I znowu taka długa przerwa, wybaczcie mi! Ten rozdział może nie jest najdłuższy, ale następny już taki będzie :)
Bez zbędnego przedłużania, enjoy!
***
Po
wysłuchaniu historii Natalie, Rose nie czuła nic poza zaskoczeniem. Nie
przypuszczała, że dziewczyna mogłaby przejść coś takiego. Z drugiej strony,
czego mogła się spodziewać po jednym z członków tego cholernego zespołu.
Siedziała
na fotelu, tuląc do siebie poduszkę. Patrzyła na rudowłosą, która zajmowała
miejsce w kącie koło drzwi, jak najdalej od nich. Natomiast Pixie skuliła się
na łóżku, wzrokiem lustrując sufit.
- Nie
wiem, co powiedzieć – odezwała się Rose cicho.
Natalie
machnęła rękami.
- Nie
musisz nic mówić, naprawdę – wymamrotała zakłopotana. – Chciałam tylko,
żebyście wiedziały.
- Nie
wierzę, że to zrobiłaś, Natalie.
Rose
zwróciła wzrok w stronę Pixie, która teraz siedziała wyprostowana jak struna,
zaciskając dłonie w pięści.
- O
czym mówisz? – Natalie wyglądała na zaskoczoną, podobnie jak Rose.
-
Dlaczego powiedziałaś tylko Danielowi?
-
Jest moim przyjacielem. Poza tym, tylko on mógłby mi pomóc.
- Tak
myślałam. – Pixie nigdy nie wyglądała tak poważnie. Wpatrywała się w Natalie
chłodnym spojrzeniem. – Nigdy nie pomyślałaś, że możesz go zranić? Że może
poczuć się wykorzystany?
- Dlaczego
miałby się tak poczuć?
- Właśnie dlatego wszyscy prędzej czy później zostawiali cię w gimnazjum – syknęła brunetka i zerwała się z miejsca. – Jesteś emocjonalnym zerem. Nie rozumiesz ludzi.
- Właśnie dlatego wszyscy prędzej czy później zostawiali cię w gimnazjum – syknęła brunetka i zerwała się z miejsca. – Jesteś emocjonalnym zerem. Nie rozumiesz ludzi.
Przez
sekundę Natalie wyglądała, jakby ktoś ją spoliczkował, ale chwilę później Rose
nie była pewna, czy aby jej się to nie przewidziało.
Rudowłosa
podniosła się.
-
Tak, masz rację, nie rozumiem – Odwróciła wzrok w stronę okna. – Ale wiesz co?
Zaczynam się tym cieszyć.
- Dziewczyny,
przestańcie – wtrąciła Rose niepewnie, unosząc ręce w uspokajającym geście. Nie
wiedziała, jak mogłaby je powstrzymać. Obie znały się dłużej i miała wrażenie,
że to coś więcej niż zwykła sprzeczka.
-
Przestanę, kiedy ona zrozumie, co zrobiła – syknęła Pixie w stronę Natalie,
która na nią nie patrzyła. – Nawet boisz się spojrzeć mi w oczy.
Pixie
zerwała się z łóżka, rzuciła przyjaciółce ostatnie gniewne spojrzenie, po czym
opuściła pokój, a Rose słyszała jedynie jej gniewne kroki.
Zapadła
niezręczna chwila, którą po kilku długich sekundach przerwała rudowłosa.
- Na
czym to skończyłyśmy? – uśmiechnęła się, a Rose dałaby się nabrać, gdyby nie
była świadkiem całej sytuacji.
Podeszła
do dziewczyny i położyła jej rękę na ramieniu.
-
Jestem pewna, że Pixie miała swoje powody – powiedziała cicho, myśląc o jej
uczuciach do Daniela.
-
Pewnie tak, ona nie wścieka się bez powodu. – Jej uśmiech szybko zniknął. – Czy
ty też uważasz, że wykorzystałam Daniela? Sama nie wiem, co mam myśleć.
-
Może powinnaś z nim porozmawiać – zaproponowała Rose, chociaż nie bardzo
wiedziała, co o tym wszystkim sądzić. Nie mogła opowiedzieć się po żadnej ze
stron.
- Nie
potrafię przeprowadzać poważnych rozmów. Nawet nie wiesz ile wysiłku włożyłam,
żeby wam to dzisiaj opowiedzieć. Nie dość, że James od września prześladuje
mnie na każdym kroku, to jeszcze teraz Pixie jest na mnie zła. Życie jest
naprawdę skomplikowane.
