Ostatni rozdział w tym roku, następny powinien pojawić się za tydzień. A tymczasem: Szczęśliwego Nowego Roku!
Enjoy!
***
Rose
kichnęła. Było do przewidzenia, że wczorajsza pogoda doprowadzi do
przeziębienia. Dzisiaj lekko mżyło, ale było o niebo lepiej. Jej tata miał
wolne, więc zaoferował podwózkę do szkoły, aby zrekompensować poprzedni dzień.
Siedzieli właśnie w samochodzie, a dziewczyna bawiła się pokrętłem radia.
- Jak
układa ci się w szkole? – zapytał tata, przenosząc wzrok z drogi na nią.
- Jest w porządku – wzruszyła ramionami. – Trafiłam do świetnej klasy, ludzie
są mili, nauczyciele też – Z jednym małym wyjątkiem, ale tego nie musiała
wspominać.
- Martwiłem się, że ci się nie spodoba.
- Niepotrzebnie. Wszystko się dobrze układa, w dodatku to tylko dwa lata.
- Pomyślałem, że w piątek moglibyśmy iść do kina – powiedział tata
niespodziewanie. Rose spojrzała na niego zaskoczona. Jej ojciec był domatorem,
niechętnie gdzieś wychodził. Było tak od kiedy pamiętała. – Dawno nie
spędzaliśmy razem czasu poza domem. Od kiedy mamy nie ma, czuję…
- Jasne, tato – przerwała mu pospiesznie, zaciskając ręce w pięści. – Możemy
iść w piątek, nie mam żadnych planów.
Odwróciła głowę w stronę okna. Czuła na sobie zatroskane spojrzenie ciemnych
oczu.
- Halo! Ziemia do Rose! – Pixie machała jej ręką przed twarzą, uśmiechając się
promiennie. Ta dziewczyna miała niewyczerpane pokłady energii.
-
Przepraszam, mówiłaś coś?
Wywróciła oczami.
- Pytałam, co robisz dzisiaj po szkole? Chciałam, żebyś poszła ze mną i Natalie
poszukać kostiumów na bal.
- Bal?
- Nie mówiłam ci? – zdziwiła się, jej usta ułożyły się w idealne „o”, a oczy
rozszerzyły się nieznacznie. Wyglądała jak elf. – Bal z okazji Halloween,
urządzany u nas co roku. Taka tradycja. Myślałam, żeby przebrać się za mumię,
ale Natalie skutecznie wybiła mi to z głowy. Te bandaże doprowadziłyby mnie do
szału.
Rose zamyśliła się. Nie przepadała za przyjęciami tego typu. Powinna jednak
pójść, zawrzeć jakieś znajomości, żeby nie pozostać ostatnim zerem towarzyskim.
Pomysł przebieranek był dla niej idiotyczny, ale to ona wyglądałaby
idiotycznie, gdyby przyszła nieprzebrana.
- Co ty na to? Po zajęciach uderzamy do centrum handlowego? – Pixie nie mogąc
się powstrzymać, podskakiwała lekko, jakby na niewidzialnej skakance.
- Pewnie, jestem za – Rose posłała jej uśmiech.
- Musimy znaleźć coś dla ciebie, w końcu bal już za kilka tygodni – Dziewczyna
zmierzyła ją wzrokiem. – Co powiesz na kościotrupa?
Tym razem Rose była całkowicie zgodna ze swoim alter-ego. Obie posłały Pixie
spojrzenie pełne niedowierzania.
Gdy nadeszła pora lunchu, Rose została siłą zaciągnięta do stołówki przez
Michaela i Daniela, którym przyklaskiwały Pixie i Natalie. Naprawdę nie miała
ochoty na jedzenie. W końcu wzięła jedynie jabłko i sok pomarańczowy. Usiadła
pomiędzy Danielem a Natalie i wdała się w dyskusje z Michaelem na temat
najlepszych gier komputerowych. Spór rozstrzygnął Daniel, twierdząc, że gry
zabijają szare komórki. W efekcie Pixie uśmiechnęła się chytrze i wciągnęła go
w rozmowę.
