciałeś dać mi spokoju. Bałam się, że historia się powtórzy i znowu będę
tą wytykaną palcami dziwaczką. Byłeś popularny, więc z łatwością mogłeś mnie
publicznie poniżyć. Ale potem odkryłam tę stronę Ciebie, której nie pokazywałeś
na co dzień. Wiesz, kiedy uświadomiłam sobie, co do Ciebie czuję? Tego samego
wieczora, kiedy pocałowałeś mnie przed klubem. Wtedy też zdałam sobie sprawę,
że od początku czułam się przy Tobie tak, jak przy żadnym innym chłopaku. Że
nie bałam się Ciebie, że nie ściskało mnie w żołądku z nerwów, kiedy z Tobą
rozmawiałam. Dopiero Twój wyjazd sprawił, że przejrzałam na oczy.
Zawsze myślałam, że jestem tak beznadziejna, że jedyny
romans przeżyję z bohaterami książek, które tak namiętnie czytam. Byłam naprawdę
szczęśliwa, wiesz? Ale co z tego, jeśli z tyłu głowy tłukła się myśl, że
wstydzisz się mnie i dlatego chcesz utrzymać wszystko w sekrecie? Że nie
zasługuję na kogoś takiego, jak ty? Że może wszyscy w podstawówce mieli rację,
mówiąc, że jestem brzydką grubaską? Uwierz, nie chciałam tak myśleć, ale to
było silniejsze ode mnie. Dlatego, kiedy zobaczyłam Cię tamtego dnia z Chloe,
wszystko stało się jasne. Miałam rację. Nie powinnam była zbliżać się do
kogokolwiek, bo zawsze prędzej czy później zostanę sama. Po raz kolejny
dostałam nauczkę. Czy teraz wiesz, dlaczego zdecydowałam się na tak okropny
plan z Danielem? Chciałam sobie wmówić, że to ja Ciebie zostawiam, że taki był
mój zamiar od samego początku. Brakowało mi odwagi, żeby wykrzyczeć Ci to wszystko
w twarz. Potem wyjechałeś. Myślałam o Tobie każdego dnia, nie potrafiąc po
prostu pójść dalej. Dopiero po twoim powrocie uświadomiłam sobie, jak wiele się
zmieniło. Teraz, kiedy wiem, dlaczego zniknąłeś, nie potrafię Cię o cokolwiek
obwiniać.
Byłam głupia i samolubna, przekonana o swoich racjach.
Zaledwie niedawno sobie to uświadomiłam. Rzeczywiście nie nadaję się do
przebywania z ludźmi. Czegokolwiek dotknę, rozpada się.
Ten list zawiera w sobie wszystko, czego nie jestem w stanie wypowiedzieć na
głos. Nikomu nie powiedziałam tego, co teraz piszę Tobie. Może i jest ckliwy,
może użalam się nad sobą, ale to tak naprawdę czuję.
Mam nadzieję, że teraz choć trochę mnie rozumiesz.
Natalie
Kiedy wybrzmiało ostatnie słowo i
zapadła cisza Natalie zacisnęła mocno oczy, pochylając głowę. Tak jak myślała,
usłyszenie listu było okropnie zawstydzające, więc nie chciała patrzeć na
Jamesa.
– Więc teraz już wiesz –
wymamrotała, uciekając wzrokiem na czubki swoich butów. – O wszystkim.
Dobiegł ją jedynie szelest papieru,
a potem usłyszała ciche kroki. Gdy poczuła ręce na ramionach, wzdrygnęła się z
przestrachem.
Bała się. Cholernie się bała.
– Natalie, spójrz na mnie.
Jedynie mocniej zacisnęła powieki,
nie pozwalając łzom uciec.
– Natalie – powtórzył James cicho.
Niepewnie uchyliła powieki i powoli
podniosła twarz.
Spodziewała się czegoś zupełnie
innego, ale zobaczyła łagodną twarz Jamesa, który wpatrywał się w nią lekko
zmrużonymi oczami, w których płonął jakiś dziwny ogień.
Coś w niej pękło.
Rozryczała się na dobre. Z oczu pociekły
jej łzy, a z gardła wydobył się suchy szloch. James trzymał jej ramiona, więc
po prostu stała tam, wypłakując sobie oczy.
Była pewna, że będzie na nią zły, że
popatrzy na nią z wyrzutem, pogardą. Nie przygotowała się na to łagodne
spojrzenie, które przeszyło ją na wylot.
