18.7.16

Rozdział XXXIII "List"

Pewnie myśleliście, że zapomniałam o Róży?! Nic bardziej mylnego! Powracam po prawie trzymiesięcznej przerwie z krótkim, ale jednak z rozdziałem! Cały mój czerwiec był wyjęty z życia przez sesję, na którą wkuwałam jak szalona, a potem cierpiałam na taki brak weny, że mogłam siedzieć pół dnia i napisać zaledwie dwa zdania. Mam nadzieję, że w te wakacje uda mi się napisać jeszcze chociaż dwa rozdziały, więc wyczekujcie.
Wraz z nowym rozdziałem, jest też i nowy szablon! Dajcie znać, czy wam się podoba :)

Dzisiejszą aktualizację dedykuję Misanthropy, która zagrzewała mnie do pisania i pomogła wybrać szablon. Dziękuję!


Jak zwyklę, ładnie proszę o komentarze, postanowiłam na każdy odpisywać, żebyście nie czuli się przeze mnie olani. Bo jestem bardzo miłą osobą. Zazwyczaj.

***


– Pomyliłaś się? – Pixie pochyliła się nad Natalie. – Jak można się pomylić w takiej sprawie?
Rudowłosa potrząsała głową z rozpaczą, zaciskając usta.
Rose odetchnęła głęboko, wciąż nie wierząc w to, co opowiedziała im Natalie.
Na przerwie obiadowej wymknęły się ze szkoły, a teraz siedziały w parku, marznąc na ławce. Przyjaciółka długo milczała, zanim cichym głosem wyznała wszystko.  Rose nie wiedziała, co o tym myśleć. Podejrzewała, że James mógł po prostu okłamać dziewczynę, ale Natalie tak bardzo zarzekała się, że to prawda, że postanowiła jej uwierzyć.
– Co chcesz teraz zrobić? – zapytała.
– Nie mam pojęcia – westchnęła dziewczyna. – Jego mama... Jak ja mogłam być taka głupia? – Ukryła twarz w dłoniach.
– Dalej go kochasz. – Rose nie chciała, żeby zabrzmiało to jak stwierdzenie faktu.
– Nigdy nie przestałam. – Doszedł ją przytłumiony głos. – Do tej pory mogłam się na niego wkurzać do woli, ale teraz, kiedy znam prawdę, nie potrafię nawet spojrzeć mu w oczy. Pewnie uważa mnie za najgorszą i wcale się nie dziwię. Zachowałam się jak idiotka.
Coś ścisnęło ją w gardle. Widziała w rudowłosej siebie samą.
– Wcale nie – wymamrotała, obejmując przyjaciółkę. – Kiedyś skrzywdziło cię wiele osób, nic dziwnego, że bałaś się kolejnego zranienia. A o wiele łatwiej jest wściekać się na kogoś. – Ścisnęła dziewczynę mocno. – Przetrwasz to. Tyle już przeżyłaś, a teraz miałabyś się poddać? Natalie, którą znam, nigdy nie daje za wygraną.
Pixie energicznie przytakiwała słowom Rose, również obejmując dziewczynę.
– Przyznaję, że mogłaś porozmawiać z Jamesem już na początku i wyjaśnić całe nieporozumienie, ale stało się. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Ramiona Natalie zadrżały, kiedy próbowała ukryć płacz.
Rose objęła przyjaciółkę jeszcze mocniej, mając wrażenie, że ciężar, który czuła w klatce piersiowej, tylko się zwiększył.


