Pewnie myśleliście, że zapomniałam o Róży?! Nic bardziej mylnego! Powracam po prawie trzymiesięcznej przerwie z krótkim, ale jednak z rozdziałem! Cały mój czerwiec był wyjęty z życia przez sesję, na którą wkuwałam jak szalona, a potem cierpiałam na taki brak weny, że mogłam siedzieć pół dnia i napisać zaledwie dwa zdania. Mam nadzieję, że w te wakacje uda mi się napisać jeszcze chociaż dwa rozdziały, więc wyczekujcie.
Wraz z nowym rozdziałem, jest też i nowy szablon! Dajcie znać, czy wam się podoba :)
Dzisiejszą aktualizację dedykuję Misanthropy, która zagrzewała mnie do pisania i pomogła wybrać szablon. Dziękuję!
Jak zwyklę, ładnie proszę o komentarze, postanowiłam na każdy odpisywać, żebyście nie czuli się przeze mnie olani. Bo jestem bardzo miłą osobą. Zazwyczaj.
***
– Pomyliłaś się? – Pixie pochyliła
się nad Natalie. – Jak można się pomylić w
takiej sprawie?
Rudowłosa potrząsała głową z
rozpaczą, zaciskając usta.
Rose odetchnęła głęboko, wciąż nie
wierząc w to, co opowiedziała im Natalie.
Na przerwie obiadowej wymknęły się
ze szkoły, a teraz siedziały w parku, marznąc na ławce. Przyjaciółka długo
milczała, zanim cichym głosem wyznała wszystko.
Rose nie wiedziała, co o tym myśleć. Podejrzewała, że James mógł po
prostu okłamać dziewczynę, ale Natalie tak bardzo zarzekała się, że to prawda,
że postanowiła jej uwierzyć.
– Co chcesz teraz zrobić? –
zapytała.
– Nie mam pojęcia – westchnęła
dziewczyna. – Jego mama... Jak ja mogłam być taka głupia? – Ukryła twarz w
dłoniach.
– Dalej go kochasz. – Rose nie
chciała, żeby zabrzmiało to jak stwierdzenie faktu.
– Nigdy nie przestałam. – Doszedł ją
przytłumiony głos. – Do tej pory mogłam się na niego wkurzać do woli, ale
teraz, kiedy znam prawdę, nie potrafię nawet spojrzeć mu w oczy. Pewnie uważa
mnie za najgorszą i wcale się nie dziwię. Zachowałam się jak idiotka.
Coś ścisnęło ją w gardle. Widziała w
rudowłosej siebie samą.
– Wcale nie – wymamrotała, obejmując
przyjaciółkę. – Kiedyś skrzywdziło cię wiele osób, nic dziwnego, że bałaś się
kolejnego zranienia. A o wiele łatwiej jest wściekać się na kogoś. – Ścisnęła
dziewczynę mocno. – Przetrwasz to. Tyle już przeżyłaś, a teraz miałabyś się
poddać? Natalie, którą znam, nigdy nie daje za wygraną.
Pixie energicznie przytakiwała
słowom Rose, również obejmując dziewczynę.
– Przyznaję, że mogłaś porozmawiać z
Jamesem już na początku i wyjaśnić całe nieporozumienie, ale stało się. Nie ma
co płakać nad rozlanym mlekiem.
Ramiona Natalie zadrżały, kiedy
próbowała ukryć płacz.
Rose objęła przyjaciółkę jeszcze
mocniej, mając wrażenie, że ciężar, który czuła w klatce piersiowej, tylko się
zwiększył.
– Tato, musimy pogadać – zaczęła
Rose, spogladając na siedzącego na przeciwko ojca.
Mężczyzna spojrzał na nią z
nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym ostrożnie odłożył sztućce na serwetkę i
wbił w nią wzrok.
– Jesteś w ciąży? – zapytał
śmiertelnie poważnym tonem, nawet nie mrugnąwszy okiem.
Rose wzrygnęła się.
– Co? Nie! – wykrzyknęła, kompletnie
wytrącona z równowagi. – Zwariowałeś?!
Ojciec odetchnął z ulgą, po czym
pogroził jej energicznie widelcem, który z powrotem wziął do ręki.