James wydawał się równie zaskoczony,
co ona. Zanim zorientowała się, co się dzieje, przyciągnął ją do siebie i mocno
objął.
– Głupia – mruknął w jej włosy. –
Nie płacz, bo ja też zacznę.
Nie mogła nic powiedzieć, więc po
prostu owinęła ramiona wokół niego i mocno ścisnęła, płacząc w jego płaszcz.
– Wygląda na to, że oboje
nawaliliśmy. – Westchnął James, głaszcząc ją delikatnie po włosach. – Jak mogłaś
pomyśleć, że cię zdradziłem... że na mnie nie zasługujesz? – Zaśmiał się sucho.
– Jesteś najlepszym, co mi się w życiu przydarzyło. To ja cały ten czas
myślałem, że nie jestem ciebie wart. Zastanawiałem się, jakim cudem tak
wspaniała dziewczyna zwróciła na mnie uwagę. Bałem się, że w każdej chwili
możesz ode mnie uciec. – Objął Natalie mocniej, jakby wciąż się tego obawiał. –
Nie wstydziłem się ciebie, nigdy w życiu... Po prostu byłem wstrętnym egoistą i
chciałem mieć cię tylko dla siebie. Było mi wygodnie w naszym małym światku,
bez wścibskich spojrzeń innych. Dlatego, kiedy zobaczyłem cię z Danielem,
pomyślałem, że to ten moment, w którym zostawiasz mnie dla kogoś, kto bardziej
cię doceni. Zawsze byłem o niego zazdrosny, ale ci o tym nie mówiłem, bo nie
chciałem wyjść na zaborczego. – James odetchnął głęboko, owiewając czubek jej
głowy ciepłym powietrzem. – Była jeszcze mama. Chciałem ci o niej powiedzieć,
ale było już za późno. Kiedy zapadła w śpiączkę po wypadku, tata natychmiast
wrócił z Anglii, a ja musiałem zająć się rodzeństwem, kiedy on załatwiał
wszystkie sprawy związane ze szpitalem i opieką nad mamą. Był zdruzgotany, ale
musiał wrócić do pracy, więc cały dom został na mojej głowie, bo dotychczas
rodzeństwem opiekowała się głównie mama. To dlatego nie było mnie w szkole.
Dopiero pod koniec roku szkolnego tacie udało się dokończyć wszystkie sprawy za
granicą i wrócić do domu, żebym ja mógł wrócić na zajęcia.
W miarę słuchania jego cichego głosu
Natalie uspokajała się, ale wciąż kurczowo trzymała się chłopaka. Wciąż nie
dowierzała w pierwsze słowa Jamesa. On nie był jej wart? Co to za nieśmieszny
żart?
Ale bardziej przejęła się historią
rodziny Jamesa. Zostawiła go samemu sobie, kiedy najbardziej potrzebował jej
wsparcia. Była naprawdę okrutna.
– Już się uspokoiłaś? – zapytał,
chcąc odsunąć ją od siebie, ale Natalie wczepiła się w niego jak w koło
ratunkowe.
– Przepraszam, że zostawiłam
cię z tym wszystkim – wyszeptała w jego
pierś, czując, że znowu zbiera jej się na płacz. – I przepraszam za wszystko.
– Już dość przepraszałaś w swoim
liście – powiedział łagodnie James. – Ja też powinienem przeprosić. Za to, że
dałem ci powód do zwątpienia w siebie i we mnie. Zignorowałem twoje potrzeby i
problemy, skupiając się tylko na własnych. Jestem beznadziejny.
– To ja jestem beznadziejna. –
Natalie poczuła się w obowiązku poprawić go.
James wymamrotał coś pod nosem, po
czym odsunął ją od siebie, trzymając ręce na ramionach.
Rumieniec wstydu wypłynął na jej
policzki, kiedy uświadomiła sobie, że ogląda ją zapłakaną, zasmarkaną, z
zapuchniętymi oczami i czerwonym nosem.
– Nie jesteś beznadziejna – powiedział
z powagą, patrząc jej prosto w oczy. – Jesteś najcudowniejszą dziewczyną, jak
znam. Jesteś inteligentna, bystra i zabawna. Uwielbiam kiedy się złościsz, bo
jesteś wtedy urocza, dlatego ciągle ci dokuczam. Uwielbiam trzymać cię za ręce,
bo są takie małe i przeurocze. Uwielbiam twoje piegi i lekko zadarty nos.
