Przedstawiam kolejny rozdział, prawdopodobnie najdłuższy jak do tej pory. Pisany z perspektywy innego bohatera, w przyszłości pojawi się takich więcej.
Dziękuje za wszystkie komentarze, uskrzydlają wenę :)
Motyw przewodni wpisu: kawa z mlekiem!
***
Natalie
rzadko traciła nad sobą panowanie. Zazwyczaj mało co potrafiło ją wytrącić z
równowagi, zawsze pozostawała chłodna i nieugięta. Było tak odkąd pamiętała. Widzicie,
podstawówka była najgorszym okresem w jej życiu. Wtedy nienawidziła szkoły,
płakała, gdy miała do niej iść. Zdawała sobie sprawę, że nie była jedyną, którą
prześladowano. Nikt z klasy jej nie tolerował, więc przesiadywała w domu,
pogrążając się w świecie fantazji. Po pewnym czasie ignorowania wyzwisk i dokuczliwości,
nie wytrzymała i zaczęła odpłacać się tym samym. Aż w końcu nauczyła się, że
bycie wrednym jest jedynym wyjściem, aby nie zostać skrzywdzonym.
Gdy
skończyła szkołę podstawową, prześladowanie się skończyło, jednak ona nie
potrafiła o tym zapomnieć. Nie mogła się odnaleźć w nowym otoczeniu, gdzie
towarzysze z klasy ją lubili. I choć próbowała się zmienić, dostosować do
oczekiwań innych, nie potrafiła. Każda osoba, do której się zbliżyła, po pewnym
czasie ją zostawiała, a dziewczyna nie miała pojęcia, co robiła źle. Nie
potrafiła rozmawiać z chłopcami, odkąd to oni zadali jej najwięcej cierpienia,
przy żadnym z nich nie czuła się swobodnie.
Jedynym
wyjątkiem był Daniel. Chłopaka znała od dziecka, byli przyjaciółmi. Uczęszczał
do innej szkoły, a kiedy dowiedział się, co przytrafiło się Natalie, wściekł
się. Obiecał, że zawsze będzie mogła na niego liczyć. Od tamtego czasu byli
nierozłączni.
W
wieku piętnastu lat, poznała Pixie. Brunetka chodziła do innej klasy, ale
okazało się, że chciała dostać się do tego samego liceum, co Natalie. Rudowłosa
odnalazła w Pixie to, czego jej brakowało – optymizm, czerpanie radości z
najmniejszych rzeczy i pozytywny stosunek do każdego człowieka. I w ten sposób
zostały przyjaciółkami.
Natalie,
wraz z Danielem, Pixie i jej bratem, rozpoczęli szkołę średnią, gdzie poznali
Simona. W tym czasie nieoficjalnie powstała ich niewielka grupka. I choć nikt
nie powiedział tego głośno, Natalie miała wrażenie, że każdy z nich odczuł
ulgę, gdy okazało się, że są nierozłączni.
Rudowłosa
wciąż pozostawała zdystansowaną dziewczyną, potrafiącą otworzyć się jedynie
przed Danielem. Uwielbiała Pixie, Michaela i Simona. Spędzała z nimi najlepsze
chwile swojego życia i myślała, że już lepiej być nie mogło. I wtedy poznała
jego.
Już
wtedy zespół rozsławiał się w całym mieście. Ich pierwsze spotkanie przypominało
scenę z komedii romantycznej, nawet jeśli później nie była w stanie patrzeć na
tę znajomość przez różowe okulary.
Natalie
kucała (a jeśli pamięć jej nie myliła, prawie leżała) między półkami w
pobliskiej, niewielkiej księgarni, szukając książki, na którą polowała od kilku
miesięcy. Nie mogła się doczekać, aż zakopie się w pościeli i zacznie czytać.
Nagle
usłyszała pisk, jakie wydają podeszwy butów w zetknięciu z podłogą. W następnej
chwili coś uderzyło ją w bok, przeleciało nad nią i wylądowało na kuckach obok.
Szeroko otwartymi oczami obserwowała chłopaka, który rozglądał się wokół ze
skupieniem.
-
Przepraszam, nic ci nie jest? – mruknął, nawet na nią nie patrząc.
-
Widzę, że bardzo cię to obchodzi – parsknęła sarkastycznie i zaczęła się
podnosić. Wróci tutaj, kiedy nieznajomy zniknie.
-
Naprawdę mi przykro… - zaczął, spoglądając na nią, a później za siebie. – Zaraz
tu będą, chodź!
Złapał
ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia, klucząc pomiędzy regałami. Nie mając
wyjścia, biegła za nim, co rusz się potykając. Wypadli na ulicę i wtedy Natalie
to dostrzegła. Kilka dziewczyn gnało za nimi, dysząc ze zmęczenia, ale bez
widocznego zamiaru poddania się.
Rudowłosa
zmarszczyła brwi, zastanawiając się, w co została wplątana.
- Co
się dzieje? Czemu mnie za sobą ciągniesz? – zawołała do pleców chłopaka, ale
nie otrzymała odpowiedzi.
Jej
spojrzenie padło na dłoń, która ściskała jej rękę. Szczupłe palce obejmowały ją
silnie, nie dając szans na wyrwanie się. Mimo wszystko, Natalie poczuła gorąco.
To pierwszy raz, kiedy trzymała chłopaka za rękę. Chwilę potem uświadomiła
sobie okoliczności i cała radość z niej uleciała. No tak, przecież jest
dzieckiem pecha. Pomyśleć, że chciała tylko usiąść i w spokoju przeczytać
ciekawą lekturę.
Biegli
jeszcze jakiś czas, aż nieznajomy zaciągnął ją w ciemny zaułek, gdzie piętrzyły
się góry śmieci, nie mieszczące się w kontenerach. Przycisnął ją do zimnej,
brudnej ściany swoim ciałem, trzymając jej ręce nad głową. Nie patrzył w jej
stronę, wzrok utkwił w ruchliwej ulicy, zapewne orientując się, czy zgubił
ogon.
A
Natalie szalała. Jej serce biło z prędkością światła. Nie mogąc się ruszyć,
wbiła wzrok w profil chłopaka. Był jej całkowitym przeciwieństwem. Śniada cera,
kasztanowe włosy, prosty nos i kilkudniowy zarost to cechy, które od razu
rzucały się w oczy. Mieszanka, która mogła zawrócić w głowie każdej
dziewczynie. Ale nie jej. Była odporna na przystojnych facetów. Z tego co
pamiętała, w takiej pozycji trzymano ją tylko po to, aby stłuc na kwaśne
jabłko, co raczej nie nastrajało pozytywnie.
W
końcu zwrócił na nią uwagę. Wow, długo mu to zajęło. Natalie żałowała, że była
sarkastyczna tylko w swojej głowie. Spojrzał na jej zmrużone oczy, wydęte ze
złością wargi i cichą zadyszkę po biegu. A potem uśmiechnął się, a dziewczynie
zmiękły nogi. Ze strachu. Ten uśmiech… Wzdrygnęła się.