-
Musisz się przełamać, Natalie. Nie możesz uciekać cały czas.
Alter-ego
patrzyło na nią z dezaprobatą, zakładając ręce na piersi. Tak jakby
rzeczywiście miała prawo dawać rady tego typu. To Pixie powinna być na jej
miejscu, potrafiąc rozbawić i pocieszyć. Od dawna nie czuła się tak
bezużyteczna.
-
Dziękuje, Rose.
- Za
co? – zapytała zdumiona.
- No
wiesz, jesteś tutaj i wtedy mogę o tym wszystkim nie myśleć. To wystarcza –
Natalie oparła głowę na jej ramieniu.
Rose
uśmiechnęła się blado. Może jednak nie była taka beznadziejna.
Następnego
popołudnia praca w kawiarni nie sprawiała jej trudności. Ucząc się od Melanie i
Elizabeth, zaczęła przyjmować swoich pierwszych klientów i zapoznawać się z
pracą kelnerki. Wbrew pozorom, nie przejmowała się swoim strojem tak bardzo,
jak myślała. Była świadoma, że męska część klienteli nie patrzy na nią
niewinnym wzrokiem, ale żaden z nich nie przekroczył granicy i nie zapowiadało
się, żeby to zrobił. W końcu mogła się zrelaksować.
-
Dobrze sobie radzisz, Rose – odezwała się do niej Melanie, kiedy szła w stronę
jednego ze stolików, aby odebrać zamówienie. – Poprzednia nowicjuszka szybko
wyleciała, ale myślę, że ty dasz sobie radę.
-
Dziękuje. – Rose uśmiechnęła się, ale tknął ją niepokój w związku z jej
poprzedniczką. Wydawało jej się, że do tej pory sobie radziła, ale może się
myliła? Jej alter-ego zaczęło panikować, dzięki czemu realna Rose mogła
zachować zimną krew. Czasami posiadanie drugiej siebie z tyłu głowy było
przydatne.
Reszta
jej zmiany przeleciała naprawdę szybko i zanim się spostrzegła, musiała tylko
wynieść śmieci i mogła wracać do domu. To cudowne uczucie, kiedy jesteś wolna
od jakichkolwiek obowiązków i masz resztę wieczoru dla siebie. Chociaż tak
pomyślała, w jej głowie wciąż centralne miejsce zajmowała kłótnia Pixie i
Natalie.
Pogrążając
się w myślach, Rose targała za sobą ogromny worek w stronę metalowych koszy,
stojących koło tylnego wejścia do kawiarni. Z niemałym trudem wrzuciła go do
środka, otrzepała ręce i skierowała się z powrotem w stronę tylnych drzwi. Usilnie
próbowała wymyślić coś, żeby pogodzić dziewczyny.
Stanęła
przed drzwiami i sięgnęła do klamki. W ostatniej chwili udało jej się odskoczyć
od drzwi, otwierających się od środka. Z duszą na ramieniu, miała zamiar porządnie
ochrzanić nieznajomego, kiedy spostrzegła, że to Elizabeth. Na widok
parcelowanej, drobnej twarzy okraszonej przerażeniem, od razu przeszła jej
ochota na jakiekolwiek kazania.
- Przepraszam
– pisnęła dziewczyna, zakrywając usta dłońmi. – Nie chciałam. Przepraszam.
Rose zrobiło się głupio, że chciała na nią naskoczyć.
- Nic się nie stało, naprawdę – uśmiechnęła się, nie chcąc przestraszyć jej jeszcze bardziej
Rose zrobiło się głupio, że chciała na nią naskoczyć.
- Nic się nie stało, naprawdę – uśmiechnęła się, nie chcąc przestraszyć jej jeszcze bardziej
-
Jestem taka niezdarna, przepraszam – Trzęsła się jak osika, a w jej oczach
błyszczały łzy.
Zmieszana Rose rozglądała się wokoło, szukając pomocy. Nie wiedziała jak zachowywać się w takich sytuacjach. Dziewczyna była naprawdę nieśmiała, a raczej bała się każdej nowo poznanej osoby.
- Pójdę już – szepnęła Elizabeth cieniutkim głosem. – Przepraszam. – Skłoniła głowę i wyminęła ją szybkim krokiem, po chwili znikając za rogiem.
Zmieszana Rose rozglądała się wokoło, szukając pomocy. Nie wiedziała jak zachowywać się w takich sytuacjach. Dziewczyna była naprawdę nieśmiała, a raczej bała się każdej nowo poznanej osoby.