Uwielbiam twój szczery, szeroki uśmiech. Uwielbiam twoje śmiejące się oczy w
kolorze czekolady. Uwielbiam twoje płomienne włosy, które w słońcu mienią się
złotem. Uwielbiam jak siadasz skulona w fotelu, z książką na kolanach i
pogrążasz się w lekturze, a ja mogę patrzeć na ciebie bez końca. Uwielbiam, jak
słodko się rumienisz, kiedy cię zawstydzę. Uwielbiam te twoje niedoświadczone
usta, które tak łatwo poddają się pod naciskiem moich. Jesteś piękna. Nawet
kiedy płaczesz, a twój nos przypomina Rudolfa Czerwononosego. Masz w sobie
ogromny potencjał i możesz wiele w życiu osiągnąć. Nie pozwól, aby ktokolwiek wmówił
ci, że jest inaczej. Dla mnie jesteś idealna, więc lepiej się z tym pogódź i
przestań wygadywać głupoty.
Natalie spoglądała na niego szeroko
otwartymi oczami, pociągając nosem. James marszczył czoło, nie spuszczając z
niej wzroku.
Spodziewała się czegoś zupełnie
innego, dlatego była tak zaskoczona.
– Nie jesteś na mnie zły?
Chłopak westchnął z rezygnacją.
– Właśnie powiedziałem ci coś
takiego, a ty pytasz, czy jestem zły? – Potrząsnął głową z niedowierzaniem. – Jasne,
że na początku byłem zły. Wręcz wściekły. Szczególnie, kiedy traktowałaś mnie
jak najgorszą szumowinę, a ja nie wiedziałem, o co chodzi. Ale jak mógłbym się
na ciebie złościć po tym liście? – Ręce, które trzymały ją za ramiona, zjechały
niżej, aż James złapał ją za obie dłonie. – Zabrakło między nami komunikacji. To
było jedno wielkie nieporozumienie. – Odchrząknął, uciekając wzrokiem. – No
chyba że masz coś do Daniela.
Natalie ścisnęła mocniej duże,
ciepłe dłonie.
– To tak, jakbym zakochała się we
własnym bracie – parsknęła z rozbawieniem. – Jak na tak pewnego siebie faceta,
czasami potrafisz być okropnie niepewny.
James zlustrował ją wzrokiem.
– Gdzie ty masz szalik? – zapytał. –
Przecież jest cholernie zimno. Przeziębisz się.
Dopiero, kiedy to powiedział,
Natalie uświadomiła sobie, że był styczeń, a ona miała na sobie tylko zimową
kurtkę. Jakoś wcześniej działy się ważniejsze rzeczy, więc chwilowo zapomniała
o zimnie.
– Wspaniale zmieniasz temat –
stwierdziła z uśmiechem.
Wywrócił oczami i pociągnął ją za
ręce, przyciągając do siebie i obejmując ramionami.
– Wcale nie zmieniam tematu –
odparł, owiewając czubek jej głowy ciepłym oddechem. – Po prostu nie chcę mieć
cię na sumieniu.
Przez moment stała sztywno, wciąż
będąc niepewną jej dalszej relacji z Jamesem. Ale jeśli on nie widział w tym
problemu i naprawdę jej wybaczył, to chyba mogła się rozluźnić. Dopiero przyjemne
ciepło bijące od chłopaka sprawiło, że roztopiła się w jego objęciach i
położyła mu dłonie na plecach, chcąc być jeszcze bliżej.
– Czy to znaczy, że między nami
wszystko w porządku? – wymamrotała w poły jego płaszcza. Jednak wolała się
upewnić.
– Tak, nareszcie tak – westchnął
James. – Chyba cały ten czas miałem nadzieję, że to wszystko jedno wielkie
nieporozumienie albo jakiś okropny koszmar. Dlatego nie potrafiłem kompletnie
się od ciebie odciąć, bo przecież mogłem pójść do innej szkoły po tej długiej
przerwie, którą miałem.
– Cieszę się, że tego nie zrobiłeś.
Było jej tak przyjemnie. Czuła się
lekko, jakby za chwilę mogła odlecieć. Ogromny ciężar spadł jej z serca, a
teraz była po prostu szczęśliwa.
Stali tak dłuższą chwilę, kiedy
Natalie coś sobie uświadomiła.