- Puścisz
mnie? – zapytała grzecznie, przebierając nogami z nerwów.
-
Dlaczego? – Przekrzywił głowę.
Natalie
poruszyła rękami, na co tylko mocniej przycisnął je do szorstkiej powierzchni.
Nie miała pojęcia, kim był i czego od niego chciał. Zadawał głupie pytania,
tego była pewna.
Otworzyła
usta, aby odpowiedzieć, ale nie dał jej szansy.
-
Podoba mi się ta pozycja. – Usłyszała i natychmiast zdrętwiała. Zacisnęła usta
i spojrzała na niego hardo. Nie powinna dać się zastraszyć, prawda? To mogłoby
pogorszyć sytuacje, w której się znalazła.
- Kim
ty właściwie jesteś?
-
Dziwne, że o mnie nie słyszałaś.
-
Znam cię? – Zmarszczyła brwi, ale nikt nie przychodził jej do głowy, kiedy
obserwowała jego twarz.
-
Jest taki zespół… - zaczął, mrugając porozumiewawczo. Spojrzała na niego jak na
bardzo ciekawy przykład głupoty. – Czyli, że nie jesteś naszą fanką.
-
Czemu miałabym być fanką kogoś, kto trzyma mnie w taki sposób? – zapytała
ironicznie, spoglądając znacząco na dłonie, zaciśnięte na jej nadgarstkach. W
dodatku cuchnęło tutaj nieświeżym (delikatnie mówiąc) jedzeniem.
- Nie
puszczę cię, dopóki nie zgadniesz.
- To
nie fair, skąd mam cię znać? – obruszyła się, ponownie próbując się oswobodzić,
z mizernym skutkiem.
-
Jestem pewien, że w twojej szkole o mnie słyszałaś. Nie kojarzysz czegoś o
nazwie Free?
-
Nie! – wykrzyknęła od razu, ale po chwili coś jej zaświtało. W jej umyśle
zakwitł obraz Pixie, która usilnie próbowała wtłuc jej coś do głowy. – To ten
tutejszy zespół nadętych dupków?
W
momencie, w którym ostanie słowo opuściło jej usta, uświadomiła sobie, że
popełniła błąd. Chłopak uśmiechnął się jak drapieżnik, osaczający swoją ofiarę,
po czym zbliżył swoją twarz do jej.
-
Blisko, kochanie.
Do
Natalie dosyć szybko dotarło, że właśnie on jest członkiem wspomnianego
zespołu. Niech to szlag, zazwyczaj w takich sytuacjach potrafiła myśleć
racjonalnie. Wysil swoją dobrą pamięć i
przypomnij sobie tę gadkę szmatkę Pixie.
-
Ten… eee… James? – pisnęła cicho, a kilka sekund później usłyszała jego
serdeczny śmiech, jednak nie odsunął się. Był tak blisko niej, nikt nigdy nie
posunął się tak daleko. Ciepły oddech owiewał jej policzki, mogła dostrzec każdy
szczegół jego twarzy. Lekko rozchylone usta, koniuszek języka, ciemny zarost,
poruszające się skrzydełka nosa, oczy śledzące każdy jej ruch.
Drżała
z niepokoju.
-
Bingo!
-
Może teraz mnie puścisz? – odważyła się zapytać.
- Za
chwilę.
Ich ciała dzieliło zaledwie kilka centymetrów,
a Natalie coraz bardziej ogarniała złość i zawstydzenie.
-
Wyglądasz naprawdę uroczo, kiedy się złościsz – powiedział, a dziewczyna
prychnęła z wyższością.
- Nie
działają na mnie takie teksty.
- A
więc jakie działają?
-
Żadne. Puść mnie wreszcie.
Tego
co się następnie wydarzyło, Natalie nie mogła zapomnieć przez kolejne tygodnie.
James pochylił się i przycisnął wargi do jej ust. W pierwszej chwili była zbyt
zaskoczona, żeby w ogóle zareagować. Kiedy chłopak puścił jej rękę, aby położyć
wolną dłoń na policzku, użyła jej do zadania mu ciosu w szczękę. Jak widać, nie
na marne poszły przymusowe ćwiczenia w podstawówce.
James
zatoczył się do tyłu, przykładając rękę do uderzonego miejsca. Natalie opierała
się o ścianę, przyciskając palce do ust. Jej pierwszy pocałunek… z nim?!
- Za
co? – zapytał James, masując policzek.
-
Jeszcze się pytasz! Mój… mój pierwszy… Ty dupku! – jąkała się, nie mogąc
poprawie wypowiedzieć myśli na głos.– Nie daruje ci tego! – dodała pewniej,
celując w niego trzęsącym się palcem.
-
Czekaj, czekaj. – Uniósł dłoń, chcąc powstrzymać nadchodzącą z jej strony
wiązankę przekleństw. – To był twój pierwszy pocałunek? – uśmiechnął się
szeroko.
- I
czego się szczerzysz? Zniszczyłeś mi życie!
- Czy
aby nie przesadzasz?
- To
miało wyglądać zupełnie inaczej, ale skąd ty możesz o tym wiedzieć – syknęła,
czując palącą czerwień na twarzy. – Teraz sobie przypominam, jakie plotki krążą
o tobie w szkole. Zmieniasz dziewczyny jak rękawiczki i bawisz się nimi.
James
skrzywił się, jego oczy pociemniały.
-
Żadna z nich nie miała nic przeciwko – uśmiechnął się przerażająco.
- Nie
mam najmniejszej ochoty z tobą rozmawiać. Jak przypuszczam, nigdy więcej się
nie spotkamy.
Na
koniec Natalie obdarzyła go chłodnym spojrzeniem, odwróciła się na pięcie i
pobiegła przed siebie.
- Z
tym może być problem – westchnął chłopak, odprowadzając dziewczynę spojrzeniem.
Rudowłosa do końca dnia czuła nieprzyjemny zapach pechowej uliczki.
Nazajutrz,
Natalie wychodziła ze szkoły później niż zwykle z powodu zajęć klubu
czytelniczego. Owinęła szalik wokół szyi, zakrywając usta i nos, po czym wyszła
na zewnątrz. Tym razem nie chciała przeziębić się tak szybko jak w zeszłym
roku. Na zewnątrz mróz wbijał swoje igiełki w każdy odsłonięty kawałek skóry.
Lubiła jesień, ale cieszyła się, że powoli nadchodziła zima. Kochała biały
puch, który zawsze zgarniała z parapetu za oknem, ale nie znosiła patrzeć na
ciemnoszare breje, zalegając na chodnikach i jezdniach. A taki początek
przybrała tegoroczna pora roku.