- Pójdę już – szepnęła Elizabeth cieniutkim głosem. – Przepraszam. – Skłoniła głowę i wyminęła ją szybkim krokiem, po chwili znikając za rogiem.
Pokręciła
głową. Pracowała z dość specyficznymi osobami. Amelia była wesołą kobietą,
której umysł prawdopodobnie zatrzymał się na poziomie piętnastolatki, co nie
oznaczało, że była nieodpowiedzialna czy dziecinna. Wręcz przeciwnie,
skrupulatnie zajmowała się kawiarnią.
Melanie,
typowa chłopczyca (co nie przeszkadzało jej pracować w roli pokojówki),
konkretna i surowa dziewczyna, obchodząca się z klientami łagodnie, lecz z
dyscypliną.
I w
końcu Elizabeth, której Rose nie potrafiła jednoznacznie opisać. Nastolatka
wyglądała na niewinne dziecko, pomimo swojego wieku. Do pracy przychodziła
niezauważona i również niezauważona z niej znikała. Nie odzywała się, chyba, że
było to konieczne. Od ich pierwszego spotkania nie powiedziała w kierunku Rose
ani jednego słowa, skupiając się tylko na nieśmiałych uśmiechach i cichych
słowach w stronę klientów.
Ostatnim
pracownikiem był kucharz, którego Rose poznała dopiero dzisiaj. Nazywał się
Garret i prawdopodobnie był mistrzem w swojej dziedzinie. Stwierdziła to po
skosztowaniu ciasta jego roboty, rozpływającego się w ustach. On także był
osobliwym członkiem personelu. Przygotowując zamówienia pogwizdywał i śpiewał,
wycierając ręce w różowy fartuch wyszywany czerwonymi sercami. Kiedy
przedstawiał się Rose, był z niego dumny, jakby się zdawało po jego wypiętej
piersi.
Odkryła
kawiarnie jako miejsce ciągłych niespodzianek i zdała sobie sprawę, że to
najlepsza praca, jaką mogła dostać.
Dzień
nie zapowiadał się najlepiej. Wczorajszego wieczoru nieświadomie zgodziła się
oglądać horror ku uciesze ojca, więc po późnym powrocie z kina nie przespała
całej nocy, otulając się kołdrą w reakcji na najcichszy dźwięk.
Jedynym
plusem seansu był czas spędzony z tatą. Porozmawiali o jej szkole, nowych
znajomych, a ona dowiedziała się więcej szczegółów na temat pracy ojca. Obojgu
brakowało właśnie takich wieczorów, gdzie mogliby powygłupiać się jak za
starych, dobrych czasów.
Jednak
katastrofalnym tego skutkiem było przysypianie na przystanku wcześnie rano, co
spowodowało, że dała się wepchnąć do złego autobusu. W efekcie znalazła się w
zupełnie sobie nieznanej części miasta, gdzie sponiewierał ją tłum spieszących
się ludzi. Przerażona, zdecydowała się na podróż taksówką, co z kolei skończyło
się tym, iż wydała resztę swojego kieszonkowego. Do szkoły dotarła na drugą
lekcje, gdzie zastał ją kolejny koszmar. Pixie ostentacyjnie ignorowała Natalie,
która ze swojej ławki spoglądała na nią zaniepokojona.
Rose zatrzymała się w progu, nie będąc pewna, co powinna zrobić. Z opresji wybawił ją Daniel, który podszedł bliżej.
Rose zatrzymała się w progu, nie będąc pewna, co powinna zrobić. Z opresji wybawił ją Daniel, który podszedł bliżej.
-
Czemu cię nie było? – zapytał, a Rose spostrzegła, że z niepokojem spogląda na
dziewczyny,
- Długa historia. – Rose machnęła lekceważąco ręką, nie chcąc eksponować, jaka z niej ofiara losu.
- Słuchaj, co się z nimi dzieje? – Chłopak dyskretnie wskazał źródło problemu. – Od rana Natalie mnie unika i nie chce ze mną rozmawiać. Kiedy zapytałem Pixie, co się stało, prychnęła na mnie i odeszła.
Rose przygryzła wargę, zakłopotana. Doskonale wiedziała, o co chodziło, ale nie powinna mówić tego Danielowi, prawda? W końcu dotyczyło to głównie jego. Nie mogła również opowiedzieć się po żadnej ze stron, jak stwierdziła wcześniej.
- Pogadam z nimi – westchnęła, przecierając oczy.