– Wykorzystałeś to, że jest zimno,
żeby mnie przytulić, prawda?
Minęło kilka długich sekund ciszy.
– Możliwe.
Zaśmiała się prosto w jego pierś.
– Masz szczęście, że naprawdę jest
mi cieplej.
– Znalazłoby się parę lepszych
sposobów na rozgrzanie... Auć! – James odsunął się, rzucając jej pełne
niedowierzania spojrzenie i masując ramię. – Za co to było?!
Pokręciła głową z rezygnacją.
– Tak, kawa też świetnie rozgrzewa –
oznajmiła, chwytając kubek z murka w obie dłonie i upijając łyk. – Fuj, co to
jest! – Skrzywiła się, odsuwając kubek na odległość ramienia.
– Chyba pomyliłaś kubki – stwierdził
James, odbierając jej kubek i podając drugi. – Ten jest mój – dodał, dziwnie
zadowolony.
– To jakieś paskudztwo, a nie kawa –
zaprotestowała, pozbywając się okropnego posmaku swoim napojem. – I czemu się
tak uśmiechasz?
– To jest, moja droga, podwójne
espresso, kawa dla prawdziwych facetów – odparł tonem, jakby tłumaczył coś
pięcioletniemu dziecku. – A uśmiecham się, bo piłaś z kubka, z którego piłem
wcześniej, więc to prawie, jakbyś mnie pocałowała.
Zakrztusiła się potężnym łykiem
kawy, prawie wypluwając wszystko na Jamesa. Odkaszlnęła kilka razy, z
nienawiścią patrząc na kubek w dłoni chłopaka. Już zdążyła zapomnieć o tym, jak
to jest spędzać czas z Jamesem.
– W takim razie weź mój, żebyś mógł
myśleć, że mnie pocałowałeś – powiedziała z przekąsem, wyciągając go w stronę
chłopaka, który przed chwilą klepał ją po plecach. – Tak będziemy kwita.
Zignorował jej wyciągniętą rękę,
nachylił się i szybko cmoknął ją w czoło.
– Tyle mi na razie wystarczy –
skwitował, odsuwając się i posyłając jej łobuzerski uśmiech. – Uciekaj do domu,
bo naprawdę będziesz chora.
Zamrugała, ciesząc się, że jest już
zaczerwieniona z zimna. James nie podarowałby jej, gdyby spłoniła się jak
piwonia po czymś takim.
Postanowiła, że nie da mu tej
satysfakcji, więc odwróciła się i pomaszerowała w kierunku domu.
– Do zobaczenia w poniedziałek! –
zawołał za nią James.
Rose nie wiedziała czego się
spodziewać, kiedy Natalie poprosiła ją, żeby w poniedziałek przyszła wcześniej
do szkoły.
Dlatego była zaskoczona, kiedy w
klasie zobaczyła wszystkich przyjaciół, skupionych przy jednej z ławek.
– A, to ty
– mruknął Simon, wychylając się zza Michaela. – Myślałem, że Natalie.
Podeszła
do swojego miejsca, zostawiła torbę na krześle i dołączyła do reszty.
– Więc do
was też dzwoniła?
Odpowiedziało
jej zbiorowe kiwnięcie głową.
W tym
samym momencie do sali wpadła zdyszana Natalie, z wypiekami na twarzy i
rozwichrzoną burzą włosów.
– Przepraszam
za spóźnienie! – wydyszała, opadając na krzesło obok nich. – Dajcie mi chwilę.
Dopiero
kiedy napiła się wody, którą z wdzięcznością przyjęła od Daniela, złapała
oddech i była w stanie mówić.
– Więc o
co chodzi? – rzucił zniecierpliwiony Michael. – Nie trzymaj nas dłużej w
niepewności.
Natalie
otworzyła usta, zamknęła je, spojrzała na wszystkich i znowu je otworzyła.
Wzięła
głęboki wdech i wypaliła:
– James i
ja tak jakby... wróciliśmy do siebie.
Rose
wymieniła spojrzenia z Pixie, ale to Simon odezwał się pierwszy.
–
Wróciliśmy... – powtórzył powoli, jak gdyby układał to sobie w głowie, po czym
zmroził Natalie wzrokiem. – To by znaczyło, że już byliście razem. – Dziewczyna
już otwierała usta, ale nie dał jej dojść do słowa. – Zakładając po minach reszty,
tylko Michael i ja pozostawaliśmy w błogiej nieświadomości – zadrwił. – Jak
miło.