– Nie strasz mnie tak, młoda damo –
powiedział i wrócił do jedzenia obiadu. – No to o czym chciałaś pogadać?
Rose, wciąż w stanie absolutnego
szoku, zdołała jedynie wykrztusić:
– Skąd pomysł, że mogę być w ciąży?
Spojrzał na nią jak wariatkę.
– To Nowy Jork! Myślisz, że czemu
miałem wątpliwości co do twojej przeprowadzki ze mną?
– No wiesz, tato! – zawołała urażona. – Zapamiętam to sobie – zagroziła. –
A chciałam pogadać o Jenn.
– Jennifer? Co z nią? – zapytał
ojciec z zaciekawieniem. – Przyjeżdża na twoje urodziny, prawda?
– Tak, ale ja nie o tym... –
Przygryzła wargę, nie wiedząc jak ubrać to w słowa. – Wiesz, że jej rodzicę się
rozwodzą, tak?
Kiedy tata przytaknął, opowiedziała
mu pokrótce sytuację w rodzinie przyjaciółki. Jej pomysł mógł się wydawać
szalony, ale dobro Jenn było na pierwszym miejscu.
– No wyrzuć to w końcu, bo widzę, że
coś kombinujesz – zaśmiał się tata, wywracając oczami.
Rose uśmiechnęła się pod nosem,
dziękując za bezpośredniość ojca.
– Pomyślałam sobie... Pewnie się nie
zgodzisz, ale chociaż posłuchaj. Chodzi o to, że chciałabym – wzięła głęboki
oddech. – żeby Jenn zamieszkała z nami.
Nastała cisza. Nie miała odwagi
spojrzeć na tatę.
– Oczywiście, nie od razu, tylko po skończeniu
roku szkolnego – kontynuowała pośpiesznie. – Będzie już pełnoletnia, więc
teoretycznie może sama o sobie decydować. Naprawdę się o nią martwię. Słyszę po
jej głosie, że źle się tam czuje i wcale nie ma ochoty wybierać, z którym
rodzicem zostanie po rozwodzie. Jest dla mnie jak siostra, przecież wiesz.
Znamy się od dziecka i nie wiem, co bym zrobiła, gdyby...
– Rose. – Tata przerwał jej chaotyczą
przemowę. Odważyła się na niego spojrzeć. Uśmiechał się smutno. – Co o tym
wszystkim myśli Jennifer?
– Jeszcze nic jej nie mówiłam, nie
chciałam, żeby potem się rozczarowała. Ale widzę, że jest tam nieszczęśliwa.
Szczególnie, kiedy była tutaj ostatnio i tak się wszystkim zachwycała.
Ojciec westchnął ciężko.
– To bardzo trudne, kiedy rodzice
się rozchodzą, Rose. Jennifer na pewno nie daje tego po sobie poznać, ale musi
bardzo cierpieć. – Wstał od stołu i usiadł na krześle obok niej. – Nie możesz
wywierać na niej presji i zmuszać do szczęścia. Ona jedna może zdecydować o
swojej przyszłości. Rozumiesz?
Rose wbiła wzrok w dłonie, którymi
pocierała kolana.
– Po prostu z tego, co opowiadała mi
Jenn, najpierw rodzice próbowali przeciągnąć ją na swoją stronę, a teraz
traktują jak coś zbędnego. Jak tak można, tato?
Mężczyzna przyciągnął ją do swojego
boku i pogładził lekko po włosach.
– Nie wiemy, co czują jej rodzice.
Mama i ja bardzo się kochaliśmy, więc nie potrafię postawić się w takiej
sytuacji. – Poruszyła się niespokojnie, chcąc zaprotestować. – Spokojnie, nie
chcę ich usprawiedliwiać. Jeśli Jennifer powie choć słowo o tym, że źle ją
traktują, będę pierwszym, który zareaguje.
Rose oderwała się od ojca i
spojrzała na niego ze zdumieniem.
– To chciałaś ode mnie usłyszeć? –
zapytał z lekkim uśmiechem. – Zawsze traktowałem Jennifer jak córkę, twoją
siostrę. Jeśli będzie chciała z nami zamieszkać, przyjmę ją z otwartymi
ramionami. Musiałaś to usłyszeć, co, smarkulo?