- Nie wyglądasz najlepiej, wszystko w porządku?
- To tylko nieprzespana noc – wymamrotała, ziewając.
- Długa historia. – Rose machnęła lekceważąco ręką, nie chcąc eksponować, jaka z niej ofiara losu.
- Słuchaj, co się z nimi dzieje? – Chłopak dyskretnie wskazał źródło problemu. – Od rana Natalie mnie unika i nie chce ze mną rozmawiać. Kiedy zapytałem Pixie, co się stało, prychnęła na mnie i odeszła.
Rose przygryzła wargę, zakłopotana. Doskonale wiedziała, o co chodziło, ale nie powinna mówić tego Danielowi, prawda? W końcu dotyczyło to głównie jego. Nie mogła również opowiedzieć się po żadnej ze stron, jak stwierdziła wcześniej.
- Pogadam z nimi – westchnęła, przecierając oczy.
- Nie wyglądasz najlepiej, wszystko w porządku?
- To tylko nieprzespana noc – wymamrotała, ziewając.
Powłóczystym
krokiem dotarła do swojej ławki, gdzie zostawiła torbę z książkami. Zerknęła na
Pixie, która wbijała wzrok w książkę, której z pewnością nie czytała. Czując
podenerwowanie, Rose podeszła do niej.
- Co czytasz? – zapytała od niechcenia.
- Nic specjalnego – mruknęła, po czym podniosła wzrok. – O co chodzi?
- Co czytasz? – zapytała od niechcenia.
- Nic specjalnego – mruknęła, po czym podniosła wzrok. – O co chodzi?
-
Daniel się o was martwi, wiesz? – zaczęła Rose niepewnie, obawiając się
reakcji.
- Może się martwić o Natalie, nie potrzebuje tego – Pixie zaplotła ręce na piersi, prostując się. – Nie mam ochoty rozmawiać z tym idiotą.
Rose kątem oka spojrzała na Natalie, która leżała z głową na ławce, tworząc wokół siebie aurę depresji i przygnębienia.
- Może się martwić o Natalie, nie potrzebuje tego – Pixie zaplotła ręce na piersi, prostując się. – Nie mam ochoty rozmawiać z tym idiotą.
Rose kątem oka spojrzała na Natalie, która leżała z głową na ławce, tworząc wokół siebie aurę depresji i przygnębienia.
-
Wiem, że lubisz Daniela, więc…
- Nie! – Pixie przerwała jej gwałtownie. – Po prostu przestań, Rose. To nie ma nic do rzeczy, jeśli jest na tyle głupi, żeby dać się wykorzystywać w taki sposób.
Nie wiedziała co powiedzieć. Może powinna jeszcze porozmawiać z Natalie. Miała nadzieję, że Pixie nie pomyśli, że stanęła po jej stronie.
- Widzę, o co się martwisz – powiedziała dziewczyna. – Nie będę zła, jeśli pójdziesz z nią gadać.
Rose uśmiechnęła się do Pixie, po czym, czując jej spojrzenie, ruszyła w stronę Natalie. Rudowłosa nie zareagowała, kiedy stanęła naprzeciwko niej. Jej głowa wciąż spoczywała na ławce, a kosmyki włosów zakrywały twarz.
- Porozmawiam z Danielem – odezwała się nagle, lecz nie ruszyła się ani centymetr. – Przyszłaś mnie o to poprosić?
- Martwi się o ciebie i Pixie.
- Myślałam, o tym, co wtedy powiedziała i doszłam do wniosku, że mogła mieć rację – Jej głos był pozbawiony emocji. – Ale nie dowiem się, dopóki nie zapytam Daniela. Po prostu nie potrafię rozmawiać o takich sprawach. Tak jak nie potrafiłam tego zrobić z Jamesem, a teraz płacę tego cenę.
- Nie! – Pixie przerwała jej gwałtownie. – Po prostu przestań, Rose. To nie ma nic do rzeczy, jeśli jest na tyle głupi, żeby dać się wykorzystywać w taki sposób.
Nie wiedziała co powiedzieć. Może powinna jeszcze porozmawiać z Natalie. Miała nadzieję, że Pixie nie pomyśli, że stanęła po jej stronie.
- Widzę, o co się martwisz – powiedziała dziewczyna. – Nie będę zła, jeśli pójdziesz z nią gadać.