-
Znowu się spotykamy, Pierwsza.
Zdrętwiała.
Ten głos. Głos, którego miała nadzieję nigdy więcej nie usłyszeć. Powoli
odwróciła się, by stanąć twarzą w twarz z Jamesem. Starała się ukrywać swoje
zaskoczenie.
- Co
ty tu robisz? – zapytała lodowato, wciskając ręce do kieszeni. Na wszelki
wypadek trzymała się w bezpiecznej odległości, gdyby znowu zachciało mu się ją
pocałować. Wystarczająco się wczoraj nawściekała, krzycząc w poduszkę. –
Śledzisz mnie? A może… - W tym momencie gwałtowny powiew zmierzwił jej włosy i
odchylił poły płaszcza chłopaka. – Niemożliwe.
-
Doprawdy, co ty robisz całymi dniami? Nigdy, nawet raz, mnie nie zauważałaś? –
James uśmiechnął się smutno. – Czuję się zraniony.
- Nie
rób ze mnie tej złej! – Może i nie bardzo interesowała się życiem szkolnym oraz
wolała czytać książki, niż obserwować chłopców z innych klas, ale to ona była
tutaj ofiarą. – Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju? Już dość zrobiłeś.
-
Powiedzmy, że jestem zainteresowany – Chłopak posłał jej szeroki uśmiech, przez
który jego oczy świeciły wesoło. – Daj się odprowadzić do domu.
-
Zapomnij – mruknęła, odwróciła się ostentacyjnie i ruszyła w stronę bramy,
przerzucając koniec szalika przez ramię.
Kiedy
dotarła pod dom, zatrzymała się, poprawiła torbę i westchnęła cicho,
przymykając oczy.
- Jak
daleko masz zamiar za mną iść? – zapytała cicho.
Obok
niej wyrósł James, wlokący się z tyłu przez cały ten czas. Objął ją ramieniem.
- Ile będzie trzeba – oświadczył, jego twarz
znalazła się niebezpiecznie blisko jej. Zamachała rękami i wyswobodziła się z
uścisku. Zaciskając zęby, skierowała swoje kroki w stronę drzwi, zostawiając
chłopaka za sobą.
Jutrzejszego
poranka, Natalie – wychodząc do szkoły - znalazła kawę w styropianowym kubku na
murku koło furtki. Przyczepiona kartka głosiła: Następnym razem pocałuje cię za twoja prośbą.
Syknęła
zdegustowana. Wygrzebała długopis z torby i napisała na odwrocie karteczki: Jak dla mnie, możesz czekać nawet do śmierci.
Przyczepiła ją do kubka i kontynuowała drogę do szkoły. Na pewno nie można jej
przekupić jakimś marnym napojem.
Od
tamtego poranka, na dziewczynę codziennie czekała kawa. Czasami były do niej
przypięte karteczki, na które Natalie odpisywała zwykłe złośliwości albo po
prostu mięła je ze złością i wyrzucała. Po pięciu dniach zrezygnowała i zaczęła
pić przygotowaną kawę w drodze do szkoły. Szkoda, żeby się marnowało.
Podczas
zajęć, James nie pokazał w żaden sposób, że się znają. Czasami uśmiechał się do
niej albo mrugał porozumiewawczo. Natalie ignorowała zaczepki wytrwale, nie
pozwalając sobie nawet na niego patrzeć. Wciąż nie mogła wybaczyć, że to
właśnie James skradł jej pierwszy pocałunek. Miała to zrobić z chłopakiem,
który będzie jej się podobał. Brudna uliczka i nachalny drań raczej nie były
szczytem jej romantycznych marzeń.
Nadszedł
jej pierwszy bal z okazji Halloween w nowej szkole. Oczywiście, nie zamierzała
postawić tam nogi, ale Pixie zmusiła ją, twierdząc, że był to obowiązek nowych
uczniów. W konsekwencji, opierała się o ścianę obok stołu z przekąskami, ubrana
w kiepski kostium wróżki, na który składała się błyszcząca i rzucająca się w
oczy, żółto zielona sukienka, krzywe skrzydła, które były dla niej stanowczo za
duże, zielone pończochy i białe balerinki, o rozmiar za małe. Spojrzała
krytycznie na swoje odbicie w szybie. Nie wiedziała, skąd Pixie wytrzasnęła ten
kostium, ale czuła się w nim wybitnie niekomfortowo. Dlatego nie znoszę imprez, pomyślała, patrząc na tańczących
uczniów.
Gdy
dostrzegła zmierzającego w jej stronę kogoś w przebraniu Zorro, skrzywiła się.
Gdyby ktokolwiek poprosił ją o taniec, natychmiast by wyszła, dlatego odrobinę
żałowała, że nikt tego nie zrobił. Jeśli było coś, czego Natalie naprawdę
nienawidziła, był to taniec. Poruszała się wtedy bardziej niezgrabnie niż
zazwyczaj i bezlitośnie deptała swoich partnerów, przez co cały taniec czuła
się niezręcznie.
Tajemniczy
Zorro stanął przed nią, rudowłosa próbowała dostrzec w jego twarzy coś, co
pozwoliłoby zidentyfikować nieznajomego. Niestety, maska udaremniła jej
wysiłki.
-
Przepraszam, ale…
Nie
zdążyła dokończyć, ponieważ zamaskowany chwycił jej rękę i pociągnął ją na
parkiet.
- Hej,
co robisz?! – zawołała, lecz w tym hałasie nie słyszała nawet samej siebie.
Kolorowe światła pulsowały, a jej zakręciło się w głowie od tej wielobarwności
i duszności.
Chłopak
chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie. W tych migających kolorach, Natalie
widziała jedynie ciemne, błyszczące oczy, obserwujące ją uważnie. Mimo szybkiej
muzyki, nieznajomy poruszał się powoli, trzymając ją na tyle mocno, aby nie
mogła się wyrwać. Nie wiedziała, co ma zrobić z rękami, a co dopiero z własnym
ciałem.
-
Piękne wyglądasz, kiedy się złościsz – wyszeptał, pochylając się w stronę jej
ucha. Ten głos!
-
James! – krzyknęła, na co tylko się uśmiechnął. – Puszczaj!
-
Spokojnie, przecież wiesz, że pocałuje cię tylko, jeśli o to poprosisz –
wymamrotał, przyciągając ją jeszcze bliżej. – A teraz wyświadcz mi tę przysługę
i chociaż raz nie protestuj. Zatańcz ze mną, Pierwsza.
Natalie
umilkła i przestała się szarpać. I tak z nim nie wygra. Po prostu przetańczą
kilka minut i da jej spokój, przynajmniej na dzisiaj. Niepewnie położyła dłonie
na jego ramionach, odzianych miękkim, czarnym materiałem peleryny. Oczywiście,
utrzymywała odpowiedni dystans. Nigdy nic nie wiadomo.