Rose przyglądała się uczniom siedzącym wokoło. Stołówka była dużym miejscem,
wypełnionym drewnianymi okrągłymi stolikami i ławkami. Całkowicie nie
przypominała tej ze starej szkoły. Rose napotkała wzrok Williama, który
siedział po drugiej stronie sali w towarzystwie swojego zespołu. Skinął jej
głową nieznacznie, nie zmieniając wyrazu twarzy. W odpowiedzi uniosła brwi,
prychnęła i odwróciła wzrok. Wyparła ze świadomości wczorajsze popołudnie dość
skutecznie, ale nic nie powstrzymywało jej złości na samą siebie za ucięcie
sobie drzemki. Była nieprzytomna i zupełnie bezbronna przy tym kobieciarzu.
Ostatnie słowo nawet w jej głowie miało ironiczny wydźwięk.
Po lekcjach Pixie i Natalie czekały na nią pod szkołą. Ta pierwsza przebierała
nogami, kręcąc różową parasolką nad głową, za to druga stała spokojnie zamyślona,
z czarnym kapturem na głowie.
- Natalie ma samochód, więc nie musisz martwić się o późniejszy powrót do domu
– oznajmiła Pixie, przygryzając suwak kurtki.
Razem ruszyły w stronę parkingu, chroniąc się przed mżawką parasolami.
- Nowa!
Rose zmarszczyła brwi. Tylko niektórzy tak na nią wołali, więc spodziewała się
Michaela albo Daniela. Jakie było jej zdziwienie, kiedy odwróciła się, a przed
nią wyrósł William. Aż cofnęła się o krok. Pixie i Natalie wydawały się tak
samo zaskoczone.
- Czego chcesz? – zapytała spokojnie, ignorując deszcz lejący się za kołnierz z
przechylonego parasola.
- A może by tak grzeczniej? – Posłał jej ironiczny uśmiech. – Zostawiłaś coś
wczoraj.
Spojrzała na niego z przerażeniem. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o
wczorajszej podwózce. Już wystarczyła jej opinia dziewczyny, która dostała
kosza. Nie udało jej się to przez wiele lat szkoły, a tutaj wystarczyło kilka
dni.
William wystawił rękę, na której leżała jej bransoletka. Och! Szukała jej
wczoraj kilka godzin, to był prezent od taty na jej piętnaste urodziny. Musiała
ześlizgnąć się podczas wczorajszej drzemki.
Szybko chwyciła zgubę, mruknęła „dzięki” i nie patrząc na rozbawionego
chłopaka, odwróciła się i ruszyła, nie czekając na dziewczyny. Ze wszystkiego
musiał mieć ubaw. A już szczególnie ze wszystkiego, co dotyczyło niej.
Zazgrzytała zębami. W takich momentach żałowała, że nie jest facetem, który bez
problemu mógłby mu przyłożyć. Jej alter-ego już pędziło na siłownię, również
powinna to zrobić.
- Czy jest coś o czym powinnyśmy wiedzieć, Rosie? – zapytała słodko Pixie,
zagradzając jej drogę. Natalie wyglądała na znudzoną i zaciekawioną
jednocześnie. Wow, to możliwe?
- Och, dobra – warknęła Rose, zła na cały świat, a szczególnie na siebie za
zgodzenie się na tę przeklętą podwózkę. – Zobaczył, że nie mam parasola, więc
zaoferował, że zawiezie mnie do domu, żeby zrekompensować mi to, co się
wydarzyło rano. Zadowolone?
- Myślisz, że Will próbuje ją poderwać? – Pixie zwróciła się w stronę Natalie,
czochrając swoje krótkie włosy.
Rose rozdziawiła usta i spojrzała na nią w niemym oburzeniu.
- Raczej nie. On nie używa takich sposobów. Poza tym, to dziewczyny raczej
podrywają jego. – Rudowłosa ruszyła w dalszą drogą, naciągając kaptur niżej. –
Nie rozmawiajmy o nim. Przez to jeszcze bardziej dołuje mnie mój brak
jakiegokolwiek życia społecznego.
- Gdybyś częściej chodziła na imprezy i poznawała nowe osoby, zamiast oglądała
anime i czytała mangi, to nie narzekałabyś teraz.
- To nie moja wina, że to takie wciągające – wymamrotała niewyraźnie,
pochylając głowę. – Nikt nie podziela moich zainteresowań – dodała z żalem.
Dotarły do starego, zielonego pickupa. Gdzieniegdzie odłaził lakier, a kiedy
pakowały się do środka, drzwi skrzypiały niemiłosiernie.