Rose uśmiechnęła się do Pixie, po czym, czując jej spojrzenie, ruszyła w stronę Natalie. Rudowłosa nie zareagowała, kiedy stanęła naprzeciwko niej. Jej głowa wciąż spoczywała na ławce, a kosmyki włosów zakrywały twarz.
- Porozmawiam z Danielem – odezwała się nagle, lecz nie ruszyła się ani centymetr. – Przyszłaś mnie o to poprosić?
- Martwi się o ciebie i Pixie.
- Myślałam, o tym, co wtedy powiedziała i doszłam do wniosku, że mogła mieć rację – Jej głos był pozbawiony emocji. – Ale nie dowiem się, dopóki nie zapytam Daniela. Po prostu nie potrafię rozmawiać o takich sprawach. Tak jak nie potrafiłam tego zrobić z Jamesem, a teraz płacę tego cenę.
Rose
patrzyła na nią ze współczuciem. Dziewczyna zdecydowanie nie miała lekko, a to,
co zamierzała zrobić, z pewnością wymagało wiele odwagi, biorąc pod uwagę jej
przeszłość.
- Minęłam się dzisiaj z Jamesem na korytarzu – Rose wyczuła uśmiech Natalie. – Spojrzał na mnie, jakby doskonale wiedział, że coś narobiłam. Przerażające, co?
- Może z nim też powinnaś porozmawiać? – zaproponowała.
- Nie ma o czym, wszystko zostało wyjaśnione, kiedy zrealizowałam swój plan – Natalie westchnęła i podniosła głowę. Na policzku miała czerwony ślad od leżenia na ławce, a zmierzwione włosy poprawiła niedbale palcami. – Pogadam z Danielem, a potem przeproszę Pixie. Trzymaj kciuki.
- Minęłam się dzisiaj z Jamesem na korytarzu – Rose wyczuła uśmiech Natalie. – Spojrzał na mnie, jakby doskonale wiedział, że coś narobiłam. Przerażające, co?
- Może z nim też powinnaś porozmawiać? – zaproponowała.
- Nie ma o czym, wszystko zostało wyjaśnione, kiedy zrealizowałam swój plan – Natalie westchnęła i podniosła głowę. Na policzku miała czerwony ślad od leżenia na ławce, a zmierzwione włosy poprawiła niedbale palcami. – Pogadam z Danielem, a potem przeproszę Pixie. Trzymaj kciuki.
Lekcje
minęły zdecydowanie za szybko. Rose cały ten czas uczyła się piosenki, aby
zaszokować Davies’a i zdobyć trochę więcej szacunku z jego strony. Z tego powodu nawet nie miała czasu, żeby
porozmawiać z Pixie i Natalie. Właściwie, nie widziała ich dzisiaj zbyt często,
więc zgadywała, że Pixie unikała Daniela, a Natalie przygotowywała się na
przełomowy moment w jej życiu.
Na
próbę przybyła punktualnie. Usiadła na swoim zwykłym miejscu, czekając na Williama.
Miała nadzieję, że tym razem się nie spóźni, ale chyba za bardzo się łudziła.
Minęło piętnaście minut, a jego nadal nie było. Rose powoli traciła
cierpliwość, więc zaczęła krążyć po sali, przyglądając się instrumentom. Klub
muzyczny, do którego należała w swojej szkole, był o połowę mniejszy i uboższy.
Połowa sprzętu wymagała naprawy lub wymiany, nie wspominając o tym, że
instrumentów było o wiele mniej niż tutaj. Gdyby nie to, co się wydarzyło, z
przyjemnością dołączyłaby do tutejszego klubu, który miał o wiele większe
możliwości rozwoju.
Rose chwyciła plik kartek, leżący na fortepianie. Były to nuty do kilku piosenek. Ciekawe, kto je zostawił. Dziewczyna spojrzała na klawisze i zaczęła przyciskać je zgodnie z nutami. Wzruszyła ramionami, to były podstawowe melodie, na których uczą się początkujący. Zanim odkryła swoją miłość do skrzypiec, uczyła się gry na fortepianie.
Rose chwyciła plik kartek, leżący na fortepianie. Były to nuty do kilku piosenek. Ciekawe, kto je zostawił. Dziewczyna spojrzała na klawisze i zaczęła przyciskać je zgodnie z nutami. Wzruszyła ramionami, to były podstawowe melodie, na których uczą się początkujący. Zanim odkryła swoją miłość do skrzypiec, uczyła się gry na fortepianie.
- A
zastanawiałem się, dlaczego potrafisz czytać nuty. – Dobiegł ją głos od progu.
– Grasz?