– Tato, musimy pogadać – zaczęła Rose, spogladając na siedzącego na przeciwko ojca.
Mężczyzna spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym ostrożnie odłożył sztućce na serwetkę i wbił w nią wzrok.
– Jesteś w ciąży? – zapytał śmiertelnie poważnym tonem, nawet nie mrugnąwszy okiem.
Rose wzrygnęła się.
– Co? Nie! – wykrzyknęła, kompletnie wytrącona z równowagi. – Zwariowałeś?!
Ojciec odetchnął z ulgą, po czym pogroził jej energicznie widelcem, który z powrotem wziął do ręki.
– Nie strasz mnie tak, młoda damo – powiedział i wrócił do jedzenia obiadu. – No to o czym chciałaś pogadać?
Rose, wciąż w stanie absolutnego szoku, zdołała jedynie wykrztusić:
– Skąd pomysł, że mogę być w ciąży?
Spojrzał na nią jak wariatkę.
– To Nowy Jork! Myślisz, że czemu miałem wątpliwości co do twojej przeprowadzki ze mną?
– No wiesz, tato! – zawołała  urażona. – Zapamiętam to sobie – zagroziła. – A chciałam pogadać o Jenn.
– Jennifer? Co z nią? – zapytał ojciec z zaciekawieniem. – Przyjeżdża na twoje urodziny, prawda?
– Tak, ale ja nie o tym... – Przygryzła wargę, nie wiedząc jak ubrać to w słowa. – Wiesz, że jej rodzicę się rozwodzą, tak?
Kiedy tata przytaknął, opowiedziała mu pokrótce sytuację w rodzinie przyjaciółki. Jej pomysł mógł się wydawać szalony, ale dobro Jenn było na pierwszym miejscu.
– No wyrzuć to w końcu, bo widzę, że coś kombinujesz – zaśmiał się tata, wywracając oczami.
Rose uśmiechnęła się pod nosem, dziękując za bezpośredniość ojca.
– Pomyślałam sobie... Pewnie się nie zgodzisz, ale chociaż posłuchaj. Chodzi o to, że chciałabym – wzięła głęboki oddech. – żeby Jenn zamieszkała z nami.
Nastała cisza. Nie miała odwagi spojrzeć na tatę.
– Oczywiście, nie od razu, tylko po skończeniu roku szkolnego – kontynuowała pośpiesznie. – Będzie już pełnoletnia, więc teoretycznie może sama o sobie decydować. Naprawdę się o nią martwię. Słyszę po jej głosie, że źle się tam czuje i wcale nie ma ochoty wybierać, z którym rodzicem zostanie po rozwodzie. Jest dla mnie jak siostra, przecież wiesz. Znamy się od dziecka i nie wiem, co bym zrobiła, gdyby...
– Rose. – Tata przerwał jej chaotyczą przemowę. Odważyła się na niego spojrzeć. Uśmiechał się smutno. – Co o tym wszystkim myśli Jennifer?
– Jeszcze nic jej nie mówiłam, nie chciałam, żeby potem się rozczarowała. Ale widzę, że jest tam nieszczęśliwa. Szczególnie, kiedy była tutaj ostatnio i tak się wszystkim zachwycała.
Ojciec westchnął ciężko.
– To bardzo trudne, kiedy rodzice się rozchodzą, Rose. Jennifer na pewno nie daje tego po sobie poznać, ale musi bardzo cierpieć. – Wstał od stołu i usiadł na krześle obok niej. – Nie możesz wywierać na niej presji i zmuszać do szczęścia. Ona jedna może zdecydować o swojej przyszłości. Rozumiesz?
Rose wbiła wzrok w dłonie, którymi pocierała kolana.
– Po prostu z tego, co opowiadała mi Jenn, najpierw rodzice próbowali przeciągnąć ją na swoją stronę, a teraz traktują jak coś zbędnego. Jak tak można, tato?
Mężczyzna przyciągnął ją do swojego boku i pogładził lekko po włosach.
– Nie wiemy, co czują jej rodzice. Mama i ja bardzo się kochaliśmy, więc nie potrafię postawić się w takiej sytuacji. – Poruszyła się niespokojnie, chcąc zaprotestować. – Spokojnie, nie chcę ich usprawiedliwiać. Jeśli Jennifer powie choć słowo o tym, że źle ją traktują, będę pierwszym, który zareaguje.
Rose oderwała się od ojca i spojrzała na niego ze zdumieniem.
– To chciałaś ode mnie usłyszeć? – zapytał z lekkim uśmiechem. – Zawsze traktowałem Jennifer jak córkę, twoją siostrę. Jeśli będzie chciała z nami zamieszkać, przyjmę ją z otwartymi ramionami. Musiałaś to usłyszeć, co, smarkulo?
Rzuciła się ojcu na szyję, ściskając z całych sił. Uśmiechała się od ucha do ucha.
– Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
Tata cmoknął ją w czubek głowy.
– Tylko pamiętaj, nie wywieraj na niej żadnej presji. Musi sama zdecydować.
Odsunęła się i uśmiechnęła do ojca.
– Dzięki, tato. Jesteś najlepszy.
Gdyby ktoś ją zapytał, mogłaby przysiąc, że nigdy wcześniej nie widziała taty tak szczęśliwego.