Blondyn
podniósł się z krzesła z zamiarem wyjścia, ale Natalie złapała go za
nadgarstek.
– Chciałam
wam powiedzieć, naprawdę! – zapewniła gorąco, rzucając Michaelowi błagalne
spojrzenie. – Po prostu, to wszystko potoczyło się tak szybko i nawet Daniel
dowiedział się dopiero po fakcie.
– Rose i
ja usłyszałyśmy o tym zupełnie niedawno – wtrąciła Pixie, ale skuliła się pod
miażdżącym spojrzeniem brata.
W tej
chwili odezwał się Daniel, który do tej pory siedział w milczeniu.
– Możecie
chociaż jej wysłuchać? – zapytał ze spokojem, patrząc kolejno na Simona i
Michaela. – Sam jestem ciekaw, jak to się stało. – Spojrzał twardo na Natalie. –
Jeszcze kilka dni temu nie mogłaś znieść jego widoku.
Michael rozłożył
się wygodnie na krześle i zaplótł ręce na piersi.
–
Właściwie, to też jestem ciekawy – oznajmił. – Siadaj, Simon.
Blondyn
niechętnie opadł na swoje miejsce, ale nie ukrywał, że jest zdegustowany całą
sytuacją.
Natalia
odetchnęła z ulgą i otarła z czoła niewidzialny pot.
– Nie chcę
już niczego przed wami ukrywać – powiedziała niepewnie. – Nauczyłam się, że
rozmowa to podstawa relacji, więc teraz będę z wami szczera.
Biorąc
głęboki wdech, zaczęła swoją opowieść, czując jak ogromny ciężar spada jej z
serca.
– Więc
teraz już wiecie – zakończyła Natalie jakiś czas później, wbijając wzrok w swoje
kolana. – Nie mam zamiaru tego dłużej ukrywać, ani przed wami, ani przed resztą
szkoły. Żałuję, że nie powiedziałam wam o tym od razu, może wtedy wszystko
potoczyłoby się inaczej. Ale nie ukrywam też, że jestem teraz naprawdę
szczęśliwa.
Rose
spojrzała na Daniela, który westchnął ciężko.
– Co nie
zmienia faktu, że muszę sobie wyjaśnić z Jamesem kilka spraw. Jakoś nie mogę
uwierzyć, że to wszystko okazało się tak po prostu pomyłką.
– Z kim
jak z kim, ale żebyś była z tym Jamesem?
– rzucił zniesmaczony Simon. – Potrafię zrozumieć, dlaczego nic nam nie
powiedziałaś, ale ten chłopak to przecież członek Free. Podobno nimi gardziliśmy, no chyba że coś mi umknęło.
Rose
westchnęła bezgłośnie. Chciałaby jakoś obronić Free, ale wtedy musiałaby wytłumaczyć się ze zbyt wielu rzeczy. A
przecież nikt nie wiedział o jej spotkaniach z Willem.
– Nigdy
nie mówiłam, że nimi gardzę – zaprotestowała Natalie. – Może nie podobało mi
się ich zachowanie w pewnych sytuacjach, ale bardzo dobrze poznałam Jamesa.
Jest naprawdę w porządku. Na pewno będziecie mieli okazję się poznać.
– W to nie
wątpię – odparł niechętnie Simon.
– A ja tam
chętnie go poznam – odezwał się Michael. – Jestem ciekawy, co to za fagas, który
zawrócił Natalie w głowie bardziej niż jej książki.
Rudowłosa
zarumieniła się nieznacznie, ale dzielnie nie dawała nic po sobie poznać.
– Trzeba
też uświadomić go, co się stanie, jeśli jeszcze raz skrzywdzi Natalie - stwierdziła Pixie, zacierając ręce. – Nie
darujemy mu.
Rose
spojrzała na Natalie i uśmiechnęła się wbrew sobie. Przyjaciółka naprawdę
odżyła. Widziała błysk w brązowych oczach i ledwo powstrzymywany uśmiech.
Cieszyła się z jej szczęścia, ale czuła też zazdrość. Kochała się beznadziejnie
w Williamie, i chociaż mogła spędzać z nim dużo czasu, nie miała szans na takie
zakończenie, jakie otrzymała Natalie.