Zaskoczona, odwróciła się, by zobaczyć Daviesa, który stał pod ścianą i wyjmował gitarę.
Zaskoczona, odwróciła się, by zobaczyć Daviesa, który stał pod ścianą i wyjmował gitarę.
Skrzywiła
się ze złością.
- Znacz definicję słowa „punktualny”? – zapytała, odkładając kartki na miejsce i zmierzając w stronę swojego krzesła.
- Musiałem coś załatwić – odparł beznamiętnie, podsunął sobie krzesło i usiadł, opierając gitarę na kolanach. - Gdzie masz tekst? Gdybym wiedział, że zgubisz, to przygotowałbym więcej kopii.
Jej alter-ego już pchnęło nożem kukłę, do złudzenia przypominającą chłopaka siedzącego przed nią.
- Nie jest mi potrzebny – prychnęła z wyższością. – Najwyraźniej, z naszej dwójki tylko ja traktuję to poważnie.
- Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz pojęcia – powiedział bez emocji. Jak mógł być tak spokojny, kiedy nią aż targała złość. Zwalczała pokusę pogrożenia mu pięścią.
- Oczywiście, panie Wiem-To-Wszystko – uśmiechnęła się kpiąco. – Zacznijmy próbę.
Po piętnastu minutach Rose pomyślała, że William Davies to niezłe ziółko i to bardziej sprytne od niej. Mimo, że wcześniej nie wydawał się przejmować tym, co mówiła, to wiedział, w jaki sposób doskonale się zemścić. Jej gardło umierało boleśnie, kiedy wciąż kazał jej powtarzać fragmenty piosenki, nie dając ani chwili wytchnienia. Przynajmniej nie mógł wytykać nieznajomości tekstu, który opanowała perfekcyjnie, nie myląc się ani razu.
- Co jest? – zapytał. – Zmęczona?
Jej usta drżały, kiedy powstrzymywała się przed opryskliwą odpowiedzią. Nie dość, że jej gardło bolało, to jeszcze oczy szczypały z powodu poprzedniej nocy.
- Oczywiście, że nie – powiedziała cicho, nie chcąc się przemęczać.
- W przyszłym tygodniu będą próby z całym zespołem, więc bądź przygotowana – poinformował ją, sprawdzając nuty. – No to jeszcze raz – zaczął trącać struny gitary.
- Znacz definicję słowa „punktualny”? – zapytała, odkładając kartki na miejsce i zmierzając w stronę swojego krzesła.
- Musiałem coś załatwić – odparł beznamiętnie, podsunął sobie krzesło i usiadł, opierając gitarę na kolanach. - Gdzie masz tekst? Gdybym wiedział, że zgubisz, to przygotowałbym więcej kopii.
Jej alter-ego już pchnęło nożem kukłę, do złudzenia przypominającą chłopaka siedzącego przed nią.
- Nie jest mi potrzebny – prychnęła z wyższością. – Najwyraźniej, z naszej dwójki tylko ja traktuję to poważnie.
- Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz pojęcia – powiedział bez emocji. Jak mógł być tak spokojny, kiedy nią aż targała złość. Zwalczała pokusę pogrożenia mu pięścią.
- Oczywiście, panie Wiem-To-Wszystko – uśmiechnęła się kpiąco. – Zacznijmy próbę.
Po piętnastu minutach Rose pomyślała, że William Davies to niezłe ziółko i to bardziej sprytne od niej. Mimo, że wcześniej nie wydawał się przejmować tym, co mówiła, to wiedział, w jaki sposób doskonale się zemścić. Jej gardło umierało boleśnie, kiedy wciąż kazał jej powtarzać fragmenty piosenki, nie dając ani chwili wytchnienia. Przynajmniej nie mógł wytykać nieznajomości tekstu, który opanowała perfekcyjnie, nie myląc się ani razu.
- Co jest? – zapytał. – Zmęczona?
Jej usta drżały, kiedy powstrzymywała się przed opryskliwą odpowiedzią. Nie dość, że jej gardło bolało, to jeszcze oczy szczypały z powodu poprzedniej nocy.
- Oczywiście, że nie – powiedziała cicho, nie chcąc się przemęczać.
- W przyszłym tygodniu będą próby z całym zespołem, więc bądź przygotowana – poinformował ją, sprawdzając nuty. – No to jeszcze raz – zaczął trącać struny gitary.
Rose
chciała śpiewać, ale z jej ust nie wydobywały się słowa. Uniosła dłoń, żeby mu
przerwać.