Minął tydzień od tej rozmowy z Jamesem. Natalie wiele razy miała przemożną ochotę porozmawiać z chłopakiem, ale była zbyt wielkim tchórzem, żeby się na to zdobyć. Miotało nią wiele uczuć i myśli, które chciała z siebie wyrzucić, ale wiedziała, że nigdy się na to nie odważy. Ilekroć układała w głowie scenariusz swojej przemowy, legał on w gruzach, kiedy tylko otwierała usta. Była jakaś emocjonalne upośledzona. Nie potrafiła nawet okazać swoich uczuć, w jej głowie od razu tworzyła się irytująca pustka.
Najlepiej byłoby, gdyby zapomniała o Jamesie, nauczyła się żyć z błędem, który popełniła i nie dręczyła chłopaka swoją nieporadnością.
Ale Natalie nie była najlepsza.
I nigdy nie robiła tego, co najlepsze.
Musiała porozmawiać z Jamesem, wytłumaczyć się. Nie chciała zostawiać niedokończonych spraw i żałować do końca życia, że gdzieś po drodze stchórzyła.
Koniec uciekania.
Jeśli nie potrafiła wypowiedzieć swoich uczuć, będzie musiała wyrazić je w inny sposób.


Rose spoglądała na gromadkę w jej salonie i miała wątpliwości, czy cokolwiek wyjdzie z ich wspólnego uczenia się, na które umówili się kilka dni wcześniej.
Wszyscy zasiedli wokół stołu pod oknem, przy którym zazwyczaj jadała z ojcem i na całym blacie rozłożyli książki i notatki. Wyglądało to bardzo profesjonalne, ale z nauką miało niewiele wspólnego.
Daniel siedział obok Natalie i próbował jej coś tłumaczyć, pokazując na notatki, ale dziewczyna wcale go nie słuchała, tylko co chwilę zerkała na telefon z niedogadnionym wyrazem twarzy.
Po drugiej stronie chłopaka Pixie usilnie starała się zwrócić na siebie uwagę. Jęczała nad zagadnieniami, których nie rozumiała i nakłaniała Daniela do pomocy, ale Rose doskonale wiedziała, że brunetka miała bardzo dobre oceny i nie potrzebowała korepetycji.
Jedynymi, którzy wydawali się skupieni na nauce, byli Simon i Michael. Pochyleni ku sobie, rozmawiali o czymś półszeptem, co jakiś czas wskazując na coś w podręczniku.
Rose westchnęła, stawiając na stole talerz ciastek i dzbanek herbaty.
– Może powinniśmy zrobić sobie przerwę? – zaproponowała.
Daniel oderwał wzrok od Natalie i spojrzał na nią.
– Dobry pomysł – odparł, rzucając rudowłosej poirytowane spojrzenie. – Jej i tak chyba nie zależy na zdaniu tego semestru.
Natalia posiadała na tyle przyzwoitości, żeby się zarumienić i spuścić wzrok.
– Po prostu nie mogę się skupić – mruknęła. – Nie dzisiaj.
Chłopak odetchnął ciężko i otworzył usta z zamiarem ofuknięcia przyjaciółki, ale Pixie zerwała się z krzesła i doskoczyła do Rose.
– Już wiem! Pokaż nam swój pokój. – Klasnęła w dłonie, zadowolona z własnego pomysłu. – W końcu jesteśmy u ciebie pierwszy raz.