-
Dlaczego Pierwsza? – Zdecydowała się
odwrócić uwagę od jej okropnych umiejętności tanecznych. No i była troszkę
ciekawa.
-
Jesteś jedyną dziewczyną, która przeżyła ze mną swój pierwszy pocałunek –
wyjaśnił i posłał jej promienny uśmiech, a w jego policzkach pojawiły się
urocze dołeczki. Nawet ona musiała przyznać, że był przystojny. – Jesteś
dzisiaj zaskakująco uległa, Nati.
Rudowłosa
przymknęła oczy. Nikt nigdy nie skracał jej imienia, nawet Daniel i Pixie.
Naprawdę go nie lubiła, zupełnie do niej nie pasowało. Chyba było zbyt poważne.
Dlaczego
James musiał wzbudzać w niej emocje, jakich nie chciała doświadczać? Był takim
typem chłopaka, który wykorzystuje dziewczyny, tak przynajmniej mówiły plotki.
Ale czy nie powinna być ostatnią osobą, która opierałaby się na zwykłych
pogłoskach?
-
Wiesz, jesteś pierwszym, który skrócił moje imię – oświadczyła beznamiętnie,
odwracając wzrok.
-
Naprawdę? – Ton głosu Jamesa wskazywał na to, że był zdziwiony. – Natalie to
urocze imię, ale Nati podoba mi się jeszcze bardziej.
-
Mógłbyś określić mnie każdym innym słowem oprócz tego.
-
Jesteś bardzo urocza, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy. I wolałbym, żeby
tak zostało.
- To
dlatego cały czas gapisz się na mnie w szkole? To stresujące – mruknęła
naburmuszona.
- Nie
mogę spędzać z tobą każdej wolnej chwili. Inaczej wszyscy dowiedzieliby się, że
się znamy, a chciałbym tego uniknąć.
Natalie
wbiła wzrok w jeden z guzików białej koszuli, którą James miał na sobie.
- Ach
tak? – rzuciła. Dlaczego poczuła się zraniona? Nie była godna członka wielkiego
zespołu i zupełnie nie powinna się temu dziwić. Dla Jamesa była interesującą
odmianą, ponieważ jako jedna z nielicznych nie zaliczyła się do grupy
bezmyślnych, piszących fanek. I tyle. Za kilka dni mu się znudzi. – Piosenka
się skończyła. Idę.
Tym
razem bez przeszkód odsunęła się od Jamesa. Odwróciła się, chcąc odejść, ale
przytrzymał ją za rękę.
- Co?
Chłopak
otworzył usta, ale po chwili zamknął je i potrząsnął głową.
- To
nic. Baw się dobrze – uśmiechnął się, zmierzwił jej włosy, a po chwili zniknął
wśród tańczących.
Rudowłosa
pochyliła się, zdjęła ciasne buty i skryła się w szatni, gdzie przesiedziała
resztę wieczoru, rozmyślając, co jest z nią nie tak.
Resztę
weekendu po balu Natalie spędziła na rozmyślaniu o Jamesie. Mimo swojej
rozbrajającej szczerości, był niesamowicie skryty. Dziewczyna nigdy by się do
tego nie przyznała, ale podpytała kilka osób.
Oprócz
błahych rzeczy, nie wiedziano o nim za dużo. Miał swoją grupkę oddanych fanek,
które bez wahania mogłyby podać jego ulubiony kolor, film czy zespół, lecz jego
pochodzenie było tajemnicą. Natalie była ciekawa, dlaczego ktoś taki
zainteresował się właśnie nią. Przecież była nudziarą. Wolała czytać książki
niż chodzić do klubów. Więc czemu? Nawet cień odpowiedzi nie pojawiał się w jej
głowie.
Poniedziałek.
Przez
tego drania straciła rachubę czasu i teraz będzie musiała się mocno postarać,
aby zdążyć do szkoły. Tak się kończą nocne rozmyślania.
Trzymając
grzankę w ustach, wyszła na zewnątrz i skierowała się do furtki. A przed nią
stał nie kto inny jak James. Opierał się plecami o płot, który oddzielał jej
dom od chodnika i jezdni, trzymając w rękach dwa papierowe kubki.
-
Cześć, Nati.
Dziewczynę
zaskoczył ten widok. Myśląc nad ciętą ripostą, wlazła w zamkniętą bramkę i
stłukła sobie dłoń. Syknęła i spojrzała
ze złością na pechowy przedmiot. Żeby to chociaż był pierwszy raz.
Wyciągnęła
grzankę z ust i zwróciła się do Jamesa, który przywdział zatroskaną minę i
uporczywie wpatrywał się w jej rękę.
- Co
tu robisz? – mruknęła, masując dłoń. Po prostu powinna się stąd wyprowadzić,
najlepiej na drugi koniec miasta.
- Przecież
musiałem ci przynieść kawę, szczególnie, że ostatnio rzeczywiście ją pijesz.
Poza tym, dzisiaj wyjeżdżam na kilka dni.
Natalie
spojrzała na niego. Ciężko byłoby go rozpoznać na pierwszy rzut oka. Nosił
okulary przeciwsłoneczne i czapkę z daszkiem, która zasłania znaczną część jego
twarzy. To nie tak, że autentyczne się martwiła, ale ciekawiło ją, gdzie
wyjeżdża w trakcie szkoły.
Dziewczyna
odebrała od niego kubek i upiła łyk kawy z mlekiem. Wcześniej nie przepadała za
kofeiną, ale ostatnio stało się to jej zwyczajem.
-
Odprowadzę cię dzisiaj do szkoły – oznajmił James.
Spojrzała
na niego gniewnie, wcale nie mając ochoty na wspólną przechadzkę.
- To
dlatego się tak ubrałeś?
-
Chciałbym mieć trochę spokoju.
Natalie
umilkła, wbijając wzrok w kubek. No tak, na pewno nie miał zamiaru dać się
przyłapać na spacerkach z nią.
-
Mogę iść sama.
Chłopak
zmierzwił jej włosy, za co zarobił sobie ponure spojrzenie.
Kontynuowali
podróż w milczeniu. Natalie zaczęła rozmyślać o ostatniej książce, którą
czytała, zapominając o swoim towarzyszu. W efekcie zaczęła niekontrolowanie
chichotać.
-
Hej, z czego się tak śmiejesz? – James zatrzymał się przed nią i pochylił się,
spoglądając w jej oczy.
- To
nic, nieważne – mruknęła, robiąc krok w tył. Wciąż nie czuła się przy nim
całkowicie swobodnie. W dodatku te ciemne okulary onieśmielały ją, ponieważ nie
mogła obserwować jego twarzy.
Natalie
niewiele widziała przez oczy, załzawione z powodu silnego wiatru, ale
przygotowywała się na docinek w jego stylu.