- Możemy zrobić małą przerwę?
- Jednak zmęczona? – posłał jej kpiący uśmiech.
- Możemy zrobić małą przerwę?
- Jednak zmęczona? – posłał jej kpiący uśmiech.
Rzuciła
mu spojrzenie spod byka. Koniecznie musiała się czegoś napić, a co ważniejsze,
wyjść stąd, zanim go uderzy.
- Idę
kupić coś do picia – oznajmiła.
Dokładnie
wiedziała, gdzie stał automat z napojami, ponieważ Pixie często z niego
korzystała. Kupiła dla siebie butelkę wody, którą od razu odkręciła i zaczęła
łapczywie pić. Odetchnęła z ulgą, kiedy ulżyła swojemu gardłu. Po chwili
namysłu kupiła drugą dla Williama, chcąc pokazać, że ona zawsze zachowuje się z
godnością. Albo raczej tego wymagałby od niej tata, pomyślała niechętnie. Te
jej dobre maniery.
Wróciwszy
do sali, rzuciła wodę Davies’owi, który złapał ją w ostatniej chwili,
zaskoczony.
-
Jesteś mi dłużny – powiedziała, siadając na swoim miejscu. Jego zdumiona mina
usatysfakcjonowała ją w pełni.
- Nie
odpowiedziałaś mi na pytanie – William bawił się butelką, obracając ją między
palcami. – Grasz na fortepianie?
- Nie
bardzo – mruknęła, niezadowolona z tematu rozmowy. – Co prawda, kiedyś się
uczyłam, ale nie jestem profesjonalistką.
- Czemu przestałaś?
Rose uśmiechnęła się do siebie, zapominając, gdzie jest, a przede wszystkim, z kim.
- Czemu przestałaś?
Rose uśmiechnęła się do siebie, zapominając, gdzie jest, a przede wszystkim, z kim.
-
Odkryłam skrzypce.
Dopiero, kiedy usłyszała te słowa, zorientowała się, co powiedziała. Na razie nie miała zamiaru nikomu mówić o swoich doświadczeniach. Dlaczego to Davies musiał być pierwszą osobą, która się dowiedziała? Mógł to wykorzystać przeciwko niej.
- W takim razie, zagraj coś – rozkazał, wskazując na instrument stojący w kącie pomieszczenia.
Dopiero, kiedy usłyszała te słowa, zorientowała się, co powiedziała. Na razie nie miała zamiaru nikomu mówić o swoich doświadczeniach. Dlaczego to Davies musiał być pierwszą osobą, która się dowiedziała? Mógł to wykorzystać przeciwko niej.
- W takim razie, zagraj coś – rozkazał, wskazując na instrument stojący w kącie pomieszczenia.
-
Przestałam grać jakiś czas temu – powiedziała stanowczo, odwracając wzrok,
który automatycznie powędrował w stronę skrzypiec, które kusiły wypolerowaną,
drewnianą powierzchnią.
Natalie
szła ramię w ramię z Danielem. Zaproponowała mu spacer po szkole, aby mieć
szansę wcielić swój plan w życie.
- Co się stało, Natalie? – zapytał chłopak, wciskając ręce do kieszeni.
Rudowłosa utkwiła wzrok w swoich butach, które stawiały kolejne kroki. Nie potrafiła rozmawiać o poważnych sprawach, ale wiedziała, że tym razem problem sam się nie rozwiąże. Nie chciała stracić również Pixie, nie zniosłaby tego.
- Co się stało, Natalie? – zapytał chłopak, wciskając ręce do kieszeni.
Rudowłosa utkwiła wzrok w swoich butach, które stawiały kolejne kroki. Nie potrafiła rozmawiać o poważnych sprawach, ale wiedziała, że tym razem problem sam się nie rozwiąże. Nie chciała stracić również Pixie, nie zniosłaby tego.
-
Chciałam cię o coś zapytać – wymamrotała niewyraźnie, odwracając wzrok. –
Pamiętasz nasz plan zemsty na Jamesie, prawda?
- Jasne.
- Czy poczułeś się wy- wykorzystany? – zająkała się, czując jak na jej policzki wpełza rumieniec. – Tym, o co cię poprosiłam.
Wiedziała, że na nią patrzy, ale nie miała odwagi zrobić tego samego. Oblał ją zimny pot.
- Natalie, czemu o to pytasz?
- Po prostu odpowiedz, dobrze? – przymknęła oczy. – Wiesz, że stresują mnie takie sytuacje.