- Jest okropny, prawda? – zaśmiała się Natalie. – Psuje się co chwila i nie ma
dnia, żeby mnie nie denerwował, ale ma duszę i kocham go. Poznajcie Neko –
pogłaskała kierownicę.
- Neko?
- Z japońskiego oznacza kot. Nazwałam go tak, dlatego, że ma z nimi
dużo wspólnego, a jednocześnie to całkowite przeciwieństwa.
- Jesteś dość oryginalna, Natalie – uznała Rose, strzepując krople deszczu z włosów.
– A co do twoich zainteresowań, to czasami oglądam anime.
Reakcja dziewczyny wywołała gromki śmiech. Pixie, siedząca między nimi, objęła
je ramionami i przyciągnęła do siebie.
-
Nigdy się nie zmieniajmy – uśmiechnęła się słodko niczym mały chochlik.
Gdy dotarły do centrum, przestało padać. Natalie zaparkowała rzężący samochód i
razem ruszyły zatłoczonym chodnikiem. Rose przyglądała się witrynom sklepowym z
fascynacją. W jej mieście był tylko jeden dom towarowy z odzieżą, jeśli chciała
zrobić większe zakupy musiała tułać się dwie godziny autobusem do większego
centrum. Tutaj wszystko było takie proste.
- To ten sklep, o którym ci mówiłam, Natalie – pisnęła Pixie, wskazując palcem
na najbliższe oszklone drzwi. – Mają tam świetne kostiumy.
Kiedy Rose jako pierwsza przekroczyła próg, małe złote dzwoneczki oznajmiły ich
przybycie. Od razu podeszła do nich młoda dziewczyna, wyglądała na szesnaście
lat. Uśmiechała się uprzejmie.
- W czym mogę wam pomóc?
- Szukamy przebrań na bal z okazji Halloween – poinformowała ją Natalie.
Pracownica poprowadziła je do najbliższych wieszaków, a Rose zapatrzyła się w
jej plecy. Powinna znaleźć sobie dorywczą pracę. Jasne, tata dostał awans i
zarabiał więcej, ale to wciąż mogło nie wystarczyć na takie tempo życia, jak
tutaj. Poza tym, chciała sama zdobyć pieniądze na swoje potrzeby i przestać z
wszystkim polegać na ojcu. W domu zdecydowanie poszuka ofert pracy.
-
Rose, wyglądałabyś w tym uroczo – Z zamyślenia wyrwał ją głos Pixie, która
przykładała do niej jeden z wieszaków. – Co prawda, nie jest straszne, ale
zrobiłabyś furorę. Masz idealną figurę na taki strój.
Spojrzała w dół i parsknęła zaskoczona i rozbawiona. Znajome ubranie, w którym
dominują kolory – czarny i biały.
- Pokojówka? – wykrztusiła, przechwytując wieszak od dziewczyny. – Mówisz
poważnie?
Pixie
spojrzała na nią surowo i pokiwała palcem.
- Przymierzaj, natychmiast – Wcisnęła jej w ręce jeszcze kilka strojów i
popchnęła w stronę przymierzalni.
Natalie podążyła za nimi, szczerząc zęby, co Pixie pochwyciła spojrzeniem.
- To
nie to samo, co w anime – oznajmiła, ale rudowłosa uśmiechnęła się jeszcze
szerzej.
Rose spojrzała sceptycznie na kostium, a potem w lustro, na siebie. To
zdecydowanie nie jej klimaty. Wzdychając, przebrała się i ponownie stanęła
przed sobą. Była to bardziej nowoczesna wersja, strój sięgał jej do połowy uda.
Sukienka była czarna i miała krótkie rękawy z białymi guzikami, jasną koronkę u
dołu i fartuszek tego samego koloru. Zamiast ciemnego dekoltu, był delikatny
materiał również obszyty koronką. Na nadgarstki założyła czarno białe mankiety,
a na głowę koronkową opaskę. Gdyby tylko dobrać do tego białe lub czarne podkolanówki
i odpowiednie buty, byłoby to naprawdę dobre przebranie pokojówki.
Ostatecznie, nie czuła się w tym tak źle. Było jej zaskakująco wygodnie,
sukienka pasowała do niej. Odsunęła ciężką zasłonkę i wyszła z przymierzalni,
aby pokazać się dziewczynom.