-
Chodźmy – odezwał się, a dziewczyna przetarła powieki, czując zaskoczenie.
Dotarli
w pobliże szkoły, gdzie James się zatrzymał.
-
Dalej idź sama. – Rudowłosa zmarszczyła czoło, patrząc na niego. Wydawał jej
się nieobecny, prawie w ogóle jej nie dokuczał. To dlatego była tak zaskakująco
spokojna.
Już
wcześniej zauważyła, że nie miał na sobie mundurka, więc pewnie nie wybierał
się na zajęcia.
-
Gdzie tak właściwie jedziesz? – zapytała, z pozoru obojętnym głosem.
- Do
rodziny, muszę coś załatwić – odparł nieprzytomnie, wzrokiem błądząc gdzieś w
oddali.
Natalie
wzruszyła ramionami, po czym odwróciła się z zamiarem odejścia.
-
Uważaj na siebie – James musnął jej ramię palcami. Wyczuła niepokój w jego
głosie.
Spóźniła
się piętnaście minut.
Przez
kilka kolejnych dni, Natalie nie potrafiła się na niczym skupić. Nie mogła
nawet przeczytać swojej ulubionej książki. Znała powód takiego stanu rzeczy i
była zła na Jamesa. Nie było od niego znaku życia od czasu, kiedy odprowadził
ją do szkoły. Może nie przejmowałaby się tym tak bardzo, gdyby nie jego fanki,
które wszczęły alarm. Rudowłosa prychała ze złością, słysząc o ich poczynaniach.
James miał swoje życie, nie mogła zrozumieć, jak te dziewczyny były w stanie
wtrącać się w nie z taką łatwością.
Prawdą
było, że odczuwała jego nieobecność. Brakowało jej codziennej kawy, zaczepek,
ukradkowych spojrzeń. Kiedy tylko o tym wspominała, jej serce zaczynało
szybciej bić. Nie znała tego uczucia i zupełnie jej się ono nie podobało. Raz
nawet śniło jej się, że znowu ją pocałował. Do rana nie mogła już zasnąć.
Po
tygodniu jego nieobecności, Natalie siedziała na krześle z głową opartą na ławce,
po kolejnej bezsennej nocy. Nawet w szkole nie potrafiła uważać na lekcjach.
Ten chłopak ją zrujnuje.
- Nad
czym tak myślisz? – zapytała Pixie, siadając obok niej i bawiąc się rękawem
swetra.
-
Chcę mi się spać – rudowłosa ziewnęła szeroko, nawet nie trudząc się
zakrywaniem ust.
- Idziemy
w piątek do Fantasy. Ma być występ Free, ale nie wiadomo, czy James się
pojawi, więc może być niezła akcja. Chcemy popatrzeć z Danielem, a Simon i
Michael wspominali, że też wpadną.
Natalie
poderwała głowę z ławki.
- Idę
z wami – zdeklarowała bez namysłu. Natychmiast przeszła jej ochota na drzemkę.
W
końcu nadszedł piątek, cały tydzień dłużył się niemiłosiernie. W klubie była
już wiele razy, ale nigdy na występie Free.
Ubrana w zwykłe jeansy i szarą, porozciąganą bluzę czekała pod wejściem na
resztę. Przy okazji rozglądała się dokładnie, zupełnie bez powodu. A
przynajmniej tak sobie wmawiała.
W
środku, Pixie zmierzyła jej ubranie sceptycznym spojrzeniem, komentując je
jedynie ciężkim westchnieniem.
-
Usiądźmy bliżej – zaproponował Michael i zaczął przeciskać się w stronę wolnego
stolika. Natalie usiadłaby jeszcze bliżej, ale wolała o tym nie wspominać.
-
Jesteś dzisiaj strasznie podekscytowana – odezwał się Daniel, kiedy zajęli
miejsca, a Simon udał się po napoje. – Coś się stało?
- Nigdy
nie słyszałam, jak grają. – Wzruszyła ramionami i od teraz pory starała się
kontrolować swoje nerwowe podrygi.
- To
do ciebie niepodobne.
Dziewczyna
zaśmiała się niepewnie, kiedy przed oczami stanął jej James. Kilka minut
później, światła skierowały się na scenę. Natalie wyprostowała się na swoim
krześle. Na środek wyszedł cały zespół, rudowłosa dostrzegła wśród nich Jamesa.
Rozległ się pisk fanek, które rzuciły się w stronę sceny. Nieświadomie, Natalie
odetchnęła z ulgą.
Kiedy
obserwowała Jamesa, dotarło do niej, jak bardzo jej go brakowało. Teraz, gdy
widziała te energiczne ruchy podczas jego gry na perkusji, czuła, że mogłaby
latać. Natalie nie sądziła, że kiedyś odkryje źródło tego dziwnego uczucia, ale
teraz śmiało mogła je odgadnąć. Chyba się zakochała.
To
odkrycie lekko nią wstrząsnęło. Nie myślała o chłopakach, nie miała nic do
powiedzenia Pixie, kiedy zaczynała mówić o przystojniakach ze szkoły. Jeszcze
bardziej zaskoczyło ją, że to akurat James był obiektem jej uczuć. Ich pierwsze
spotkanie odbiegało od normalności w każdy możliwy sposób, ich rozmowy pełne
były zaczepek i przekomarzań. Jak mogłaby się w nim zakochać?
Teraz
wiedziała dlaczego. Nie potrafiła tego wytłumaczyć logicznie, ale przeczytała
na tyle dużo książek, żeby być świadoma tego, co czuje. James był jednym z
nielicznych chłopaków, przy których mogła zachowywać się tak bardzo swobodnie i
wypowiadać szczerze swoje myśli. Do tej pory jedyną taką osobą był Daniel, a
jednek nie czuła nic podobnego w stosunku do niego.
Po
skończonym występie, zespół zszedł ze sceny do rozwrzeszczanych dziewczyn.
Natalie obserwowała to z niechęcią. Czyżby była zazdrosna?
-
Jednak James się pojawił – odezwał się Michael. – Liczyłem na jakąś ciekawą
akcje.
- I
tak zagrali całkiem dobrze – odparł Daniel. – Co nie zmienia faktu, że nie
lubię ich jako osób.
Natalie
skrzywiła się nieznacznie, co nabrało więcej znaczenia, kiedy wszystko było jasne
i klarowne w jej głowie.
- Idę
do toalety. – Podniosła się z miejsca i pospieszyła w stronę tłumów. Próbowała
coś dostrzec, ale nawet stojąc na palcach, widziała niewiele przez las rąk. Nie
przypuszczała, że mogą być aż tak sławni.
Zrezygnowała
z tego. Powinna poczekać na zewnątrz, a najlepiej spotkać się z nim jutro.