Rzuciła się ojcu na szyję, ściskając
z całych sił. Uśmiechała się od ucha do ucha.
– Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
Tata cmoknął ją w czubek głowy.
– Tylko pamiętaj, nie wywieraj na
niej żadnej presji. Musi sama zdecydować.
Odsunęła się i uśmiechnęła do ojca.
– Dzięki, tato. Jesteś najlepszy.
Gdyby ktoś ją zapytał, mogłaby
przysiąc, że nigdy wcześniej nie widziała taty tak szczęśliwego.
Minął tydzień od tej rozmowy z Jamesem. Natalie wiele
razy miała przemożną ochotę porozmawiać z chłopakiem, ale była zbyt wielkim
tchórzem, żeby się na to zdobyć. Miotało nią wiele uczuć i myśli, które chciała
z siebie wyrzucić, ale wiedziała, że nigdy się na to nie odważy. Ilekroć
układała w głowie scenariusz swojej przemowy, legał on w gruzach, kiedy tylko
otwierała usta. Była jakaś emocjonalne upośledzona. Nie potrafiła nawet okazać
swoich uczuć, w jej głowie od razu tworzyła się irytująca pustka.
Najlepiej byłoby, gdyby zapomniała o
Jamesie, nauczyła się żyć z błędem, który popełniła i nie dręczyła chłopaka
swoją nieporadnością.
Ale Natalie nie była najlepsza.
I nigdy nie robiła tego, co
najlepsze.
Musiała porozmawiać z Jamesem,
wytłumaczyć się. Nie chciała zostawiać niedokończonych spraw i żałować do końca
życia, że gdzieś po drodze stchórzyła.
Koniec uciekania.
Jeśli nie potrafiła wypowiedzieć
swoich uczuć, będzie musiała wyrazić je w inny sposób.
Rose spoglądała na gromadkę w jej
salonie i miała wątpliwości, czy cokolwiek wyjdzie z ich wspólnego uczenia się,
na które umówili się kilka dni wcześniej.
Wszyscy zasiedli wokół stołu pod
oknem, przy którym zazwyczaj jadała z ojcem i na całym blacie rozłożyli książki
i notatki. Wyglądało to bardzo profesjonalne, ale z nauką miało niewiele
wspólnego.
Daniel siedział obok Natalie i
próbował jej coś tłumaczyć, pokazując na notatki, ale dziewczyna wcale go nie
słuchała, tylko co chwilę zerkała na telefon z niedogadnionym wyrazem twarzy.
Po drugiej stronie chłopaka Pixie
usilnie starała się zwrócić na siebie uwagę. Jęczała nad zagadnieniami, których
nie rozumiała i nakłaniała Daniela do pomocy, ale Rose doskonale wiedziała, że
brunetka miała bardzo dobre oceny i nie potrzebowała korepetycji.
Jedynymi, którzy wydawali się
skupieni na nauce, byli Simon i Michael. Pochyleni ku sobie, rozmawiali o czymś
półszeptem, co jakiś czas wskazując na coś w podręczniku.
Rose westchnęła, stawiając na stole
talerz ciastek i dzbanek herbaty.
– Może powinniśmy zrobić sobie
przerwę? – zaproponowała.
Daniel oderwał wzrok od Natalie i
spojrzał na nią.
– Dobry pomysł – odparł, rzucając
rudowłosej poirytowane spojrzenie. – Jej i tak chyba nie zależy na zdaniu tego
semestru.
Natalia posiadała na tyle
przyzwoitości, żeby się zarumienić i spuścić wzrok.
– Po prostu nie mogę się skupić –
mruknęła. – Nie dzisiaj.
Chłopak odetchnął ciężko i otworzył
usta z zamiarem ofuknięcia przyjaciółki, ale Pixie zerwała się z krzesła i
doskoczyła do Rose.
– Już wiem! Pokaż nam swój pokój. –
Klasnęła w dłonie, zadowolona z własnego pomysłu. – W końcu jesteśmy u ciebie
pierwszy raz.