Rose zaśmiała się nerwowo, wykręcając palce u rąk. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby nie to, że jeśli ciekawska Pixie wpadnie na pomysł pogrzebania jej w szafie, znajdzie rzeczy, z których Rose musiałaby się wytłumaczyć, a tego chciała absolutnie uniknąć. Ale przecież nie wypadało odmówić, więc będzie musiała liczyć na ostudzenie ciekawości przyjaciółki.
Uśmiechnęła się – miała nadzieję – przekonywująco.
– Niech będzie.
Poprowadziła przyjaciół schodami na górę i skierowała się prosto do swojego pokoju. Z wahaniem otworzyła drzwi i wkroczyła do środka, a za nią reszta.
Stanęła pod ścianą, kiedy oglądali jej pokój, gotowa w każdej chwili bronić murem szafy, w której skrywała wszystkie skarby.
– Jak widać, nic ciekawego – powiedziała, wzruszając ramionami. – Pokój jak pokój.
- Spodziewałem się chyba więcej różowego – odezwał się Simon, rozglądając się. – Sam nie wiem czemu.
Pixie spiorunowała go wzrokiem.
– Czy ty kiedykolwiek byłeś w pokoju dziewczyny?  Przecież nie każda musi mieć cukierkowo różowy wystrój – prychnęła, podchodząc do biurka.
– Zastanawiam się jaki jest wystrój twojego pokoju, jeśli walają się po nim same śmieci – wtrącił Michael, siadając na łóżku.
Dziewczyna posłała mu krzywe spojrzenie, nie komentując tego w żaden sposób. Zamiast tego chwyciła coś do ręki i przybliżyła do twarzy.
Rose drgnęła nerwowo, rozpoznając ramkę ze zdjęciem jej rodziny, na której Cornelia trzymała skrzypce. Miała ochotę rzucić się i wyrwać ramkę, ale zachowałaby się jak furiatka.
– To twoja mama? – zapytała Pixie, zwracając na siebie uwagę wszystkich w pokoju. – Grała na skrzypcach, ale super!
Simon zmarszczył brwi.
– Grała?
Pixie jakby dopiero teraz uświadomiła sobie, co powiedziała.
– O kurczę! Przepraszam, Rose!
Uśmiechnęła się do brunetki uspokajająco, chociaż jej serce biło jak szalone. Miała nadzieję, że nikt nie będzie drążył tematu.
– Nie ma za co – powiedziała i zwróciła się do chłopców. – Tak się złożyło, że dziewczyny już o tym wiedzą. – Zawahała się, nie wiedząc jak ująć to w słowa. – To prawda, że mama grała na skrzypcach, ale zmarła, kiedy byłam mała, więc niewiele z tego pamiętam.
Prawde mówiąc, ubranie tego w słowa okazało się trudniejsze niż myślała. Dzięki dziennikowi i zdjęciom bardziej niż kiedykolwiek czuła, że mama żyje i jest obok niej.
Simon spojrzał na fotografię, którą podała mu Pixie.
– Przykro mi – powiedział z powagą. – Twoja mama była piękną kobietą.
Michael i Daniel pokiwali głową, zgadzając się z chłopakiem.
Uśmiechnęła się lekko.
– Słabo ją pamiętam, więc tata dużo mi opowiada. – Wzruszyła ramionami, próbując wypędzić ogarniający ją smutek. - To jak, wracamy na dół? – rzuciła, siląc się na nonszalancję.