Jednak, nie była pewna, czy wytrzyma jeszcze jeden dzień po ostatnich dwóch
tygodniach. Z żelaznym postanowieniem przepchnęła się przez wszystkich i
wypadła na zewnątrz. Zadrżała z zimna przez nagłą zmianę temperatury. Założyła
kaptur i zgarbiła ramiona. Może mogłaby pójść pod tylne drzwi, skąd na pewno
będą wychodzić. Obeszła budynek, aż odkryła wyjście, nie rzucające się w oczy.
Wzruszyła ramionami i oparła się o ścianę obok.
Trzęsła
się jak osika, aż w końcu usłyszała skrzypienie. Drzwi otworzyły się, wypadł
przez nie ktoś, kogo Natalie rozpoznała po czapce, którą miał dwa tygodnie
temu. Zrobiła krok w jego kierunku. Podskoczył zaskoczony, a rudowłosa zaśmiała
się w duchu.
-
Zaskoczyłaś mnie – odezwał się. – Trochę mi się śpieszy, jest pewna osoba,
którą muszę zobaczyć. Chcesz autograf, zdjęcie?
A
więc jej nie poznał. I był zbyt pewny siebie, sądząc, że każda dziewczyna chce
jego autograf.
Prychnęła
w myślach.
-
Wiesz, zastanawiałam się, gdzie się podziałeś. Twój fanklub tworzył
najróżniejsze historie. – Rudowłosa zrzuciła kaptur, nie przejmując się
rozgardiaszem na swojej głowie.
-
Natalie? – James zamrugał zaskoczony. – Co tu robisz?
-
Często przychodzę do klubu – prychnęła. – Więc, co to za osoba, którą tak
pilnie musisz zobaczyć?
-
Jestem pewien, że ją znasz. Lubi moją kawę.
-
Och, to ty robiłeś kawę? – zamrugała zaskoczona. A planowała być poważna i nie
dać się niczym zaskoczyć.
-
Oczywiście. – Chłopak wypiął dumnie pierś. – Nie dałbym ci do picia jakiegoś
taniego świństwa.
Natalie
parsknęła śmiechem, zasłaniając usta dłonią.
-
Hej, zaśmiałaś się. – James wskazał na nią palcem, wydawał się zaskoczony.
Może potrzymam go jeszcze trochę
w niepewności?
-
Wcale nie. – Posłała mu złośliwe spojrzenie.
-
Czyżbyś za mną tęskniła?
-
Nigdy w życiu.
James
westchnął zrezygnowany. Zdjął czapkę i założył jej na głowę.
-
Przeziębisz się – mruknął. – Chyba powinienem dać sobie spokój, co?
Natalie
zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, co ma na myśli.
- Co?
- Z
tobą. Dać ci spokój. – Pokręcił głową. – To chciałaś mi dzisiaj powiedzieć,
zgadza się? Dlatego przyszłaś.
Dziewczyna
przygryzła wargę, czując, że na jej policzki wypływa rumieniec. Nasunęła czapkę
niżej.
- Pamiętasz
nasze pierwsze spotkanie? – zapytała cicho, nie chcąc zdradzić się swoim
głosem.
-
Kiedy wpadłem na ciebie w księgarni?
Spojrzała
na niego spode łba.
-
Chyba, kiedy prawie mnie staranowałeś, próbując uciec przed piszczącymi fankami.
-
Szczegóły wypadły mi z głowy. – Machnął ręką lekceważąco, uśmiechając się
lekko.
- A pamiętasz,
co było potem? – Natalie odwróciła wzrok.
-
Jasne, że pamiętam. Takich rzeczy się nie zapomina. – James wyglądał na zadowolonego
z siebie, bezczelny. – Do czego zmierzasz?
-
Pierwsza kawa, którą mi przyniosłeś – powiedziała. – I notka, że pocałujesz
mnie tylko na moją prośbę.
-
Odpisałaś, że mogę czekać do śmierci. To chyba się zgadza. – Pstryknął ją w
ramię.
Natalie
planowała powiedzieć coś najbardziej zawstydzającego w jej życiu i właśnie
próbowała zebrać się na odwagę, a ten pacan wszystko utrudniał.
-
James – wymamrotała, podnosząc głową i spoglądając na niego.
- Źle
się czujesz? Chyba masz gorączkę – Przyłożył jej rękę do czoła, które było
rozpalone, ale tylko i wyłącznie z jego winy.
Dziewczyna
straciła resztki cierpliwości.
-
Pocałujesz mnie wreszcie, idioto?! – zawołała. Jęknęła zaskoczona i zakryła
usta rękami. Mogłaby się teraz zapaść pod ziemię z radością.
Nieśmiało
spojrzała w górę. James spoglądał na nią ze zdumieniem, wciąż przyciskając dłoń
do jej czoła. Jeśli teraz czegoś nie zrobi, to ona spali się ze wstydu.
Nagle
James uśmiechnął się szeroko i Natalie mogła podziwiać dołeczki w jego
policzkach. Nim zdążyła jakoś zareagować, przyciągnął ją do siebie i spojrzał
prosto w jej oczy.
-
Myślałem, że nie mam żadnych szans – szepnął i pogłaskał jej policzek. Rudowłosa
czuła szybkie bicie serca, kiedy James ją pocałował. Jego miękkie wargi
dotknęły jej. Czuła przyjemne ciepło, rozgrzewające całe jej ciało, kiedy w
końcu mogła pocałować chłopaka, który jej się podobał.
Byli razem
miesiąc. Natalie zgodziła się, żeby na razie ukrywać ich związek, aby uniknąć
rozgłosu. Najpierw chcieli się tym nacieszyć w spokoju. Natalie, jak zawsze,
codziennie rano odnajdywała kawę od Jamesa. Spotykali się najczęściej w jej
domu, a przede wszystkim bez przerwy wysyłali sobie wiadomości. Dziewczyna
czuła się, jakby była w innej rzeczywistości niż reszta otaczającego ją świata.
Mimo
to, ostatnio męczyła się ciągłym ukrywaniem. Chciałaby po prostu pójść z
Jamesem do kina, nie przejmując się, że ktoś go rozpozna. Również jej
przyjaciele zaczynali podejrzewać, że wcale nie znikała, żeby poczytać książkę.
Naprawdę nie chciała ich okłamywać.
James
był drugą osobą po Danielu, której opowiedziała o swoich bolesnych przeżyciach.
Kiedy o tym usłyszał, był tak wściekły, że chciał znaleźć jej prześladowców, a
Natalie nawet nie chciała sobie wyobrażać, co by wtedy zrobił. Dlatego
skutecznie wybiła mu to z głowy, mówiąc, że to przeszłość. Przyciągnął ją wtedy
do siebie, głaskał po włosach i Natalie czuła się najszczęśliwszą dziewczyną
pod słońcem.