Rose zaśmiała się nerwowo,
wykręcając palce u rąk. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby nie to, że jeśli
ciekawska Pixie wpadnie na pomysł pogrzebania jej w szafie, znajdzie rzeczy, z
których Rose musiałaby się wytłumaczyć, a tego chciała absolutnie uniknąć. Ale
przecież nie wypadało odmówić, więc będzie musiała liczyć na ostudzenie ciekawości
przyjaciółki.
Uśmiechnęła się – miała nadzieję –
przekonywująco.
– Niech będzie.
Poprowadziła przyjaciół schodami na
górę i skierowała się prosto do swojego pokoju. Z wahaniem otworzyła drzwi i
wkroczyła do środka, a za nią reszta.
Stanęła pod ścianą, kiedy oglądali
jej pokój, gotowa w każdej chwili bronić murem szafy, w której skrywała
wszystkie skarby.
– Jak widać, nic ciekawego –
powiedziała, wzruszając ramionami. – Pokój jak pokój.
- Spodziewałem się chyba więcej
różowego – odezwał się Simon, rozglądając się. – Sam nie wiem czemu.
Pixie spiorunowała go wzrokiem.
– Czy ty kiedykolwiek byłeś w pokoju
dziewczyny? Przecież nie każda musi mieć
cukierkowo różowy wystrój – prychnęła, podchodząc do biurka.
– Zastanawiam się jaki jest wystrój
twojego pokoju, jeśli walają się po nim same śmieci – wtrącił Michael, siadając
na łóżku.
Dziewczyna posłała mu krzywe
spojrzenie, nie komentując tego w żaden sposób. Zamiast tego chwyciła coś do
ręki i przybliżyła do twarzy.
Rose drgnęła nerwowo, rozpoznając
ramkę ze zdjęciem jej rodziny, na której Cornelia trzymała skrzypce. Miała
ochotę rzucić się i wyrwać ramkę, ale zachowałaby się jak furiatka.
– To twoja mama? – zapytała Pixie,
zwracając na siebie uwagę wszystkich w pokoju. – Grała na skrzypcach, ale
super!
Simon zmarszczył brwi.
– Grała?
Pixie jakby dopiero teraz
uświadomiła sobie, co powiedziała.
– O kurczę! Przepraszam, Rose!
Uśmiechnęła się do brunetki
uspokajająco, chociaż jej serce biło jak szalone. Miała nadzieję, że nikt nie
będzie drążył tematu.
– Nie ma za co – powiedziała i
zwróciła się do chłopców. – Tak się złożyło, że dziewczyny już o tym wiedzą. –
Zawahała się, nie wiedząc jak ująć to w słowa. – To prawda, że mama grała na
skrzypcach, ale zmarła, kiedy byłam mała, więc niewiele z tego pamiętam.
Prawde mówiąc, ubranie tego w słowa
okazało się trudniejsze niż myślała. Dzięki dziennikowi i zdjęciom bardziej niż
kiedykolwiek czuła, że mama żyje i jest obok niej.
Simon spojrzał na fotografię, którą
podała mu Pixie.
– Przykro mi – powiedział z powagą.
– Twoja mama była piękną kobietą.
Michael i Daniel pokiwali głową,
zgadzając się z chłopakiem.
Uśmiechnęła się lekko.
– Słabo ją pamiętam, więc tata dużo
mi opowiada. – Wzruszyła ramionami, próbując wypędzić ogarniający ją smutek. -
To jak, wracamy na dół? – rzuciła, siląc się na nonszalancję.
Wracając do domu, Natalie uporczywie
wpatrywała się w ekran telefonu, licząc na jakąś wiadomość od Jamesa.
Denerwowała się jak przed egzaminami. Jakaś tajemnicza siła wykręcała jej
żołądek i sprawiała, że krew szumiała w uszach. Zawsze tak reagowała na stres.
Jeśli do tej pory nie doczekała się
odpowiedzi, to będzie musiała zacząć godzić się z porażką na dobre.
Najwyraźniej nie wszystkie historie kończą się szczęśliwym zakończeniem.
– Już myślałem, że się nie doczekam.
Oderwała wzrok od telefonu,
spoglądając na Jamesa. Opierał się o furtkę do jej domu, ze znajomą czapką z
daszkiem, nasuniętą głęboko na oczy i rękami w kieszeniach kurtki.
Zamrugała z niedowierzaniem.
– Co ty tu...?