- Skąd ci to przyszło do głowy, rudzielcu? – parsknął, mierzwiąc jej włosy palcami. – Jesteś moją przyjaciółką, to była przysługa. Zrobiłem to, chociaż miałem wątpliwości, ale zapewniałaś mnie, że to ci pomoże. Nie możesz myśleć, że mnie wykorzystałaś.
Natalie w końcu na niego spojrzała. Uśmiechał się do niej, a ten wzrok nie mógł jej oszukać. Nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, ale ogromny ciężar spadł jej z serca. Pierwsza część jej planu została wykonana, teraz pozostawało jej tylko przeprosić Pixie.
- Jasne.
- Czy poczułeś się wy- wykorzystany? – zająkała się, czując jak na jej policzki wpełza rumieniec. – Tym, o co cię poprosiłam.
Wiedziała, że na nią patrzy, ale nie miała odwagi zrobić tego samego. Oblał ją zimny pot.
- Natalie, czemu o to pytasz?
- Po prostu odpowiedz, dobrze? – przymknęła oczy. – Wiesz, że stresują mnie takie sytuacje.
- Skąd ci to przyszło do głowy, rudzielcu? – parsknął, mierzwiąc jej włosy palcami. – Jesteś moją przyjaciółką, to była przysługa. Zrobiłem to, chociaż miałem wątpliwości, ale zapewniałaś mnie, że to ci pomoże. Nie możesz myśleć, że mnie wykorzystałaś.
Natalie w końcu na niego spojrzała. Uśmiechał się do niej, a ten wzrok nie mógł jej oszukać. Nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, ale ogromny ciężar spadł jej z serca. Pierwsza część jej planu została wykonana, teraz pozostawało jej tylko przeprosić Pixie.
-
Swoją drogą, kto ci podsunął taką myśl? – Natalie rozszerzyła oczy w
przerażeniu. – Sama nigdy byś na to nie wpadła, więc nie próbuj się wykręcać.
- Opowiedziałam wszystko Rose i Pixie. Chciałam, żeby wiedziały i jakoś tak wyszło – zmarszczyła brwi, czekając na jego reakcje. Kopnęła kamyk, leżący na drodze.
- To Pixie, prawda? Tylko ona mogłaby pomyśleć o czymś tak irracjonalnym.
- Nie próbuj nic z tym robić, Dan – ostrzegła, spoglądając na niego surowo. – To moja wina.
- Nie miałem zamiaru, to wasza sprawa. Nie będę się wtrącać.
Natalie była z siebie dumna. Wyjaśniła sprawę z Danielem i teraz mogła się pogodzić z Pixie. Była dobrej myśli, brunetka, podobnie jak ona, nie lubiła się kłócić.
- Opowiedziałam wszystko Rose i Pixie. Chciałam, żeby wiedziały i jakoś tak wyszło – zmarszczyła brwi, czekając na jego reakcje. Kopnęła kamyk, leżący na drodze.
- To Pixie, prawda? Tylko ona mogłaby pomyśleć o czymś tak irracjonalnym.
- Nie próbuj nic z tym robić, Dan – ostrzegła, spoglądając na niego surowo. – To moja wina.
- Nie miałem zamiaru, to wasza sprawa. Nie będę się wtrącać.
Natalie była z siebie dumna. Wyjaśniła sprawę z Danielem i teraz mogła się pogodzić z Pixie. Była dobrej myśli, brunetka, podobnie jak ona, nie lubiła się kłócić.
Witam,
OdpowiedzUsuńtrafiłam tutaj niedawno całkiem, bardzo mi się podoba, jest świetne i liczę na dalszy ciąg.... historia jest ciekawa, wspaniale piszesz, będę tutaj często zaglądać...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńTak naprawdę przeczytałam całe opowiadanie już wczoraj, ale przeniosłam się na telefon i nie mogłam komentować :( Postanowiłam jednak, że skomentuję teraz każdy rozdział xd
OdpowiedzUsuńTa relacja Willa z Rose *o* Kocham tę dwójkę, wprost UWIELBIAM! *___* I te ich wspólne próby, mrr xd Kiedy między nimi w końcu dojdzie do jakiegoś bliższego zbliżenia? ;p
21 yr old Analyst Programmer Alessandro Tomeo, hailing from Bow Island enjoys watching movies like Joe and Shopping. Took a trip to Historic City of Sucre and drives a Ferrari 250 GT California LWB Prototype Spyder. zobacz tutaj
OdpowiedzUsuń