Zbliżała
się czterdziesty dzień ich związku, kiedy Natalie postanowiła zrobić
niespodziankę Jamesowi i pojawić się w jego domu. Wyłudziła adres od asystentki
sekretarki i od razu się tam udała. Chłopak mówił, że nie czuje się zbyt dobrze
i dzisiaj zostanie w domu, więc martwiła się i postanowiła zobaczyć, czy może
mu jakoś pomóc.
Szła
chodnikiem, rozglądając się po bogatej dzielnicy, gdzie James najwyraźniej
mieszkał. To dziwne, że, po tak długim czasie, ani razu u niego nie była.
Zmarszczyła brwi, kiedy niedaleko ujrzała dom z takim samym numerem, jaki
widniał na kartce w jej dłoni. Uśmiechając się coraz szerzej, ruszyła w jego
kierunku.
W
pewnym momencie zauważyła coś, co kazało jej się zatrzymać. Przed bramą domu
stał James. Uśmiech Natalie spełzł na ten widok. Była świadkiem dość jednoznacznej
sceny, w której główną rolę odrywała nieznajoma dziewczyna i jej chłopak.
Obejmowała go ciasno i trzymała usta przy jego szyi. Nie widziała twarzy
Jamesa, ale sądząc po jego mocnym uścisku, odwzajemniał gorące uczucia.
Natalie
poczuła cos ciepłego na policzku. Dotknęła go zaskoczona i zobaczyła mokre
ślady na palcach. Dawno nie płakała.
Wróciła
do domu i spędziła całą noc, szlochając w poduszkę. Nazajutrz wyglądała niczym
zombie, nie przespawszy nawet minuty. Wiedziała, że nie mogła dać po sobie nic
poznać, więc nałożyła makijaż i perfekcyjnie wyprasowany mundurek. Kiedy wyszła
na zewnątrz i zobaczyła kubek, stojący na murku, przed jej oczami rozkwitł
obraz, który wczoraj zobaczyła. Chwyciła kawę ze złością i ruszyła do szkoły.
Wyrzuciła ją do pierwszego śmietnika.
W
szkole, Pixie i Daniel patrzyli na nią z niepokojem.
- Co
się stało, Natalie? – Brunetka chwyciła jej dłonie.
- Nic
mi nie jest, naprawdę – wymamrotała. – Czytałam książkę i się wzruszyłam. Znasz
mnie.
Pixie
posłała jej ostatnie zatroskane spojrzenie, ale rudowłosa je zignorowała. W jej
głowie powoli powstawał pewien plan i tylko on trzymał ją przed ostatecznym
załamaniem.
Kilka
dni później, opowiedziała wszystko Danielowi. Od samego początku. Był naprawdę
zaskoczony, ale zaskoczenie przerodziło się w gniew, kiedy zdławionym głosem
Natalie wyznała mu najgorsze. Od razu zgodził się na jej plan zemsty, chociaż
poradził, aby jeszcze się nad tym zastanowiła.
Jednak
dziewczyna nie miała takiego zamiaru. Przez Jamesa cierpiała teraz o wiele
bardziej niż lata temu, kiedy ciągnęli ją za włosy, popychali i bili po
lekcjach, mówiąc, że byłoby lepiej gdyby umarła. W tej chwili wiedziała,
dlaczego tak bardzo chciał ukrywać ten związek. Jeśli i tak planował być z
jakąś inną flądrą, to po co miał dać światu znać, że związał się z taką nudną,
szarą myszką jak ona. To miało sens i Natalie była zła na siebie, że dała się
tak nabrać. Trzymała się gniewu, kiedy odpisywała mu na wiadomości, piła kawę i
rozmawiała przez następnie dni. Aż nadszedł dzień jej zemsty.
W
sobotni poranek umówiła się z Jamesem, że przyjdzie do niej popołudniu. To, co
planowała zrobić przerażało ją, ale tym razem nie chciała być ofiarą. Robiła to
dla siebie, nie dla niego.
Daniel
przyszedł wcześniej, razem stali przed domem, oparci o płot.
-
Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? – zapytał.
- Nie
– mruknęła. – Ale nie mogę zawsze być ofiarą.
Zawsze to ja kończyłam zraniona, więc to nie ma znaczenia. W dodatku,
jeśli byłam tylko zabawką Jamesa, to moja zemsta go nie zaboli.
-
Natalie, będzie dobrze. To minie – Daniel objął ją ramieniem. – Pamiętaj, że
zawsze możesz na mnie liczyć.
-
Wiem i dziękuje, że się na to zgodziłeś.
Telefon
Natalie zawibrował. Otworzyła wiadomość i rzuciła znaczące spojrzenie
przyjacielowi. Tylko na nim mogła w tej chwili polegać.
-
Zaraz tu będzie – odezwała się cicho. – Przygotuj się.
Kilka
minut później, Natalie ze zdenerwowaniem obejmowała Daniela i przyciskała usta
do jego policzka. Zdała sobie sprawę, że nie powinna tego robić, ale teraz było
za późno, żeby się wycofać. Gdy oderwała się od przyjaciela, dostrzegła Jamesa
kilka kroków dalej. Patrzył na nią z szokiem wypisanym na twarzy. W ręce
trzymał kubek z kawą. Natalie miała ochotę zwinąć się w kłębek i płakać.
Zamiast tego, podeszła do swojego chłopaka, nonszalancko ocierając usta.
-
Zgaduje, że to koniec – szepnęła. – Zmęczyłam się tym. Nawet nie mogliśmy pójść
na normalną rankę. Poza tym, do Daniela czuje coś więcej. Wiesz, było miło,
naprawdę – uśmiechnęła się, co kosztowało ją wiele wysiłku.
James
patrzył na nią, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Natalie zastanawiała
się, czy zraniła go chociaż odrobinę.
-
Rozumiem. – Wyciągnął w jej stronę kawę. – Możesz dać Danielowi – posłał jej
krzywy uśmiech.
James
odwrócił się i odszedł, by po chwili zniknąć za zakrętem. Rudowłosa wbiła wzrok
w kubek, czując wzbierające łzy. Poczuła obejmujące ją ramiona i pozwoliła
Danielowi się przytulić. Zaczęła otwarcie płakać, mocząc jego kurtkę. Kurczowo
ściskała w rękach kubek, wiedząc, że to ostatnia kawa Jamesa, jaką dane jej
będzie wypić. I ten fakt nie powinien tak boleć.
Kolejnego
dnia James nie pojawił się w szkole. I kolejnego. I kolejnego, aż do końca roku
szkolnego. Natalie nie była pewna, czy cierpiałaby bardziej, widząc go na co
dzień w szkole. Faktem było, że ból ściskający jej serce wciąż trwał, ale po
kilku miesiącach nauczyła się go ignorować. Nie mogła się jednak powstrzymać
przed wspominaniem chwil z Jamesem, chociaż było ich tak niewiele. Śmiała się
przez łzy, odtwarzając na nowo ich pierwsze spotkanie.