– Myślę,
że szczęście Natalie jest najważniejsze – odezwała się z bladym uśmiechem,
skupiając na sobie uwagę. – Cieszę się, że udało jej się pogodzić z Jamesem,
jeśli to dzięki temu wygląda na tak szczęśliwą. I będę ją w tym wspierać ze
wszystkich sił.
Przyjaciółka
rzuciła jej spojrzenie pełne wdzięczności.
– Dzięki,
Rosie.
Simon
potarł nasadę nosa, jakby cała ta rozmowa przyprawiała go o ból głowy.
– Wciąż
jestem zły, że nie powiedziałaś nam wcześniej, ale kimże jestem, żeby zakazywać
ci się spotykać z Jamesem. Mam tylko nadzieję, że wiesz, co robisz.
Natalie
uśmiechnęła się szeroko.
– Dziękuję
wam, naprawdę. – Spojrzała każdemu w
oczy. – Zależy mi na waszej opinii i wsparciu, więc nie macie pojęcia, ile to
dla mnie znaczy.
– Tylko
tego nie zepsuj – ostrzegła Pixie, grożąc jej palcem.
Dziewczyna
otarła wilgotne oczy, chichocząc.
– Obiecuję.
Podczas
przerwy obiadowej, zgodnie z tym co ustaliła z przyjaciółmi i Jamesem, Natalie udała
się do najbardziej oddalonego stolika w stołówce, który jakimś cudem zawsze
pozostawał pusty.
Chciała
zjeść z Jamesem, a przy okazji porozmawiać. Od ostatniego spotkania rozmawiali tylko
przez telefon.
Postawiła
tackę z jedzeniem na blacie i usiadła, rozglądając się za Jamesem, ale nigdzie
go nie zauważyła. Wzruszyła ramionami i zaczęła pogryzać kupione frytki, które bardziej przypominały kawałki gumy.
Po kilku
minutach na przeciwko niej zasiadł James, uśmiechając się czarująco.
–
Smacznego – rzucił, podbierając jej jedną frytkę i wkładając ją do ust. – Ale ohyda.
– Jeśli
jesteś głodny, możesz kupić sobie swoje – zauważyła.
– Nie
jestem głodny – odparował, pakując sobie
sobie do buzi trzy frytki na raz.
Uniosła
brwi w niedowierzaniu.
– Właśnie
widzę.
– Mniejsza
z tym. Jak poszło?
Zmarszczyła
czoło.
– Z czym?
– Sądząc
po spojrzeniach twoich znajomych, kiedy mijałem ich stolik, wszystko im
powiedziałaś.
Przygryzła
wargę.
– Nie
wszyscy byli zachwyceni, ale myślę, że z czasem to zaakceptują. – Pomaczała frytkę
w majonezie i od niechcenia wrzuciła do ust. – A ty, powiedziałeś swoim kumplom?
– Byli
trochę zaskoczeni. Nie wdawałem się w szczegóły, ale raczej nie mają nic
przeciwko. – Wzruszył ramionami. – Nie, żeby ich sprzeciw coś zmienił.
Pokiwała
głową na znak zgody, odsuwając resztę frytek i zabierając się za deser w
postaci lodów z bitą śmietaną. Liczyła, że chociaż to będzie zjadliwe.
James
wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym nachylił się w jej stronę i sięgnął
ręką do twarzy.
– Co ty...
Kciukiem
starł bitą śmietanę z kącika jej ust, po czym zlizał ją z palca, nie
spuszczając z niej wzroku.
Zarumieniła
się z oburzenia. Co on sobie myślał, wyprawiać takie rzeczy w szkole?!
– No co? – mruknął, widząc jej minę. – Rozpraszało mnie – wyjaśnił, ale wyglądał na
niesamowicie z siebie zadowolonego.
Wzniosła
oczy ku niebu, wzdychając.
– Dlaczego
mam wrażenie, że wszyscy się na nas gapią? – mruknęła, nawet nie chcąc się
rozglądać. Chyba nie zniosłaby spojrzeń dziewczyn z fanklubu Jamesa, które
właśnie zobaczyły, jak zlizał bitą śmietanę z palca. – To wszystko twoja wina! –
syknęła.
– To było
nieuniknione. Nie moja wina, że jestem popularny. Po prostu się tym nie
przejmuj, okej? – Uśmiechnął się do niej. – Ludzie zawsze będą gadać.
Zmroziła
go wzrokiem i wyciągnęła książkę z torby, postanawiając go ignorować.