Wracając do domu, Natalie uporczywie wpatrywała się w ekran telefonu, licząc na jakąś wiadomość od Jamesa. Denerwowała się jak przed egzaminami. Jakaś tajemnicza siła wykręcała jej żołądek i sprawiała, że krew szumiała w uszach. Zawsze tak reagowała na stres.
Jeśli do tej pory nie doczekała się odpowiedzi, to będzie musiała zacząć godzić się z porażką na dobre. Najwyraźniej nie wszystkie historie kończą się szczęśliwym zakończeniem.
– Już myślałem, że się nie doczekam.
Oderwała wzrok od telefonu, spoglądając na Jamesa. Opierał się o furtkę do jej domu, ze znajomą czapką z daszkiem, nasuniętą głęboko na oczy i rękami w kieszeniach kurtki.
Zamrugała z niedowierzaniem.
– Co ty tu...?
Podpróbkiem wskazał okno jej pokoju.
– Światło się nie paliło, więc czekałem aż wrócisz.
Stała kilka kroków od niego, nie potrafiąc się poruszyć. Sparaliżował ją strach. Bo teraz już wiedział. O wszystkim.
– A gdybym nie wróciła?
Uśmiechnął się.
– Byłem przygotowany.
Z murka za sobą wziął do ręki dwa papierowe kubki z kawą. Jeden wyciągnął w jej stronę.
Natalie spojrzała na wyciągniętą dłoń, a potem na Jamesa. Patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem.
Wcisnęła telefon do kieszeni, niepewnie zrobiła krok do przodu i przyjęła kawę, otulając kubek dłońmi, po czym upiła łyk. Była tak dobra, jak zapamiętała. Słodka, z gorzkim posmakiem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak za tym wszystkim tęskniła. Za codzienną poranną kawą, za Jamesem i jego dokuczaniem, za tym cudownym stanem uniesienia.
James odstawił swoją kawę i sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej lekko zmiętą kopertę. Obrócił ją w rękach, oglądając z każdej strony. Nie patrzył na nią.
Jedynym, co miała ochotę teraz zrobić, była ucieczka. Możliwe, że jeszcze kilka dni temu tak by postąpiła, ale to była jej ostatnia szansa i nie mogła jej zepsuć swoim przeklętym tchórzostwem.
– A więc dostałeś list – mruknęła, mocniej ściskając kubek w dłoniach. – I przeczytałeś. – Zabrzmiało to bardziej jak pytanie, chociaż doskonale znała odpowiedź.
Przeniósł wzrok na kopertę, wpatrując się w nią uprczywie.
– Przeczytałem.
Ręcę zaczęły jej mocno drżeć, więc ostrożnie odłożyła kubek na murek. Spocone dłonie wytarła w spodnie.
Rozpierały ją dwa sprzeczne uczucia.
Z jednej strony był strach. Ten list mówił o niej o więcej, niż wszystko inne. Był tym wszystkim, czego nie mogła powiedzieć. Bała się reakcji Jamesa na to, co wyznała. Bo wyznała dużo. W zasadzie wszystko.
Z drugiej zaś strony czuła ulgę. W końcu to z siebie wyrzuciła, w końcu nie musiała niczego ukrywać, w końcu ktoś poznał ją na tyle, na ile ona znała samą siebie. A świadomość, że był to James, czyniła ją dziwnie spokojną.
To zawsze był James. Od początku był tym jedynym, któremu mogła w stu procentach zaufać. Gdyby powiedziała mu o wszystkich swoich lękach i demonach przeszłości już dawno, być może nie byliby teraz w takiej sytuacji. Potrzebowała sporo czasu, żeby do tego dojść, ale w końcu się udało.
Lepiej późno niż wcale, jak to mówią.
Ukryła twarz w dłoniach, parskając nerwowym śmiechem pod nosem. Naprawdę kiepsko wypadała jej interakcja z ludźmi.
Zerknęła na Jamesa, będąc przekonaną, że uznał ją za wariatkę, ale chłopak właśnie wyciągał list z koperty.
Przełknęła ślinę, ponownie czując znajomy ucisk w żołądku.
James rozprostował kartkę i zaczął czytać.

21 komentarzy:

  1. Jesteś bardzo miła <3 i cię bardzo kocham <3
    Dziękuję za dedykacje, przyzwyczaj się, bo będę cię teraz zagrzewać regularnie <3
    Klepię i wiesz, że wrócę jak nadrobie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja ciebie <3
      Dedykacja zasłużona, w końcu ruszyłam z miejsca!
      Czekam :*