Podpróbkiem wskazał okno jej pokoju.
– Światło się nie paliło, więc
czekałem aż wrócisz.
Stała kilka kroków od niego, nie
potrafiąc się poruszyć. Sparaliżował ją strach. Bo teraz już wiedział. O
wszystkim.
– A gdybym nie wróciła?
Uśmiechnął się.
– Byłem przygotowany.
Z murka za sobą wziął do ręki dwa
papierowe kubki z kawą. Jeden wyciągnął w jej stronę.
Natalie spojrzała na wyciągniętą
dłoń, a potem na Jamesa. Patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem.
Wcisnęła telefon do kieszeni, niepewnie zrobiła krok do przodu i
przyjęła kawę, otulając kubek dłońmi, po czym upiła łyk. Była tak dobra, jak
zapamiętała. Słodka, z gorzkim posmakiem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak
za tym wszystkim tęskniła. Za codzienną poranną kawą, za Jamesem i jego
dokuczaniem, za tym cudownym stanem uniesienia.
James odstawił swoją kawę i sięgnął
do kieszeni, wyjmując z niej lekko zmiętą kopertę. Obrócił ją w rękach,
oglądając z każdej strony. Nie patrzył na nią.
Jedynym, co miała ochotę teraz
zrobić, była ucieczka. Możliwe, że jeszcze kilka dni temu tak by postąpiła, ale
to była jej ostatnia szansa i nie mogła jej zepsuć swoim przeklętym
tchórzostwem.
– A więc dostałeś list – mruknęła,
mocniej ściskając kubek w dłoniach. – I przeczytałeś. – Zabrzmiało to bardziej
jak pytanie, chociaż doskonale znała odpowiedź.
Przeniósł wzrok na kopertę,
wpatrując się w nią uprczywie.
– Przeczytałem.
Ręcę zaczęły jej mocno drżeć, więc
ostrożnie odłożyła kubek na murek. Spocone dłonie wytarła w spodnie.
Rozpierały ją dwa sprzeczne uczucia.
Z jednej strony był strach. Ten list
mówił o niej o więcej, niż wszystko inne. Był tym wszystkim, czego nie mogła
powiedzieć. Bała się reakcji Jamesa na to, co wyznała. Bo wyznała dużo. W
zasadzie wszystko.
Z drugiej zaś strony czuła ulgę. W
końcu to z siebie wyrzuciła, w końcu nie musiała niczego ukrywać, w końcu ktoś
poznał ją na tyle, na ile ona znała samą siebie. A świadomość, że był to James,
czyniła ją dziwnie spokojną.
To zawsze był James. Od początku był tym jedynym, któremu mogła w stu
procentach zaufać. Gdyby powiedziała mu o wszystkich swoich lękach i demonach
przeszłości już dawno, być może nie byliby teraz w takiej sytuacji.
Potrzebowała sporo czasu, żeby do tego dojść, ale w końcu się udało.
Lepiej późno niż wcale, jak to
mówią.
Ukryła twarz w dłoniach, parskając
nerwowym śmiechem pod nosem. Naprawdę kiepsko wypadała jej interakcja z
ludźmi.
Zerknęła na Jamesa, będąc
przekonaną, że uznał ją za wariatkę, ale chłopak właśnie wyciągał list z
koperty.
Przełknęła ślinę, ponownie czując
znajomy ucisk w żołądku.
James rozprostował kartkę i zaczął
czytać.
Jesteś bardzo miła <3 i cię bardzo kocham <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykacje, przyzwyczaj się, bo będę cię teraz zagrzewać regularnie <3
Klepię i wiesz, że wrócę jak nadrobie <3
I ja ciebie <3
UsuńDedykacja zasłużona, w końcu ruszyłam z miejsca!
Czekam :*
Wracam zgodnie z obietnicą :D
UsuńNadrabiałam od rozdziałów, które już przeczytałam ale tak dawno, że musiałam sobie je przypomnieć.
Willie <3 Jak przy pierwszych rozdziałach, miałam ochotę go kopnąć w pewne miejsce, tak teraz go uwielbiam. Jego przekomarzania z Rose to mistrzostwo xd W ogóle lubię cały zespół, nawet James'a, którego teraz jest mi szkoda. Fajnie, że poświęciłaś trochę czasu historii jego i Natalie.