– W takim
razie poczytam sobie książę – oznajmiła, zdecydowanym ruchem otwierając na
ostatnim rozdziale. – Nie waż mi się przeszkadzać.
– Czyli
już nie będziesz jadła tych lodów? – rzucił z rozbawieniem.
Bez słowa
podsunęła mu pucharek i wróciła do lektury. Przeczytała zaledwie stronę, kiedy
zorientowała się, że nie pamięta ani słowa, bo rozpraszał ją James, którego
wzrok czuła na sobie.
Uniosła
głowę z zamiarem zwrócenia mu uwagi, ale, widząc jego spojrzenie, jakoś nie
mogła. Podpierając brodę na dłoni, wpatrywał się w nią tak ciepłym wzrokiem, że
czuła, jak roztapia się od środka.
–
Skończyłaś? – zapytał cicho, a Natalie bezwiednie pokiwała głową. – Świetnie.
Chodźmy stąd.
– Gdzie?
–
Gdziekolwiek, byle daleko stąd – odpowiedział, wstając ze swojego miejsca.
Wyciągnął do niej rękę, a Natalie chwyciła ją bez wahania, wrzucając książkę do
torby i zarzucając ją na ramię. – Dobra decyzja.
Wbijała
wzrok w ziemię, kiedy prowadził ją do wyjścia, ale gdzieś w środku poczuła
małe, maleńkie ukłucie satysfakcji, idąc z Jamesem za rękę przez całą
stołówkę.
Kocham to opowiadanie. Naprawdę. F-E-N-O-M-E-N-A-L-N-E.
OdpowiedzUsuń~cklyx
Dziękuję pięknie :)
UsuńŻeby nie było - tym razem nie zapomniałam o Twoim blogu! xD Przeczytałam ten rozdział jakoś w tym czasie, kiedy go dodałaś i nie wiem dlaczego, ale byłam święcie przekonana, że go skomentowałam i weszłam sobie, by zobaczyć, czy odpowiedziałaś, a tu patrzę - komentarza brak o.O
OdpowiedzUsuńCieszę się strasznie, że Natalie i James sobie wszystko wyjaśnili <3 <3 <3 <3
Tylko, moja droga, gdzie jest Will? xD Stanowczo go za mało! Czekaaaaam na niego! xD I na jakąś fajną scenę z Rose, najlepiej jakiś pocałunek... xDD Nie no, bez presji, ale na ten pocałunek to ja czekam od momentu na balu :P :P
Uwielbiammm i czekam <3 <3 <3 <3
Jaka radość, kiedy z 2 komentarzy zrobiły się 3!
UsuńPocieszę cię, że następny rozdział mam już praktycznie napisany, zostały drobne poprawki i zakończenie, ale niestety nie mogę go dodać, bo aktualnie jestem bez internetu, (przeprowadzki ssą) a jedyny dostęp mam w pracy.
No i następny rozdział to sam Will i Rose, z dodatkiem kilku nowych, i mam nadzieję ciekawych, postaci ;)
Dziękuję bardzo za komentarz!
Pozdrawiam,
Viv
Oooooo, to teraz jestem ciekawa! No i w końcu Will będzie <3 <3 :P
UsuńCzekamy, czekamy! - 4 komentarz :D
OdpowiedzUsuńBabo, czy ty nie masz żadnych wyrzutów sumienia? Zaglądam tu co rusz, a nowego rozdziału jak nie było tak ni ma T.T Zdajesz sobie sprawę jak świetne jest twoje opowiadanie? Zrób nam taki mały prezencik na święta, coo? *przesyłanie weny - w toku*
OdpowiedzUsuńPS Różę czytam na bieżąco, tylko byłam jak ninja, bo krótki komentarz to nie komentarz, a moja natura lenia no cusz...
PS2 To ja - Julka311 z SF :v
Mam wyrzuty sumienia i to ogromne ;_;
UsuńStrasznie się cieszę, że ktoś z SF jeszcze jest zainteresowany tym opowiadaniem! Już dawno zniknęło z forum SF.
Rozdział jest już, już prawie gotowy, została końcówka i korekta, ale niedawno się przeprowadziłam, a do tego święta, więc mam spory problem z wygospodarowaniem sobie chwili czasu...
Ale obiecuję, że zaraz po świętach rozdział się ukaże, z pewnością :)
Dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam,
Viv