      Usuń
    2. Wracam zgodnie z obietnicą :D
      Nadrabiałam od rozdziałów, które już przeczytałam ale tak dawno, że musiałam sobie je przypomnieć.
      Willie <3 Jak przy pierwszych rozdziałach, miałam ochotę go kopnąć w pewne miejsce, tak teraz go uwielbiam. Jego przekomarzania z Rose to mistrzostwo xd W ogóle lubię cały zespół, nawet James'a, którego teraz jest mi szkoda. Fajnie, że poświęciłaś trochę czasu historii jego i Natalie.
      Biedni są w sumie :c Ich komunikacja w związku była... nie, nie było jej wcale, przez co się wplątali w taką sieć nieporozumień i ranili się nawzajem. Przykre. No, ale myśle, że teraz jakoś to ułożą. Swoją drogą, rozdział skończyłaś w zajebistym momencie, serio. -.-
      Biedna jest też Jenn, bo jak na razie to ona w całym swoim domu jest dorosła, bo rodzice zachowują się jak przedszkolaki. Człowiek głupieje na starość i to chyba prawda. Na miejscu Rose pomyślałabym o tym samym, zwłaszcza że ojciec Rosie traktuje Jenn jak własną córkę, a one siebie jak siostry. Jestem za tym pomysłem, więc niech się Jenn nie waha :D
      Ojciec Rose jest moim mistrzem xd Naprawdę, świetny człowiek :D
      Dobra, nic się w tym komentarzu nie trzyma kupy, ale w mojej głowie wygląda to jeszcze gorzej xd
      Bardzo mi się podobało i w ogóle podziwiam cię, że potrafisz nadać jakiś tytuł rozdziałowi, ja nie posiadam tej zdolności. A szkoda xd
      Czekam kochanie na kolejny rozdział <3
      I dopilnuję, żeby się pojawił wcześniej! ^^
      Nie musicie być mi wdzięczni xd
      Karolajn: LOGOUT.
      :*

      Usuń
    3. Jeszcze ja muszę u ciebie nadrobić i skomciać i będziemy kwita :D
      Will jest super, uwielbiam go. Jest jak mój syn!
      Przepraszam, ale to był celowy zabieg, żebyście jeszcze bardziej wyczekiwali na kontynuację.
      Rose i Jenn znają się od dziecka, to takie dwie bratnie dusze, chociaż bardzo się od siebie różnią. Sama jeszcze nie wiem, jak potoczą się losy Jennifer :(
      Twój komentarz jest świetny, co ty gadasz! Uwielbiam długie komentarze, dodają mi wena i ochoty do pisania, więc widzisz, zachęciłaś mnie :D
      Ja ci będę wymyślać tytuły rozdziałów! Dawaj z tym do mnie!
      Dziekuję za tyle ciepłych słow, skarbie :*
      Całuję,
      Viv

      Usuń
  2. Rozdział jak zawsze wspaniały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje reakcje podczas czytania: ooooooooo eeeeee uuuuuuuuuuuu aaaaaaaaaaaa! Rozdział faktycznie krótki, ale scena z Jamesem zdecydowanie wszystko wynagradza, bo tak bardzo przypomina mi akcję, którą ja kiedyś odwaliłam. Po tym jednak James i Natalię muszą się zejść! Dobrze cię znowu tu widzieć :)
    Mnóstwa weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo konstruktywne reakcje :D
      Wiem, że rozdział krótki, ale gdybym rozcięgnęła go tak, jak planowałam, to prawdopodobnie czekalibyśmy wszyscy do września, więc wolałam go skrócić i wrzucić na bloga już teraz.
      Nie będę spoilerować, ale James i Natalie zejdą się na pewno szybciej niż dwoje głównych bohaterów!

      Dziękuję i pozdrawiam :)
      Viv

      Usuń
  4. Cieszę się, że wróciłaś 😊 Rozdział jest świetny, tak jak cały Twój blog. Życzę weny i do następnego rozdziału 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i miłe słowa :)
      Pozdrawiam,
      Viv