Biedni są w sumie :c Ich komunikacja w związku była... nie, nie było jej wcale, przez co się wplątali w taką sieć nieporozumień i ranili się nawzajem. Przykre. No, ale myśle, że teraz jakoś to ułożą. Swoją drogą, rozdział skończyłaś w zajebistym momencie, serio. -.-
Biedna jest też Jenn, bo jak na razie to ona w całym swoim domu jest dorosła, bo rodzice zachowują się jak przedszkolaki. Człowiek głupieje na starość i to chyba prawda. Na miejscu Rose pomyślałabym o tym samym, zwłaszcza że ojciec Rosie traktuje Jenn jak własną córkę, a one siebie jak siostry. Jestem za tym pomysłem, więc niech się Jenn nie waha :D
Ojciec Rose jest moim mistrzem xd Naprawdę, świetny człowiek :D
Dobra, nic się w tym komentarzu nie trzyma kupy, ale w mojej głowie wygląda to jeszcze gorzej xd
Bardzo mi się podobało i w ogóle podziwiam cię, że potrafisz nadać jakiś tytuł rozdziałowi, ja nie posiadam tej zdolności. A szkoda xd
Czekam kochanie na kolejny rozdział <3
I dopilnuję, żeby się pojawił wcześniej! ^^
Nie musicie być mi wdzięczni xd
Karolajn: LOGOUT.
:*
Jeszcze ja muszę u ciebie nadrobić i skomciać i będziemy kwita :D
UsuńWill jest super, uwielbiam go. Jest jak mój syn!
Przepraszam, ale to był celowy zabieg, żebyście jeszcze bardziej wyczekiwali na kontynuację.
Rose i Jenn znają się od dziecka, to takie dwie bratnie dusze, chociaż bardzo się od siebie różnią. Sama jeszcze nie wiem, jak potoczą się losy Jennifer :(
Twój komentarz jest świetny, co ty gadasz! Uwielbiam długie komentarze, dodają mi wena i ochoty do pisania, więc widzisz, zachęciłaś mnie :D
Ja ci będę wymyślać tytuły rozdziałów! Dawaj z tym do mnie!
Dziekuję za tyle ciepłych słow, skarbie :*
Całuję,
Viv
Rozdział jak zawsze wspaniały.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMoje reakcje podczas czytania: ooooooooo eeeeee uuuuuuuuuuuu aaaaaaaaaaaa! Rozdział faktycznie krótki, ale scena z Jamesem zdecydowanie wszystko wynagradza, bo tak bardzo przypomina mi akcję, którą ja kiedyś odwaliłam. Po tym jednak James i Natalię muszą się zejść! Dobrze cię znowu tu widzieć :)
OdpowiedzUsuńMnóstwa weny!
Bardzo konstruktywne reakcje :D
UsuńWiem, że rozdział krótki, ale gdybym rozcięgnęła go tak, jak planowałam, to prawdopodobnie czekalibyśmy wszyscy do września, więc wolałam go skrócić i wrzucić na bloga już teraz.
Nie będę spoilerować, ale James i Natalie zejdą się na pewno szybciej niż dwoje głównych bohaterów!
Dziękuję i pozdrawiam :)
Viv
Cieszę się, że wróciłaś 😊 Rozdział jest świetny, tak jak cały Twój blog. Życzę weny i do następnego rozdziału 😉
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i miłe słowa :)
UsuńPozdrawiam,
Viv
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opowiadanie! Uwielbiam to, że nie stworzyłaś po prostu historii „miłości od pierwszego wejrzenia”, że wplotłaś w nie relacje między Pixie i Danielem oraz Nati i Jamesem.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału, a tym bardziej odpowiedzi (Co to był za wypadek, który przydarzył się Rose? Co się stanie, jeśli głównej bohaterce dalej będą szkodzić skrzypce? Czy klub, w którym gra „Free” należy do rodzica któregoś z członków zespołu- co można by wnioskować z niedokończonej wypowiedzi Sama kilka rozdziałów temu- i czy to ma jakieś znaczenie ? Co się stało z Tomem?).