Free znalazło nowego perkusistę, ale
zapowiedzieli, że James na pewno wróci. Przez pierwszych kilka tygodni Natalie
nie była w stanie ich słuchać, ani nawet chodzić do klubu. To przecież na jego
tyłach przeżyła swój prawdziwy pocałunek. W efekcie pogrążyła się w świecie
fantazji, czytając książki, oglądając filmy i seriale – wszystko, co pomogłoby
jej nie myśleć o tym przez chwilę.
Wszyscy
byli zszokowani, kiedy na początku września w szkole pojawił się James. Natalie
była zupełnie nieprzygotowana na to spotkanie, więc, kiedy zobaczyła go na
akademii, zastygła w bezruchu. Wszystkie emocje uderzyły w nią z prędkością
rozpędzonej ciężarówki. Z przerażeniem wpatrywała się w twarz, która nie
zmieniła się prawie w ogóle.
Jednak,
już podczas kolejnych dni mogła się przekonać, że James jednak nie był taki sam.
Jego spojrzenie było inne, zamiast wesołych oczu, spoglądał na wszystkich
zimnym, pustym spojrzeniem, które w połączeniu z jego stałym uśmieszkiem,
tworzyło straszliwą mieszankę. Na co dzień, Natalie widziała go z ustami
wykrzywionymi w ironicznym uśmiechu, tak obcym na jego twarzy. Im bardziej
ponurego go dostrzegała, tym boleśniej jej stara rana otwierała się. Starała
się ignorować chłopaka, ale zawsze w jej oczach wyróżniał się z tłumu. Z
zaskoczeniem stwierdziła, że słuchanie Free
w starym składzie jest w stanie znieść, chociaż nie przez dłuższy czas,
ponieważ nawet sposób grania Jamesa się zmienił. Roztaczał wokół siebie aurę,
która przygnębiała ją straszliwie.
Natalie
miała wrażenie, jakby to wszystko było jej winą. A przecież to on ją zdradził,
wykorzystał. Chciała tylko, żeby poczuł chociaż jedną dziesiątą tego, co ona
czuła, kiedy zobaczyła go z tą dziewczyną. Wciąż go kochała, nie była głupia,
potrafiła to przed sobą przyznać. Jednocześnie, nienawidziła Jamesa za to, że
nawet nie był zły, kiedy zobaczył ją tamtego dnia.
Dwa tygodnie
po rozpoczęciu roku szkolnego, wpadła na niego, kiedy wracała z klubu
czytelniczego. Szkoła była już pusta, więc jej cichy okrzyk odbił się echem od
ścian. Otrząsnęła się z zaskoczenia i zamarła na jego widok.
-
Wróciłeś – powiedziała cicho, starając się na niego nie patrzeć. Rozmawiała z
nim po tylu miesiącach, wydawało jej się to kompletnie nierealne.
- Tak
– odparł. – Tęskniłaś?
Kątem
oka dostrzegła krzywy uśmiech, którego w ogóle nie miała ochoty oglądać. To nie
był ten sam James, ale, o bogowie, wciąż go kochała. Nawet pomimo tego, że za
każdym razem, kiedy o nim myślała, przed oczami miała scenę z tamtego dnia –
jego w objęciach innej dziewczyny.
Natalie
odważyła się na niego zerknąć. Obserwował ją ciemnymi oczami, z których nie
potrafiła nic odczytać.
-
Muszę iść – wymamrotała, zakładając kaptur, bezpiecznie zasłaniający jej twarz.
– Cześć.
Wyminęła
go, zmierzając do wyjścia, ale złapał ją za ramie.
-
Natalie… - zaczął miękko, po czym zawahał się. – Pozdrów Daniela – zakończył
sucho i uwolnił ją, po czym odszedł.
Rudowłosa
stała w ciemnym korytarzu, wbijając wzrok w jego plecy. Gdzie się podział jej
James? Uderzyła dłonią policzek, odganiając niechciane myśli. A jednak
cierpiała bardziej, kiedy mogła widzieć go na co dzień.
Jedno słowo.
OdpowiedzUsuńZajebisty.
Ja postaram się wykrzesać więcej niż jedno słowo, bo nie istnieje takie które mogłoby godnie opisać ten przecudny, wspaniały, wzruszający i poruszający rozdział.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję Natalie, że miała tak ciężko w podstawówce, dzieciaki potrafią być okrutne i wyrachowane, nawet jeśli nie znają definicji takiego słowa. Strasznie mnie to denerwuje i rozwściecza, więc tym bardziej szkoda mi Natalie, bo nie zasłużyła na takie traktowanie. Nie dziwię się też, że zrobiła się po prostu wredna, bo to najlepsza obrona. Bardzo się więc ucieszyłam, gdy znalazła paczkę przyjaciół :)
Spotkanie z Jamesem, naprawdę jak z romansu ;D James jest wyraźnie pewny siebie, ale potrafi być czarujący i uroczy, i jak widać wie jak zawrócić w głowie nie tylko swoim fankom, ale również takiej hardej dziewczynie jak Natalie. Codziennie kawa, czasami z liścikiem, to naprawdę działa na dziewczynę, nie ważne jak twarda stara się być.
Wzruszył mnie moment z wyjazdem Jamesa i dwa tygodnie później jak Natalie poszła na koncert i akcja z tyłu klubu, normalnie cieszyłam się jak dziecko, które dostało duuuuużego lizaka <3
No i jak to w okruchach życia bywa, tak i tutaj serduszko mi zadrżało, łezka się w oku zakręciła, gdy Natalie zobaczyła zdradę Jamesa. Nie dziwię jej się, że postanowiła się zemścić, ale bardzo mnie zdziwiła długa nieobecność Jamesa po tym i ciekawi mnie gdzie zniknął i co robił przez ten czas. Piękna, wspaniała historia, 3 RAZY TAK, PRZECHODZISZ DALEJ xD Jestem pod ogromnym wrażeniem i szybko mi to nie minie <3 Czekam na kolejny rozdział, i niechaj będzie równie długi jak ten <3 Kocham i wielbię :*
Teraz dopiero rozkręciłaś akcję! Od początku historia Natalie zaciekawiła mnie, ale nie sadziłam, że przybierze ona formę ciekawszej od pary głównych bohaterów. Rozdział jeden z najlepszych, świetnie napisany i niebywale zajmujący. Niecierpliwie czekam na kolejny - mam nadzieję, że równie długi!
OdpowiedzUsuńTa historia była naprawdę, naprawdę wzruszająca... Czemuż James nie chciał nikomu powiedzieć o ich związku, wydawali się taką uroczą parą! I mam też niejasne wrażenie, że ta zdrada Jamesa to jakaś koszmarna pomyłka... I jeszcze ta jego przemiana! To smutne, naprawdę smutne... W dodatku Natalie i on tak naprawdę niczego sobie nie wyjaśnili...
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny ;)