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Twoje opowiadanie! Uwielbiam to, że nie stworzyłaś po prostu historii „miłości od pierwszego wejrzenia”, że wplotłaś w nie relacje między Pixie i Danielem oraz Nati i Jamesem.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, a tym bardziej odpowiedzi (Co to był za wypadek, który przydarzył się Rose? Co się stanie, jeśli głównej bohaterce dalej będą szkodzić skrzypce? Czy klub, w którym gra „Free” należy do rodzica któregoś z członków zespołu- co można by wnioskować z niedokończonej wypowiedzi Sama kilka rozdziałów temu- i czy to ma jakieś znaczenie ? Co się stało z Tomem?).
    Niestety, nic nie jest idealne. Oprócz, według mnie, zbyt rzadko wstawianych rozdziałów (czego powód rozumiem i się nie czepiam) to opowiadanie ma ostatnio jedną wadę: brak alter-ego. Rozumiem, że Rose przez cały czas trwania opowiadania wydoroślała i się zmieniła, ale- tu zacytuję Ciebie- „jej dawno niewidziane alter-ego” było cudowne! Ta mała Rose z pomponami idealnie oddawała przeżycia głównej bohaterki i bardzo mi jej brakuje. Nie będę jednak ingerować w Twoją wizję tego opowiadania.
    Życzę dużo weny i czasu na pisanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz! Miło widzieć, że ktoś tak uważnie czyta moje opowiadanie :) Wszystko zaczyna się powoli wyjaśniać, a co do częstotliwości rozdziałów, to następny już się pisze, więc powinam go wrzucić do końca tygodnia (patrząc optymistycznie).
      Ach, alter-ego. To prawda, że z czasem zanikło, ale to raczej moja wina. Z czasem po prostu zaczęłam uważać to za taki dość nieprzyjemny element, szczególnie, że zaczęło mi się też kojarzyć z "Pięćdziesiąt twarzy Greya", a nie chciałam, żeby alter-ego Rose miało jakiekolwiek powiązania z książką tego typu, więc mam nadzieję, że zrozumiesz, dlaczego od tego odstąpiłam :)
      Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarz, każdy jeden sprawia, że bardziej chce mi się pisać i chodzę z uśmiechem przyklejonym do twarzy!
      Ściskam i całuję,
      Viv

      Usuń
  7. Świetny blog, często tu zaglądam sprawdzić czy nie ma kolejnego rozdziału, czekam na ciąg dalszy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. JAK.TO.SIĘ.STAŁO.ŻE.NIE.ZAUWAŻYŁAM.TEGO.ROZDZIAŁU!!!!!!!!
    NIE WIEM!!!!!!!!
    Przyznam się, że zapomniałam o Twoim blogu xD Ale dziś mi się przypomniało i weszłam, a tu co?!?!?!?! Nowy rozdział! I to jeszcze z wakacji!!!
    James i Natalie <3 <3 ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM!!! :D :D :D
    Mało Willa tutaj :( Chcę go więcej xD
    Kocham, uwielbiam i w ogóle wszystko, nie myśl sobie, że przestałam, co to to nie xD Nie pozbędziesz się mnie, zostanę tu do końcaaaaa. Nie opuszcza się tak fajnych opowiadań ^_^ ^_^
    Czekaaaaaam! Zawsze! ^_^ ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I piękny nowy wygląd bloga! Podoba mi się ^_^ <3 <3 <3

      Usuń
    2. Ponieważ komentujesz mi każdy rozdział, wybaczam! Nie winię, że zapomniałaś, bo tak rzadko aktualizuję :( Dobra wiadomość jest taka, że mam już połowe następnego rozdziału i może w ciągu tygodnia uda mi się napisać do końca.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
      Viv

      Usuń
  9. Kocham to opowiadanie. Codziennie sprawdzam czy jest nowy rozdział (po kilka razy). Czy nie mogłabyś dodawać rozdziału w np. pierwszą niedziele miesiąca (stała data). To czekanie jest męczące, ale czekać warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym dodawała nawet co tydzień, ale nie mam zapasu rozdziałów, a ostatnio nawet czasu, żeby je pisać :( Jutro mam poprawkę na uczelni, ale postaram się do niedzieli dokończyć rozdział, bo mam już połowę.
      Dziękuję za komentarz!
      Viv

      Usuń
  10. Mateńko... Uwielbiam Twoje opowiadanie. Rzadko (w zasadzie od jakiegoś czasu w ogóle) nie czytałam romansideł. Po wszystkim, które obejrzałam lub przeczytałam, po prostu nimi rzygałam... A tu proszę! Dawno mnie nic tak nie wciągnęło. Na początku nie interesował mnie wątek Natalie, ale czym więcej czytałam (nie omijałam jej scen, bo nie potrafię tak), tym bardziej się wciągałam. Wiem, że wszyscy uwielbiają Williego – ja też, żeby nie było – ale James... rany! Mam nadzieję, że między nimi wszystko się ułoży :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy następny rodział?/

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X