Niestety, nic nie jest idealne. Oprócz, według mnie, zbyt rzadko wstawianych rozdziałów (czego powód rozumiem i się nie czepiam) to opowiadanie ma ostatnio jedną wadę: brak alter-ego. Rozumiem, że Rose przez cały czas trwania opowiadania wydoroślała i się zmieniła, ale- tu zacytuję Ciebie- „jej dawno niewidziane alter-ego” było cudowne! Ta mała Rose z pomponami idealnie oddawała przeżycia głównej bohaterki i bardzo mi jej brakuje. Nie będę jednak ingerować w Twoją wizję tego opowiadania.
Życzę dużo weny i czasu na pisanie
Dziękuje za komentarz! Miło widzieć, że ktoś tak uważnie czyta moje opowiadanie :) Wszystko zaczyna się powoli wyjaśniać, a co do częstotliwości rozdziałów, to następny już się pisze, więc powinam go wrzucić do końca tygodnia (patrząc optymistycznie).
UsuńAch, alter-ego. To prawda, że z czasem zanikło, ale to raczej moja wina. Z czasem po prostu zaczęłam uważać to za taki dość nieprzyjemny element, szczególnie, że zaczęło mi się też kojarzyć z "Pięćdziesiąt twarzy Greya", a nie chciałam, żeby alter-ego Rose miało jakiekolwiek powiązania z książką tego typu, więc mam nadzieję, że zrozumiesz, dlaczego od tego odstąpiłam :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarz, każdy jeden sprawia, że bardziej chce mi się pisać i chodzę z uśmiechem przyklejonym do twarzy!
Ściskam i całuję,
Viv
Świetny blog, często tu zaglądam sprawdzić czy nie ma kolejnego rozdziału, czekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńJAK.TO.SIĘ.STAŁO.ŻE.NIE.ZAUWAŻYŁAM.TEGO.ROZDZIAŁU!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNIE WIEM!!!!!!!!
Przyznam się, że zapomniałam o Twoim blogu xD Ale dziś mi się przypomniało i weszłam, a tu co?!?!?!?! Nowy rozdział! I to jeszcze z wakacji!!!
James i Natalie <3 <3 ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM!!! :D :D :D
Mało Willa tutaj :( Chcę go więcej xD
Kocham, uwielbiam i w ogóle wszystko, nie myśl sobie, że przestałam, co to to nie xD Nie pozbędziesz się mnie, zostanę tu do końcaaaaa. Nie opuszcza się tak fajnych opowiadań ^_^ ^_^
Czekaaaaaam! Zawsze! ^_^ ^_^
I piękny nowy wygląd bloga! Podoba mi się ^_^ <3 <3 <3
UsuńPonieważ komentujesz mi każdy rozdział, wybaczam! Nie winię, że zapomniałaś, bo tak rzadko aktualizuję :( Dobra wiadomość jest taka, że mam już połowe następnego rozdziału i może w ciągu tygodnia uda mi się napisać do końca.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Viv
Kocham to opowiadanie. Codziennie sprawdzam czy jest nowy rozdział (po kilka razy). Czy nie mogłabyś dodawać rozdziału w np. pierwszą niedziele miesiąca (stała data). To czekanie jest męczące, ale czekać warto.
OdpowiedzUsuńChętnie bym dodawała nawet co tydzień, ale nie mam zapasu rozdziałów, a ostatnio nawet czasu, żeby je pisać :( Jutro mam poprawkę na uczelni, ale postaram się do niedzieli dokończyć rozdział, bo mam już połowę.
UsuńDziękuję za komentarz!
Viv
Mateńko... Uwielbiam Twoje opowiadanie. Rzadko (w zasadzie od jakiegoś czasu w ogóle) nie czytałam romansideł. Po wszystkim, które obejrzałam lub przeczytałam, po prostu nimi rzygałam... A tu proszę! Dawno mnie nic tak nie wciągnęło. Na początku nie interesował mnie wątek Natalie, ale czym więcej czytałam (nie omijałam jej scen, bo nie potrafię tak), tym bardziej się wciągałam. Wiem, że wszyscy uwielbiają Williego – ja też, żeby nie było – ale James... rany! Mam nadzieję, że między nimi wszystko się ułoży :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńkiedy następny rodział?/
OdpowiedzUsuń