Pixie, która przeglądała stoiska, doskoczyła do niej w mgnieniu oka i złapała
za dłonie. Jej oczy błyszczały podekscytowaniem, a Rose miała wrażenie jakby
włosy stanęły dęba wokół jej twarzy.
- Wyglądasz cudownie, Rosie! – wykrzyknęła z podziwem. – Miałam rację! Ten
strój jest po prostu nieziemski – westchnęła, dotykając mankietów i wygładzając
fartuszek.
Natalie podeszła do nich z naręczem ubrań pod pachą. Uśmiechała się szeroko.
- Szczerze, myślałam, że wyjdzie gorzej – oznajmiła bezpośrednio. – Ale wygląda
na to, że masz idealne ciało do takich przebrań. – Zniknęła w przymierzalni
obok.
- Musisz je kupić i przyjść w nim na bal.
Rose ponownie spojrzała na siebie sceptycznie.
- Nie powinnam włożyć czegoś… no wiesz… strasznego?
- Halloween nie oznacza od razu krwi i latających części ciała – uświadomiła ją
brunetka wesołym głosem, kłócącym się z tym, co powiedziała. – Będzie wiele osób,
które ubiorą się normalnie. Poza tym, jestem prawie pewna, że Natalie wymieni
przynajmniej pięć anime, gdzie możesz znaleźć pokojówkę psychopatkę.
Rose odwróciła się i znowu zerknęła w lustro. Naprawdę nie było tak źle. Może
powinna posłuchać Pixie? Zerknęła na metkę przyczepioną z boku i uśmiechnęła
się. Jej kieszonkowe wystarczą. Chociaż teraz zdecydowanie będzie musiała
znaleźć pracę.
- Kupuje – powiedziała.
- Leć się przebrać, a ja się jeszcze rozejrzę.
Rose ruszyła do przymierzalni, kiedy usłyszała kobiecy głos, wołający:
- Wyglądasz naprawdę uroczo w stroju pokojówki!
Odwróciła się, a przed nią pojawiła się nieznajoma. Miała około trzydziestu
lat, swoje kasztanowe włosy związała w ciasny kucyk. Spoglądała na Rose z
oczami błyszczącymi radością, biła od niej niesamowicie wesoła aura.
- Kim pani jest?
- Ach, zapomniałam się przedstawić. Nazywam się Amelia Pierce – powiedziała
miękkim, przyjemnym dla ucha głosem.
- Rose Parker.
Wymieniły uścisk dłoni. Amelia podała jej mały, twardy kartonik.
- Nie szukasz przypadkiem pracy?
znalazłam elementy autobiografii hehhehe :*
OdpowiedzUsuńRose jest jakimś medium xd chciała pracy to ma xD ahh, william, william. Ciekawe co knuje ten kobieciarz. i ciekawa jestem balu ;D kocham cię mała ;*
OdpowiedzUsuńJak ty świetnie piszesz *-* Czekam na kolejne rozdziały. Pozdrawiam ;3
OdpowiedzUsuńwooow, świetny!:D czekam na kolejny:D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać twojego bloga. Opisy postaci wychodzą ci bardzo naturalnie. Tylko fajnie byłoby, gdybyś zmieniła szablon. Nie zrozum mnie źle. Obecny bardzo mi się podoba, tylko w wersji mobilnej ciężko cokolwiek przeczytać i chyba postacie też są inne ;] Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że wplatasz do opowiadania elementy, które Cię interesują. Lubię, kiedy ktoś wkłada kawałek siebie w swoją twórczość, przemycając np. własne przyzwyczajenia, nawyki, czy chociażby cechy charakteru. :)
OdpowiedzUsuńZa to masz duuuży plus. :)
Zastanawia mnie, co się stało z mamą Rose...
OdpowiedzUsuńJeeeej! Bal *----* Uwielbiam bale!
Moja koleżanka byłaby zachwycona, że wplątałaś w to opowiadanie mangę i anime i jeszcze to japońskie słówko (moja koleżanka uczy się japońskiego, to jakiś pojebany język xd) i mnie też to się podoba :)
No proszę, Rose chciała pracy - Rose otrzymała pracę! (a przynajmniej propozycję ;p)
Pixie (to imię mnie śmieszy xd) jest świetna! Ta jej energia jest wyczuwalna nawet przez ekran mojego komputera ;p
Lecę czytać dalej *__*